Po kilku wpisach na tematy ostro kontrowersyjne (Michnik, kłamstwo oświęcimskie, walka z homoseksualizmem), dziś będzie o czymś łagodnym, nie-kontrowersyjnym, nie prowadzącym do sporów. Czyli o karze śmierci.
Ale tylko o jednym, jedynym jej wycinku: nie będzie więc o tym, czy odstrasza ona potencjalnych zabójców (moim zdaniem: nie odstrasza), czy jest wymogiem sprawiedliwości tzw. retrybutywnej (moim zdaniem, nie jest) i czy rodzi grozbę omyłek sądowych, prowadzących do nieodwracalnych w skutkach tragedii (moim zdaniem – rodzi). O tym dziś nie chcę pisać – może innym razem.
Chodzi mi tylko o jeden jedyny aspekt tej sprawy, a mianowicie o jej wymiar “europejski”. Tytułowa parafraza znanego hasła, rzuconego swojego czasu w Sejmie przez polityka PO, nie ma oznaczać, że albo będziemy w Brukseli (czyli w Unii) albo czeka nas śmierć (oczywiście, symboliczna), ale że musimy wybrać: albo trwanie w Unii, albo przywrócenie kary śmierci.
I nie jest to temat akademicki albo wymyślony dla sprowokowania kolejnej debaty. Został wywołany przez samego premiera Jarosława Kaczynskiego, który znów w niedawnym przemówieniu tę sprawę wywołał. Kaczyński i najbliżsi mu politycy regularnie starają się wrzucić kwestię kary śmierci na polityczny porządek dnia – nie na tyle poważnie, by ktoś ich mógł podejrzewać że robią to w dobrej wierze, ale w sam raz na tyle, by mobilizować poparcie dla swej partii. Bo to gwarantowany “vote winner”.
Otóż chcę tu powiedzieć z całym przekonaniem:
CZŁONKOSTWO W UNII EUROPEJSKIEJ JEST NIE DO POGODZENIA Z KARĄ ŚMIERCI. ABSOLUTNIE I JEDNOZNACZNIE.
Jest to po prostu stwierdzenie treści jednoznacznych przepisów prawa unijnego, nie pozostawiających miejsca na żadne dwuznaczności. Traktat o UE, w artykule 6, wylicza Europejską Konwencję Praw Człowieka jako jedną z podstaw wspólnych wartości państw członkowskich; w innym artykule (bodajże 47) nawiązuje do tego, jako do kryteriów członkowstwa. Europejska Konwencja rozumiana jest integralnie, jako obejmująca także protokół, wykluczający karę śmierci w czasie pokoju.
Zresztą konsultowałem sprawę z innymi prawnikami UE, by upewnić się, że moja interpretacja nie jest stronnicza, naznaczona moim własnym stosunkiem (negatywnym) do kary śmierci i wszyscy się zgadzają. Członkostwo w Unii wyklucza karę śmierci.
W związku z tym, każdy z nas (w tym także premier Kaczyński) ma do wyboru jedno z następujących stanowisk:
1. “Tym gorzej dla Unii, tym lepiej dla kary śmierci”. Wprowadzamy karę śmierci, a dodatkowym “bonusem” będzie opuszczenie znienawidzonej Unii.
2. “Trudno, wprowadzenie kary śmierci jest opłacalnym kosztem, rekompensującym utratę korzyści, wynikających z członkowstwa unijnego”.
3. “Przydałoby się wprowadzić karę śmierci, ale per saldo nie opłaca się dla niej ryzykować wyjście z Unii”.
4. “Członkowstwo w Unii jest rzeczą ważną i pozytywną, a dodatkowym “bonusem” jest wykluczenie kary śmierci”.
Które stanowisko wybrałby premier Kaczyński, a także jego ministrowie – np. Pan minister Ziobro? Pytanie to kieruję m.in. do Pana Jacka Czabańskiego, doradcy ministra, a mojego współ-blogera tu w Salonie24.
Które stanowisko wybierają Państwo?