Gdy po bardzo długim locie dotarłem wreszcie do Nowego Jorku (no wiem, już kiedyś napisałem felieton, który podobnie się zaczynał, ale skoro Historia może się powtarzać, to i ja mogę), po zaspokojeniu podstawowych potrzeb konsumpcyjnych poczułem pilną potrzebę zanurzenia się w mainstreamie polskiego dyskursu politycznego: rozważnego, umiarkowanego i rozsądnego. Wystukałem sobie – co oczywiste – adres Salonu24 i wystawcie sobie państwo (a jeśli sobie już wystawialiście, to przynajmniej wyobraźcie sobie), otrzymałem następującą odpowiedź:
„Domain banned for Extremism Content”
Nie wiem nawet czy jest to prawidłowo po angielsku; Salon24 jak wiadomo roi się od ekspertów-anglistów, ale proszę ewentualne obiekcje zgłaszać do odnośnych władz amerykańskich. Ja w każdym razie nie miałem czasu zastanawiać się nad gramatyka, bo moja wyobraźnia – nie da się ukryć, nieco nadszarpnięta długim lotem – podsuwała mi coraz bardziej koszmarne hipotezy na temat wpisów, które mogły skłonić funkcjonariuszy najświetniejszej demokracji na świecie do zablokowania dostępu do Salonu24, jako to:
· Igor Janke napisał być może, że skoro Rosja dała nam „w pysk” raportem MAK-u, to teraz my musimy oddać w ten ruski pysk – co zostało odczytane przez amerykańskich analityków z wiadomej agencji jako wezwanie do terroryzmu międzypaństwowego;
· Łukasz Warzecha zagroził, że jeśli Prezydent Warszawy wyznaczy kolejnego buspasa, to on będzie nie tylko to ignorował, ale wręcz będzie jechał pod prąd, a nawet wspak – co zostało uznane jako gloryfikacja piractwa drogowego;
· Pani Teresa Bochwic ostrzegła, że jesli partia zdrajców i sprzedawczyków będzie nadal używała nielegalnie nazwy „Polska Jest Najważniejsza”, to grupa emerytów, która w kawiarni Harenda założyła była stowarzyszenie o tej nazwie, zacznie obrzucać - nie bacząc na koszty – polityków ze zdradzieckiej partii ciasteczkami z kawiarni Harenda (szczególnie: szarlotkami z kremem i wuzetkami) – co zostało uznane przez wiadomych analityków również za groźbę terrorystyczną.
· Bloger Chevalier nadal musiał tłumaczyć się ze swych związków z partią o nazwie KPP, która figuruje w katalogach amerykańskich agencji wywiadowczych jako organizacja terrorystyczna…
Jak widzą Państwo, niesforna wyobraźnia podsuwała mi coraz to bzdurniejsze wyjaśnienia – jak to w życiu – owej internetowej blokady. Blokada ta miała miejsce w komputerze w hotelu przylotniskowym. Na szczęście następnego dnia – czyli dzisiaj – znalazłem się w instytucji oświatowej stopnia wyższego, na dodatek o profilu prawniczym (czyli w tzw. elitarnej szkole prawa w Nowym Jorku), która chroniona jest przez Pierwszą Poprawkę, a zatrudnione tu papugi nie pozwoliłyby sobie na takie ograniczenia wolności słowa. Zajrzałem zatem ponownie do S24, a tu znalazłem m.in.:
· Wpis Aleksandra Ściosa zatytułowany „Jak zdetonować smoleńską bombę?”
· Wpis blogera “Free Your Mind” zatytułowany “Z punktu widzenia zamachowca”… itp.
No więc teraz już się nie dziwię. Ale bardzo proszę: baczcie Panowie na tytuły, nie narażajcie miłośników S24 na kłopoty, spowodowane Waszą semantyczną dezynwolturą!
Z tego wszystkiego, aby się wyciszyć, wyszedłem pochodzić po dzielnicy, a tam w klubie Blue Note – wszelki duch Pana Boga chwali! – Blood, Sweat and Tears! To oni jeszcze żyją? Jeszcze grają? Jeszcze śpiewają? Wszak, gdy byli w Polsce – było to wieki temu! Igora Janke jeszcze nie było na świecie; Adam Michnik (jak zawsze zresztą) paktował z komuną; Jarosław Marek Rymkiewicz wadził się z czerwonymi…
No więc żyją i grają. I jak pięknie! Choć tak naprawdę liczy się tylko jedna pozycja, „Spinning Wheel” rzecz jasna. Zagrali przecudnie.
Jak w dawnych złych czasach, gdy Chevalier zakładał kolejne frakcje w KPP…