Być może pamiętają P.T. Salonowcy sprawę "Burłacy na Wołdze", w której głowne role grali urzędnicy partii rządzącej, ciągnący samolot Amber Gold. Teraz pojawił się czołg.
Otóż urzędnicy podlegli Pawłowi Adamowiczowi, prezydentowi Gdańska (Platforma Obywatelska), przypomnieli sobie, że na działce miejskiej od wielu lat stoi czołg. Czołg stoi (czasem wyjeżdża na wojny reknstruktorów) w miejscu, co do którego nigdy władze miejskie Gdańska nie zdradzały żadnych planów zagospodarowania - nieduży teren, widać na zdjęciu wyżej robionym z jezdni.
I urzędnicy postanowili nałożyć na czołg opłatę za stacjonowanie (za zajęcie pasa drogowego). Opłata - trzeba przyznać - skromna, w wysokości 165 zł rocznie. Właściciel czołgu, uczestnik różnych wydarzeń historycznych i rekonstrukcyjnych, początkowo protestował nie w sprawie wysokości opłaty, lecz zasady: czołg, który stał się symbolem okolicy w miejscu porzuconym przez miasto, stał tam za akceptacją miasta przez wiele lat. W końcu czołgista stwierdził, że się nie będzie kopał z koniem i zgodził się na te 165 zł działki.
Ale lud miejscowy stwierdził, że chyba warto się z koniem pokopać. Akcja "Czołg musi wrócić do Oliwy!" przyciągnęła mnóśtwo użytkowników facebooka, stała się przedmiotem debaty we wszystkich istotnych mediach lokalnych ("Dzienniku Bałtyckim" i portalu "trojmiasto.pl" - wybiórczej nie liczę, bo nie zaglądam, więc nie wiem). Wyjaśnienia składał już miejscowy zarząd dróg, potem wiceprezydent (Platfoma Obywatelska), a teraz z Brukseli przez iPada tłumaczy się na facebooku prezydent Paweł Adamowicz (Platforma Obywatelska). Wiadomość jest 'number one' na miejskim portalu gdansk.pl.
W ankiecie na trojmiasto.pl czołg wygrywa z urzędem (81% głosów) - artykuł i ankieta TUTAJ.
Na facebookowym profilu wydarzenia "Czołg musi wrócić!" od północy zebrało się już 666 osób - TUTAJ.
A ja nie pamiętam dokładnie - coś kiedyś w historii się chyba zaczęło od jednego czołgu? Czy to był jakiś okręt? Poprawcie, jeśli się mylę.
