Wojciech Jagiełło Wojciech Jagiełło
2845
BLOG

Dobrze się stało. Lis - Kaczyński.

Wojciech Jagiełło Wojciech Jagiełło Rozmaitości Obserwuj notkę 6

Dobrze się stało, że mogliśmy wczorajszy wywiad, zwany w niektórych kręgach debatą, zobaczyć.

Nie zgodzę się z Kataryną i innymi blogerami, którzy oceniali to starcie jako błąd Kaczyńskiego. Myślę, że on - mimo wszystko - musiał przynajmniej jeden taki pojedynek przed wyborami odbyć. Wybrał program Lisa i post factum można przyznać, że wybrał nienajgorzej.

Po pierwsze - Lis w przeciwieństwie do Tuska, teoretycznie powinien być lub też starać się być obiektywny. To jest taka niby oczywistość, która nie działa, bo wszyscy już się przyzwyczaili, że dziennikarze typu Lis czy Olejnik w programach prezentują swoje poglądy, realizują swoje cele i tylko Pospieszalski tego robić nie może. Ale ewidentna stronniczość i zawziętość Lisa wczoraj pozostawiła złe wrażenie. Pokazała całkowity brak klasy i skrupułów. Notki o końcu kariery Lisa są być może przesadzone, ale trudno go będzie komukolwiek jeszcze traktować poważnie - zarówno pod względem autorytetu jak i inteligencji. Nawet we własnym obozie.

Po drugie i prawdopodobnie najważniejsze - Lis to kwintesencja obecnej ekipy ze wszystkimi ukrytymi aspektami - serwilizmem, służalczością, bezczelnością i oportunizmem ukrytym pod niby-to gładką maską "europejskości". Symbol jakich mało jeżeli chodzi o metodę sprawowania władzy - poprzez PR i propagandę. Być może ze strony Kaczyńskiego był to ruch symboliczny właśnie - spotkać się nie z władzą, ale z jej medialną przykrywką, kimś, kto wszelkie działania tej władzy dla społeczeństwa legitymizuje i tak naprawdę jest jedyną przyczyną trwania tej władzy. Debata z Tuskiem, gdyby do niej doszło, byłaby odpowiednio "naświetlana" społeczeństwu właśnie w komentarzach takich ludzi jak Lis. On sam się teraz skomentować nie może, a pewnie by i nie chciał. Wczoraj jego "europejskość" podkreślały podkrążone oczy, zacięta twarz i napastliwy ton. Ale najgorszy był wyraz twarzy - momentami przerażający. Bardzo dobrze, że mogliśmy to zobaczyć.

Po trzecie wreszcie - czego do tej pory nie widzieliśmy być może tak wyraźnie. Kaczyński wybrał sobie na przeciwnika dziennikarza mało mimo wszystko inteligentnego. Jeżeli ktoś z widzów kiedykolwiek myślał o Lisie w kategoriach kandydata na prezydenta, wczorajsza rozmowa pokazała dokładnie, dlaczego to zawsze był abstrakt. Momentami wyglądało to jak zabawa w kotka i myszkę. Dopytywanie o sprawy sprzed 20 lat, cała sprawa z młodymi kandydatkami i ich numerami na listach, jakby to było coś rzeczywiście istotnego, próby zdenerwowania Kaczyńskiego za wszelką cenę, uderzenia poniżej pasa - jak to z ojcem Rydzykiem i "obrażeniem Pańskiego brata" - to wszystko koniec końców nie zdało egzaminu, a Lis nie potrafił z tej nieskutecznej ścieżki zejść w odpowiednim momencie.

Kaczyński pokazał wszystkim, że się zwyczajnie nie boi. Przyszedł, miał odwagę zmierzyć się z absolutnie nienawistnym wobec niego "dziennikarzem-politykiem". To było mimo wszystko w tej kampanii potrzebne. Teraz powinniśmy zobaczyć debatę Pospieszalski - Tusk. Ups, przepraszam, wywiad...

"Państwo funkcjonuje normalnie, przecież z Moskwy sprowadzono ciała ofiar" - Marszałek Stefan Niesiołowski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości