Myślę, że premier zrobił to podświadomie, ale trudno - jedynie takie komunikaty być może są szczere. Tak czy inaczej - jego mały happening podczas ceremonii wręczenia nagrody Człowieka Roku magazynu Wprost powinniśmy odbierać chyba jako przemiłą kpinę z dziennikarza Lisa.
Tusk z liskiem w dłoni - czy może być bardziej widowiskowa wizualizacja wzajemnych stosunków i bardziej przekonujące pokazanie, że Tomasz Lis jest po prostu zwykłą maskotką władzy?
Na miejscu Tomasza Lisa chyba zakończyłbym karierę. Rację ma prof. Godzic, który powiedział, że tego typu manifestacja uczuć premiera powinna być dla dziennikarza pocałunkiem śmierci. Myślę jednak, że prof. Godzic miał na myśli inne odczytanie tej jakże przewrotnej metafory.
Tak się też zastanawiam - w kontekście zakładanego a priori wszędzie i zawsze profesjonalizmu Lisa - czy jest normalne, że za takiego jest uważany facet, który jak na razie z większości miejsc w których pracował - chyba tylko poza tvp - został zwyczajnie zwolniony?
