Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
8310
BLOG

Pomyliłem się (naprawdę!)

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 181

Na pewno wielu z Państwa z niedowierzaniem przeczytało tytułowe zdanie: nie, nie dlatego, by moja pomyłka była czymś niewyobrażalnym, ale raczej dlatego, ze moje przyznanie się do pomyłki nie jest czymś naturalnym. No ale „a man has to do what a man has to do” (tłumaczenie dla pewnego Wiceprezesa: „jak trzeba to trzeba”), więc niniejszym muszę tu przyznać się do okropnej pomyłki, jaką popełniłem niedawno w związku z partią polityczną PiS i jej Prezesem.

Wiem, że po raz kolejny zaraz usłyszę potężny, chóralny ryk świętego oburzenia na to, że znów piszę o PiS i Jarosławie Kaczyńskim – bo jak wiadomo, o PiS wolno pisać tylko PiS-owcom plus Fruwającemu Ornitologowi (a może Zapylającemu Botanikowi? – już nie pamiętam).  Chętnie przyłączyłbym się do Ślubów Panieńskich, złożonych sobie wzajemnie przez dwie niezależne dziennikarki, że już nigdy nie napiszą krytycznie o Jarosławie, bez względu na to, co powie albo zrobi. (Chociaż o krytykach Jarosława - jak najbardziej można, np. pod hasłem „Złożyć donos na Krzywonos”, że mało lotna, nie fruwa zatem jako ten ornitolog albo inne ptaszę). No, ale nie mogę, a mam trzy powody.

Powód pierwszy, znany doskonale bywalcom Salonu24, jest najbardziej oczywisty: chorobliwa nienawiść, opętanie „wścieklizną” (by użyć formuły neo-platońskiego filozofa profesora Legutko) i niska chęć przyłączenia się do medialnej nagonki. To jest na tyle jasne, że tematu nie trzeba dalej rozwijać.

Drugi powód, zdiagnozowany celnie przez blogerkę Ufkę, wynika z doraźnego a pilnego zamówienia politycznego. Otóż jak Ufka napisała jakiś czas temu w pewnym komentarzu, skoro zostałem „wezwany” (czego przejawem był jakiś mój wpis), to znaczy że we wiadomych kręgach zarządzono: ”Wszystkie ręce na pokład”. Tak istotnie było: wystawcie sobie Państwo (a jak nie chcecie wystawiać, to wyobraźcie sobie), leżę sobie najspokojniej w świecie na plaży na rajskiej wysepce na Południowym Pacyfiku, chyba jakieś kondominium, a tu telefon wytrąca mnie z alkoholowego stuporu: „Co Wy tam, Sadurski, się *** [tu niecenzuralne słowo]. Kaczyński wygrywa jedne wybory za drugimi, w sondażach rośnie mu w geometrycznym tempie, a Wy siedzicie cicho, czerwono-różowego salonu nie wspieracie?”. Wiem, skądinąd, że zlecenie to przyszło prosto z Moskwy, a groźba, że Kaczyński może wygrać kolejne wybory, już chyba czwarte z rzędu, naprawdę przeraża nie tylko obecne przypadkowe władze w Warszawie (które zresztą podobno mają lada dzień podać się do moralnej dymisji, za wiadomą zbrodnię w sensie potocznym), ale także Kreml, Brukselę i komunistę Obamę.

Jest jednak też powód trzeci. Otóż tuż przed zakończeniem kampanii prezydenckiej napisałem byłem w Rzeczpospolitej artykuł, w którym przeprowadziłem pewną subtelną analizę politologiczną, którą niniejszym muszę odwołać – mam zatem wobec czytelników dług. W tej analizie, którą każdy może przeczytać sobie tu:

http://www.rp.pl/artykul/504089.html

wywodziłem, że w kampanii prezydenckiej Jarosław Kaczyński zdecydował się na bardzo racjonalną i długofalową zmianę strategii partyjnej, i że wieszczy ona ustawienie się PiS-u na pozycji prawicowej i tradycjonalistycznej z punktu widzenia obyczajowo-prawnego (tudzież euro-sceptycznej), ale względnie lewicowej w płaszczyźnie ekonomiczno-socjalnej. Ponieważ – dowodziłem – na taką formację polityczną jest w Polsce duże zapotrzebowanie (tradycyjne wartości plus krytyka liberalizmu ekonomicznego plus umiarkowany euro sceptycyzm, wyrażający się w haśle: „subsydia – tak, integracja polityczna – nie”), reorientacja PiSu, tak widoczna w kampanii, jest racjonalna i obliczona na dłuższą metę i oznacza, że w Polsce utrwali się scena polityczna z partią prawicowo-liberalną (PO) po jednej stronie) i dwiema partiami lewicowymi (lewicowo-tradycjonalistyczną i lewicowo-progresywną) po drugiej.

Mój artykuł zaczynałem pompatycznie:

"Na dłuższą metę równie ważnym efektem wyborów prezydenckich 2010 co zwycięstwo Bronisława Komorowskiego - zwycięstwo, które przyjmuję z uczuciem zadowolenia i ulgi - jest metamorfoza PiS wynikająca ze strategicznej decyzji Jarosława Kaczyńskiego o odejściu od linii politycznej, którą skrótowo można nazwać linią IV RP. Metamorfoza ta, wymuszona przez dość racjonalną kalkulację polityczną dokonaną przez prezesa PiS w kontekście tych konkretnych wyborów, będzie miała skutki długofalowe, obejmujące niewątpliwie także wybory parlamentarne 2011, a także scenę polityczną, która się wyłoni po wyborach 2011 (… ) Kluczowe pytanie dotyczy tego, czy przemiana PiS z partii zapiekłej, małostkowej, podniecającej się brudami przeszłości w umiarkowaną partię lewicowo-tradycjonalistyczną (łączącą mocny program socjalno-roszczeniowy z tradycjonalizmem obyczajowo-prawnym i niechęcią do świeckości państwa) na trwałe przemebluje polską scenę polityczną i przygotuje grunt pod nowy krajobraz polityczny, w którym odbędą się najbliższe wybory parlamentarne."

Komentując wówczas ten fragment mojego artykułu, redaktor Witold Gadomski oceniał w GW:

Obawiam się, że ocena pana profesora odnośnie pozytywnej metamorfozy Jarosława Kaczyńskiego i PiS jest trochę naiwna. Przegrany kandydat PiS jest gotów dokonać każdej wolty (a nie metamorfozy), byle zyskać kolejne grupy elektoratu”.


- „Trochę naiwna”? To za słabo powiedziane. Całą tę analizę można teraz o kolano potłuc, bo opierała się ona na założeniu nie wyartykułowanym co prawda, ale dla niej kluczowym, a mianowicie że Prezes jest osobnikiem racjonalnym, a zatem działa zgodnie z politycznymi interesami swoimi i swojej partii, polegającymi na maksymalizacji szans wyborczych. To wszystko, co stało się już po przegranych przez niego (choć przecież minimalnie) wyborach świadczy o tym, że było to założenie absurdalnie nieracjonalne, a zatem i całe dalsze rozumowanie na nim oparte musiało być skażone błędem: zupełnie jak, w pewnych teoriach ekonomicznych, założenie o racjonalności zachowań konsumenta infekuje resztę rozumowania wirusem nieracjonalności. Gdy Prezes, z odgrywania polityka rozsądnego, umiarkowanego i konstruktywnego (oda do przyjaciół Moskali, koniec wojny polsko-polskiej, itp.) znów wrócił do swej ulubionej roli Jarka Burczymuchy, uznać musiałem, że moja analiza okazała się całkowicie błędna, a wierszówkę za artykuł powinienem przekazać na jakiś cel dobroczynny, np. na ochronę „PiS-owskich” liberałów przed wymarciem.

Miarą mojej pomyłki jest wyznanie, uczynione dumnie i raczej bezwstydnie przez Jarosława Kaczyńskiego we wczorajszym wywiadzie dla Rzeczpospolitej (obok rozmaitych dobrze znanych już fochów i dąsów o „kręgach” i „sferach”, z którymi Prezes nie chce mieć nic do czynienia – zabawnych w ustach Prezesa plebejskiej w końcu partii), a mianowicie, że dokonywana w czasie kampanii przez Zbigniewa Ziobro krytyka tejże kampanii była… robiona na polecenie jego samego, tzn. Prezesa. Na wszelki wypadek zacytuję to niesłychane wyznanie in extenso:

“Strona liberalna miała żal, że nie rozliczył pan Zbigniewa Ziobry, choć on też udzielił wywiadu, gdzie krytykował kampanię.

-      Ziobro działał na moje osobiste polecenie.

Mógł skrytykować kampanię?

-      Mógł, bo takie dostał polecenie”.

 

Oto w tej jednej, króciutkiej wymianie, JK zrobił w konia i całkowicie zdezawuowal:

 

1.      Szefów kampanii (bo okazuje się, że w trakcie kampanii JK podpuszczał wiceszefa partii przeciwko osobom odpowiedzialnym za kampanię, co nie tylko – jak widać teraz – utrudniało im pracę, ale także dowodziło wyjątkowej wobec nich nielojalności i braku zaufania, a skoro im nie ufał – to po co powoływał na te funkcje?);

2.      Zbigniewa Ziobro – bo przedstawił go jako sterowaną przez Prezesa kukiełkę, niesamodzielnego chłopaka na posyłki, którego publiczne wystąpienia od teraz trzeba czytać jako dokonywane „na polecenie” Prezesa: kto jeszcze zechce traktować go poważnie? (pomijam już odrywanie go od nauki języka angielskiego, co było – jak pamiętamy – misją zleconą Ziobrze przez Prezesa na czas pobytu w Brukseli)

3.      Samego siebie – bo pokazał, że program, jaki prezentował w kampanii, był całkowicie nieszczery i prezentowany w złej wierze, a zatem on sam nie może być traktowany poważnie, bo może nie zgadza się z tym, co akurat w danej chwili mówi.

 

 

 

Pomijam już nieuczciwość względem wyborców i obserwatorów, którzy przecież mogli przez chwilę uznać, że kampania prowadzona jest szczerze i w dobrej wierze - przypuszczenie, jakie od teraz trzeba będzie traktować jako absurdalne. Ten splot nieuczciwości, manipulacji, podjudzania jednych na drugich i nieufności do najbliższych współpracowników, może w oczach niektórych uchodzić za przejaw politycznego sprytu. Jarosław Kaczyński jest, być może, Genialnym Strategiem, Polityczną Super-gwiazdą a także Najwybitniejszym Polskim Mężem Stanu od czasów Władysława Laskonogiego, ale żadnych wyborów już nie wygra (do czego oczywiście przyczyni się wściekła nagonka itp.), a w jego szybkim biegu w kierunku ostatecznej kompromitacji coraz mniej ludzi chce mu towarzyszyć. Jedni po drugich odpadają: partyjni „liberałowie”, latający motyloznawcy, wkrótce pora przyjdzie na muzealników, neo-platonistów z UJ i teologów politycznych, a także Krakowiaków i Górali. Zostaną tylko Damy (ale bez huzarów) ze Ślubów Panieńskich i Zbigniew Ziobro, gdy już wróci z misji uczenia się języka angielskiego w Brukseli.

                        Ale ten Pan nigdy już nikogo nie pozbawi złudzeń

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka