Michał Wojciechowski Michał Wojciechowski
657
BLOG

PO CO TATA

Michał Wojciechowski Michał Wojciechowski Kultura Obserwuj notkę 0

W Polsce rozpowszechniony jest przesąd, że wychowanie dzieci to sprawa kobiet. Wierzą w to i one, i mężczyźni. Skutki wychowawcze i społeczne tego stanu rzeczy są złe.

Widać, że to przeważnie matki pilnują odrabiania lekcji, prowadzą do szkoły, kościoła i przychodni, uczą pacierza itd. Na wywiadówkach ojcowie są znaczną mniejszością. Szkolnictwo jest sfeminizowane. Dlaczego wszyscy myślą, że to normalne?

Przesądowi temu, przekonaniu, że dziecko przynależy raczej do matki niż do ojca, sprzyja uznawanie go przez obie strony. Najpierw ojcowie. Typowy polski tata po powrocie z pracy siada przed telewizorem lub komputerem, a z dziećmi mało rozmawia. Kłopoty wychowawcze zostawia żonie. Telewizor zresztą dominuje nad życiem rodzinnym, bo zamiast patrzeć na swoje twarze i rozmawiać, wszyscy spoglądają ku ekranowi.

Brak ojca najwyraźniej widać oczywiście w rodzinach rozbitych czy przy dzieciach nieślubnych. Dotyczy to około trzech milionów polskich dzieci. Pierwszą przyczyną dezercji ojców wydaje się niedojrzałość. Wielu nie miało dobrego przykładu własnego ojca. Przedłużanie nauki i zależności od rodziców sprzyja infantylizmowi, a życie seksualne młodocianych zaczyna wręcz uchodzić za prawo człowieka. Stąd przedwczesne w gruncie rzeczy rodzicielstwo, rozwody, niewydolność wychowawcza.

Potem przyczyny ekonomiczne. Dziś zaznacza się nieobecność ojców zarabiających na rodzinę za granicą. W warunkach wysokich podatków i bezrobocia utrzymanie dzieci staje się dotkliwym ciężarem. Dorosłe dzieci rozwiedzionych rodziców jako przyczynę ich rozwodu wskazują na pierwszym miejscu niedostatek, choć statystyki sądowe eksponują „niezgodność charakterów”.

Zarazem matki często uważają swoje pierwszeństwo za normalne. Chcą, by mąż dawał na dom czy w nim pomagał, ale nie starają się o jego zainteresowanie dziećmi. Nieraz wręcz przeciwnie, chcą wychowanie zmonopolizować (ewentualnie z pomocą babci). Po rozwodzie tym bardziej. Spotkałem troskliwą skądinąd matkę zadowoloną z tego, że były mąż nie interesuje się synem, a ten mówi do niego „proszę pana”! Tylko alimenty?

Argument jest zwykle taki, że ojciec jest nieodpowiedni, co jednak dość często okazuje się nieprawdą. Czasem zarzuty są fałszywe. Czasem ojciec zawiódł w momencie rozwodu, ale poniewczasie dojrzał do odpowiedzialności za dzieci. Trzeba to popierać. I w małżeństwie, i po rozwodzie pomaga dzieciom poprawa relacji między rodzicami, komunikacja między nimi oraz modelowanie dobrych postaw.

Po drugie, choćby ojciec miał wady, coś jednak dziecku daje. Lepszy tata taki sobie niż żaden. Poza skrajnymi przypadkami (choroba umysłowa, nie leczony alkoholizm, przestępstwo zagrażające dzieciom) jego izolacja od dziecka jest bezzasadna. Inny argument: jeśli ojciec bywa rzadko, to dziecko tęskni za nim i cierpi. To już lepiej wcale? Nie, częściej! A jeśli kontakt jest rzadki, powinien być intensywny i emocjonalny. Okazuje się bowiem, że dłuższą metę puste miejsce zamiast ojca szkodzi. Da się odzwyczaić dziecko od taty, ale długofalowe skutki są złe.

Dziecko chowane bez ojca ma problem z tożsamością i z założeniem własnej rodziny. Nie zna z domu prawidłowej relacji w małżeństwie, nie widzi ojca, który kocha matkę, ani matki kochającej ojca. Syn nie ma ojca jako wzoru ojcostwa dla siebie, a córka ojca jako opiekuna i partnera w rozwoju. Nieznajomość i nieobecność ojca bywa źródłem niepokoju, depresji i kompleksów. Samotna matka często traci poczucie własnej wartości, co się przenosi na dzieci.

Dziadek nie zawsze może zastąpić ojca. Drugi mąż czasem wypełnia lukę, ale oznacza to także szkodliwą lekcję, że małżonka wolno zmienić. Zazwyczaj mniej jest troskliwy niż prawdziwy ojciec. Dzieci nieraz źle znoszą „nowego chłopaka mamy” czy „wujka”. Wielkim wstrząsem może być odkrycie, że prawdziwym ojcem jest kto inny, bądź dostrzeżenie krzywdy ojca.

A pozytywnie, dobra relacja z ojcem sprzyja poczuciu bezpieczeństwa, umiejętności radzenia sobie w życiu, wynikom w nauce itd. Skłóceni rodzice nie wiedzą, jakie ich dziecko mogłoby być, gdyby miało więcej taty! Nie widzą utraconych szans. Lekceważą też statystyki, które dowodzą, że narkomania, przestępczość, zboczenia płciowe i prostytucja dużo bardziej zagrażają dzieciom chowanym bez ojca. Nam się to nie zdarzy, myślą sobie.

Przy całkiem małych dzieciach, którymi mama zajmuje się z konieczności stale, jej większa rola ma oczywiście usprawiedliwienie, choć maluchy chętnie łażą również po tacie. Skoro matka w większym stopniu kształtuje w dzieciach postawy wewnętrzne, uczucia i empatię, pozostaje ważniejsza we wcześniejszych latach życia dziecka, gdy formują się te cechy. Gdy mężczyzna idzie do pracy, a kobieta zostaje w domu, matka jest tym ważniejsza.

Jednakże, chociaż ojciec pracuje, są jeszcze wieczory i weekendy. Wtedy trzeba zawołać: więcej taty! Zwłaszcza gdy dzieci podrosną. Ojcowie odgrywają bowiem większą rolę w kształtowaniu relacji do świata zewnętrznego, odpowiedzialności, samodzielności, wymagań, pracy, życia umysłowego, a także przy dyscyplinowaniu emocji wieku dojrzewania. Wychodzeniu spod skrzydeł mamy powinien towarzyszyć tata. Nie spłaszczajmy tego do pogrania z synem w piłkę!

Skąd bierze powszechne pomijanie lub negowanie nieuniknionych psychobiologicznych prawidłowości co do ojcostwa? W małżeństwach często chodzi o niewiedzę i lenistwo. Po rozwodzie ze strony ojców częsty jest też brak odpowiedzialności: facet opuszcza żonę z małymi dziećmi, bo uciążliwe, a potem zabiera je raz na miesiąc na weekend.

Przede wszystkim jednak skłóceni rodzice przenoszą swój konflikt na dzieci. Jeśli mąż nie chce spotykać skrzywdzonej żony, unika i dzieci. Gdy ona nie chce go widywać, argumentuje, że i dzieci nie powinny, powołując się na ich dobro. Czasem przez ograniczanie byłemu mężowi kontaktu z dziećmi chce go ukarać. Zdarza się także, że kobieta, która ma do męża większą urazę albo go zdradziła, woli, żeby i on stracił zainteresowanie dla niej i dzieci, nie przeszkadzał jej przy nowym „partnerze”; jeśli jest inaczej, uznaje jego wytrwałość za natręctwo.

Emocje biorą tu górę – dlatego nawet kobiety z wykształceniem psychologicznym i pedagogicznym potrafią wypychać ojca z życia dzieci, a potem to samo doradzać innym. Nieświadomie wybierają model rodziny promowany przez ideologię feministyczną: matka z dzieckiem, prawo do zmiany partnerów, ojciec czasem wpuszczany do domu, albo i nie.

Rezultat tych zjawisk ilustruje przykład z książki „Ojciec – reaktywacja!” (polecam). Na stu mężczyzn tylko dwóch podniosło rękę na pytanie, czy wspaniale oceniają swojego ojca. Ale ten przykład ma jeszcze drugie dno. Nie padło takie samo pytanie do córek. O tym, że i one potrzebują ojca, jeszcze bardziej się zapomina. Tymczasem jest to „pierwszy mężczyzna w życiu kobiety”. Przykład. Ojciec wyjechał, matka z nim zerwała, sześciolatka go już nie pamięta. Pierwsze jej słowa do taty, gdy zadzwonił na urodziny: „Wiesz co, tęsknię za tobą”. Dziecko wie, czego mu potrzeba, czasami lepiej niż rodzice.

Ręka w rękę z błędami rodziców idzie nieraz szkodliwe działanie organów państwowych. Władza uznaje rodzinę za teren przemocy, za którą uważa zwykłe karcenie dzieci – taka polityka wymierzona jest przeciwko ojcom, którzy zgodnie ze swoją rolą w rodzinie stawiają wymagania. Instytucje opieki społecznej przejawiają podejrzliwość wobec ojców.

Rozwody są dość łatwe do uzyskania, przy czym w procesach rozwodowych w około 97% przypadków opieka nad dziećmi przypada matce, a nie ojcu (w USA w połowie!). Zdarza się świadome przyznawanie dzieci matkom alkoholiczkom czy chorym umysłowo oraz skandaliczna dyskryminacja ojców.

Skądinąd wydziały rodzinne sądów są sfeminizowane i stronnicze na rzecz kobiet – sam kiedyś spotkałem orzekającą w takich sprawach panią, która oświadczyła, że z zasady i zawsze bierze stronę kobiet. To między innymi tłumaczy, dlaczego ponad 90% pozwów o rozwód wnoszą kobiety. Przegrywając wewnątrz małżeństwa jako strona słabsza, spodziewają się wygrać w sądzie i zachować dziecko. Sąd przeważnie kieruje się dobrem i życzeniami kobiety, a nie dzieci (wbrew temu, co mówi prawo na temat pierwszeństwa dobra dziecka i równości rodziców). Na dodatek wychowywanie dziecka samemu może przynieść oszczędności w podatkach oraz ułatwić uzyskanie przedszkola czy zasiłku. Władza państwowa popycha więc w tym kierunku.

Problem dzieci pokrzywdzonych przez oddzielenie od ojców oraz ojców odpychanych od dzieci jest niestety w polityce społecznej, mediach i duszpasterstwie prawie nieobecny i tylko nieliczne organizacje społeczne się nim zajmują (Stowarzyszenie Centrum Praw Ojca i Dziecka, polecam jego stronę internetową). Jaśniejszy punkt to żądanie od rozwodzących się rodziców określenia przyszłych obowiązków wychowawczych obojga, choć zarazem bardzo źle stoi egzekwowanie prawa dzieci do kontaktu z ojcem.

Zainteresowanie medialne dla losu kobiet jest jakieś stukrotnie większe. Rzecznik praw dziecka, który powinien stale mieć na względzie relację dziecka z ojcem, pamięta raczej o obowiązkach alimentacyjnych ojców niż o ich prawach i obowiązkach wychowawczych. Rzecznik praw obywatelskich milczy, tak samo pełnomocnik do spraw równego traktowania.

A teraz przykład podobny do cytowanego poprzednio. Przełożony zakonny mówi, że na pytanie o dobre relacje z własnym ojcem spośród dwudziestu nowicjuszy zgłosiło się trzech. I jak z nich zrobić duchowych ojców, którymi mają zostać? To nie koniec problemów religijnych związanych z kryzysem roli ojca w rodzinie. Uczymy, że Bóg jest Ojcem. Tymczasem dla dziecka ojciec to często ktoś nieobecny i źle widziany – a nie żywiciel, opiekun i wychowawca.

A nauka Pisma Świętego i chrześcijaństwa jest tu jednoznaczna. Dekalog każe czcić ojca i matkę. Przykazanie miłości Boga jedynego ojciec ma wszczepiać synom (Pwt 6, 7). Synu mój, słuchaj karcenia swojego ojca, nie odrzucaj pouczenia swej matki (Prz 1, 8). Jak wychowuje człowiek swego syna, tak Pan, Bóg twój, wychowuje ciebie (Pwt 8, 5). Daleko jesteśmy od tego punktu odniesienia.

A Jan Paweł II podsumował to tak: Miejsce i zadanie ojca w rodzinie i dla rodziny mają wagę jedyną i niezastąpioną. Jak uczy doświadczenie, nieobecność ojca powoduje zachwianie równowagi psychicznej i moralnej oraz znaczne trudności w stosunkach rodzinnych (adhortacja Familiaris consortio, nr 25).

Źródło: warszawski tygodnik katolicki IDZIEMY 2012 nr 46, z modyfikacjami

Pamiętam, że o prawdę i Polskę trzeba się bić. Nie lubię Warszawy i odwracania kota ogonem. Lubię rodzinę i przyrodę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura