witoldrepetowicz witoldrepetowicz
334
BLOG

Tabacznik oddaje Polsce Galicję

witoldrepetowicz witoldrepetowicz Polityka Obserwuj notkę 2

Ale proszę się nie podniecać, bo Tabacznik raczej powinien się nazywać Duracznik, Sobacznik względnie Woracznik lub Żopacznik. Duracznik dlatego, że niezły z niego durak. Sobacznik – bo łże jak ta przysłowiowa sobaka. Woracznik bo łajdak z niego nieprzeciętny. Żopacznik … hmmm… bo taki z niego „doktor nauk historycznych” jak z koziej d… znaczy żopy … trąba.

Jeżeli ktoś zna język rosyjski i chce się pośmiać powinien zaglądnąć do przedwczorajszej Izwiestii i przeczytać artykuł nomen omen Łżedimki (bo nasz Sobacznik imię ma właśnie po Griszce Otriepiewie – Dymitrij) pt. „Od Ribbentropa do majdanu”. Jeśli ktoś nie zna języka rosyjskiego to jest skazany na mój tekst, w którym przybliżę główne tezy Duracznika i wyjaśnię dlaczego nazywam go: Duracznikiem, Sobacznikiem, Woracznikiem i Żopacznikiem.

Najpierw jednak przybliżę postać naszego ŁżeDymitra Tabacznika. Nie jest to bowiem byle kto ale jedna z czołowych postaci obozu Janukowycza, a wcześniej Kuczmy. Dwukrotnie wicepremier – oczywiście w administracji Janukowycza, wcześniej przez 2 lata szef administracji prezydenckiej Kuczmy, a także jedna z czołowych postaci jego kampanii wyborczej. Potem również Janukowycza. No i wielokrotny deputowany do Rady Najwyższej Ukrainy. Również obecnie. Ponadto z wykształcenia jest historykiem, nawet „doktorem”.

Duracznika zdenerwowała uchwała lwowskiej rady miejskiej potępiająca agresje sowiecką na Polskę. Napisał więc do rosyjskiego dziennika Izwiestia artykuł pseudohistoryczny z zaskakującymi wnioskami. Najpierw przedstawił niezbyt oryginalną, bo opartą na stalinowskich kłamstwach (dlatego zasługuje na nazwanie go Sobacznikiem), wersję historii września 1939 r. W historii tej Pakt Ribbentrop-Mołotow stanowi przyjęcie przez ZSRR ówczesnych standardów europejskich, bo przecież inni (Anglia, Francja, Polska) takie układy już wcześniej zawarli. Oczywiście w tej zakłamanej mantrze rosyjsko-sowieckiej brak miejsca na konstatację, iż w przeciwieństwie do Paktu Ribbentrop-Mołotow pozostałe układy rzeczywiście dotyczyły nieagresji. Pakt Ribbentrop-Mołotow nie tylko, że nie dotyczył nieagresji ale dokładnie dotyczył właśnie agresji: wspólnej sowiecko-nazistowskiej agresji na Polskę. Dotyczył wojennego współdziałania w wyniku którego wybuchła II wojna światowa. I woracznikowe mamrotanie, iż zrównywanie nazistów z sowietami i obciążanie obu winą za wybuch wojny jest „absurdem” nic nie da. Bo założenia są kłamliwe. A powielając je mimo, iż wiadomo z dokumentów że są nieprawdziwe, i w ten sposób piorąc mózgi młodych Rosjan, którzy te brednie łykają, jest łajdactwem. I dlatego Woracznik!

Przyjrzyjmy się dalszym kłamstwom Tabacznika. Żałośnie brzmi na przykład teza, iż w końcu sierpnia uzasadnione było uregulowanie spraw „granicy niemiecko-sowieckiej”. Cóż z tego, że takiej granicy nie było i według naszego „doktóra” z tego powodu wcześniej nie można było zawrzeć paktu o nieagresji (bo zawierają go sąsiedzi). Łżedimka przekonuje, że w sierpniu granica już była. Wprawdzie in spe ale była, bo Niemcy przekazali Moskwie, że zamierzają „likwidować Polskę”. Prawda jak, sąsiad twojego sąsiada „powiadamia” cię, że zamierza zamordować twojego sąsiada i przejęć jego ziemię to pędzisz do kuchni piec jabłecznik na miłe poznakomstwo. Może w standardach kultury a la Żopacznik.

Dalej Sobacznik przekonuje, iż wejście wojsk sowieckich do Polski nie było agresją. Pominę brednie o „obronie ludności zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi”. Tragikomiczna to kakofonia nie tylko wśród krzyków setek tysięcy pomordowanych, i milionów uwięzionych, prześladowanych, zesłanych lub wygnanych z domu, ale również przy akompaniamencie późniejszego lamentu samego Duracznika nad … przyłączeniem Galicji do Ukrainy. Utrzymuje on bowiem, że Galicja była zawsze ciałem obcym dla „Wielkiej Ukrainy”. Zatem niech się nasz biedny Dimka Duracznik zdecyduje czy było to zjednoczenie czy nie bo chyba jednoczyć ciał obcych się nie da. I jaka tu obrona, kogo? Tych wrednych (według Tabacznika) „Galicjan”? Przejdźmy jednak do argumentów Woracznika, iż nie była to agresja. Dwa pierwsze są tak pokrętne, że trudno pojąć ich sens. Na przykład o tym, że Stalin złych intencji wobec Polski nie miał ma świadczyć … wojna fińsko-sowiecka. Bo przecież tam „też” Stalin miał dobre intencje o czym ma świadczyć fakt, że po wojnie Finlandii nie zlikwidował. Sensu nie ma w tym za grosz ale taki już jest Duracznik. Koronnym argumentem Łżedimki jest jednak teza numer 3. Tu ten pogrobowiec stalinowskich kłamstw powiela łgarstwo o rzekomym opuszczeniu terenu Polski przez polskie władze, w tym Rydza-Śmigłego i Mościckiego, w nocy z 16 na 17 września. Na tym zasadza swoją tezę, iż „17 września państwo polskie już nie istniało więc nie można było go napaść”. Zresztą to łgarstwo nie wymyślił nasz Woracznik ale sowiecka dyplomacja w 1939 r. Takie słowa padły w nocy z ust Potemkina (zastępcy Mołotowa) w jego rozmowie z ambasadorem Grzybowskim. Warto w tym miejscu pamiętać, iż Sowieci (w konsekwencji tego łajdackiego kłamstwa) złamali jedno z odwiecznych tabu – poszanowanie nietykalności dyplomatów. Jeden z polskich konsulów został aresztowany i zamordowany, a ambasador Grzybowski opuścił ZSRR tylko dzięki interwencji …. ambasadora III Rzeszy. W tym świetle irańska okupacja ambasady USA w 1979 r. to była „bułka z masłem” w historii międzynarodowej dyplomacji. Jak wiadomo polskie władze opuściły terytorium Polski 17 września wieczorem, a bezpośrednim powodem podjęcia tej decyzji była właśnie inwazja sowiecka. W tym świetle stalinowskie łgarstwa Sobacznika kompromitują tylko jego, a cały jego wywód, że nie była to agresja jest nic nie warty.

Ale przejdźmy do konkluzji. Tu naprawdę można się ubawić. Otóż według Tabacznika jest pewien bardzo niepożądany skutek 17 września. To przyłączenie Galicji do Ukrainy. Jak bowiem on później udowadnia, „Galicjanie” nie mają nic wspólnego z „narodem Wielkiej Ukrainy” ani pod względem mentalnym, religijnym, politycznym, no i last but not least – językowym. A jakże ten kto mówi po ukraińsku Ukraińcem nie jest w przeciwieństwie do tego kto mówi po rosyjsku. Logika w tym żadna ale to godne Duracznika i jego wielkiego mistrza, największego językoznawcy w dziejach ludzkości: Józefa Wisarionowicza.

Dalej jest o tym, że „naród Wielkiej Ukrainy” zawsze był tolerancyjny wobec „Galicjan”, a ci odpłacali ciemiężeniem Ukrainy – od kolaboracji z Hitlerem po „pucz na majdanie”. Z litości dla Duracznika oszczędzę opisywania dalszych jego bredni ale nie mogę sobie odmówić przytoczenia ostatecznych wniosków. Bowiem według Tabacznika Stalin powinien był z Galicji stworzyć „odrębną republikę” albo po prostu zwrócić ją Polsce. Jak się ma ten „zwrot” do wcześniejszych tez o „obronie Zachodniej Ukrainy” i „zjednoczeniu” w 1939 r. to już wie tylko Duracznik. Zwłaszcza, że dalej udziela rady „Galicjanom”: albo opuśćcie wszelkie urzędy na Ukrainie lub po prostu opuśćcie Ukrainę.

Na koniec Tabacznik przestrzega przed „falsyfikacją historii” i zapomnieniem maksymy, iż „Nie znając przeszłości nie mamy przyszłości”. No cóż nie pierwszy raz się zdarza, że fałszerz najgłośniej krzyczy o fałszerstwie ale przypomnianą maksymę warto zadedykować Leszkowi Millerowi i innym przyjaciołom Partii Regionów, krzyczących o tym, że Polacy za bardzo rozpamiętują przeszłość. Posłuchajcie towarzysza Tabacznika, wszak to wasz drug.

Liczy się dla mnie przede wszystkim człowiek, jednostka, która ma prawo do wolności dopóty dopóki nie narusza wolności drugiego człowieka.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka