olgerd olgerd
546
BLOG

Śniło mi się we śnie, że nie śpię

olgerd olgerd Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

Michela Leirisa czytam ostatnio, jego sny, które zapisywał skrupulatnie przez wiele dziesięcioleci. Może Francuz śnić o szalonych rzeczach, to co, Polakowi nie wolno? Też zapisałem swój sen, ostatni, z tej nocy.

Szedłem środkiem ulicy Kościuszki w Olkuszu. Nic nie jechało, więc to mogło się dziać nocą, ale jakoś nie było to ustalone. Zobaczyłem w oknie księgarni Marka Turleja, siedział i patrzył przed siebie; zaszedłem do niego. Ale kiedy otworzyłem drzwi, to jego już nie zastałem. Patrzyła na mnie Jowita. Poza nią i mną nikogo nie było, ale panował rumor, hałas setek głosów, który powodował, że ledwo słyszałem to, co mówiła Jowita. A spytała: „Przyszedłeś po książkę?”. Ja, tradycyjnie zażartowałem, że nie, że „wolałbym pół kilo schabu i kilo wołowego bez kości”. Ona nic m i nie odpowiedziała na mój czerstwy żart, tylko wyciągnęła spod lady jakiś tom. To była nieznana mi książka Kafki. „Nawa książka klasyka biurokracji” – przeczytałem na obwolucie. Ucieszyłem się; wcale nie byłem zdziwiony tym, że martwy od niemal stu lat pisarz wciąż jest czynny zawodowo. Tytuł książki: „Bajki”. Cały czas w uszach miałem ten hałas. I wtedy, gdy wziąłem do ręki nową książkę Kafki, te jego „Bajki” odezwały się do mnie ludzkim głosem: „Kup mnie, kup mnie. Nie będziesz żałował. Utulę cię do snu. Wprowadzę do krainy baśni” - mówiła książka jakimś mało przekonywującym głosem, który mógłby należeć do urzędnika niskiego szczebla Podświadomie rozumiałem, że jestem w śnie i to, co się dzieje, nie dzieje się naprawdę, a mimo to dawałem się zwodzić. Popatrzyłem na Jowitę, to jest w miejsce, w którym przed momentem była, ale jej już tam nie było. Nie zdziwiło mnie to, a nawet uspokoiło. W tej chwili głosy, które dotąd stanowiły jednolity szum, zamieniły się w zrozumiałem dla mnie fragmenty książek, które kiedyś czytałem. Najgłośniejszy był taki fragment: „Książę Pisk miał mleczne zęby, które go bardzo bolały. Zawezwał kowala i dając mu trzos pełen złotych rubli, kazał książęcej mości czyli sobie wyleczyć bolący trzonowiec. Kowal uderzył księcia młotem w sam środek łysej głowy. Książę osunął się bez ducha na podłogę wyłożoną perskim dywanem. Tam znaleźli go szwajcarscy gwardziści; widząc księcia na ziemi okryli go szkockim kocem, żeby nie złapał wilka. Tymczasem kowal, który podrywając do buntu masy chłopskie wszczął rewolucję, podszedł ze swymi wojskami pod mury pałacu księcia Piska. „Wyjdź tchórzu do okna! – krzyczał kowal. Książe nie wychodził, bo spał, a gwardziści bali się go obudzić. W końcu jeden z nich, najmłodszy, zwany Zbyszkiem z Bolesławia, dobudził księcia i wyłuszczył sprawę. – Nie idę do żadnego okna. Co ja, papież jestem, ze by w oknach przesiadywać?! – zaprotestował książę Pisk”. Co dalej było z kowalem i księciem Piskiem nie wiem, bo przestałem czytać. Głos okazał się więc moim własnym. Bardzo mnie to zaskoczyło i – nie ukrywam – wystraszyło. Odwróciłem się do drzwi, szukając jakiejś drogi ucieczki, ale drzwi już nie było, tylko nieskończenie długi blat z gadającymi książkami. Zmaterializowała się Jowita. Patrzyła na mnie spokojnie. Ale ja nie mogłem się uspokoić. „A gadającego „Wielkopolskiego” nie macie? – zapytałem, żeby dać sobie trochę czasu na podjęcie jakiegoś kroku, bo wcale mi nie zależało na mojej książce. Jowita pokręciła przecząco głową: „Nie, „Wielkopolski” jest tylko w wersji analogowej i nie gada” – odpowiedziała. 

Szum się wzmagał: „Być albo nie być, oto jest pytanie, ty głupi chamie...” itd. Odwróciłem się jeszcze raz. Drzwi, widziałem to wyraźnie, ożyły. Kiedy mnie zobaczyły i domyśliły się  moich zamiarów poderwały się do ucieczki. Rzuciłem się w pogoń za drzwiami. Kilka razy byłem blisko, ale one i tak mi się wymykały. W końcu dałem za wygraną, bo się olbudziłem.

Najbardziej żałuję zawieruszenia książki Kafki, bo wtedy miałbym dowód, że to wszystko naprawdę mi się przyśniło.                     

 

olgerd
O mnie olgerd

Byłem cieciem na budowie, statystą filmowym, ratownikiem wodnym, ogrodnikiem, dziennikarzem itp. Obecnie "robię w sztuce". Nie oczekuję, że zmienię świat; problem w tym, że on sam, zupełnie bez mojego wpływu, zmienia się na gorsze. Mrożek pisał: "Kiedy myślałem, że jestem na dnie, usłyszałem pukanie od spodu". To ja pukałem! Poprzedni blog: http://blogi.przeglad.olkuski.pl/nakrzywyryj/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości