Wybory coraz bliżej więc chyba warto przypomnieć i tę notkę:
"Choć raczej - NIERYCHLIWY (oczywiście - ten nasz wyborca). Bo nie wydaje swoich wyroków przedwcześnie i pośpiesznie, a raczej "w porę" i po przyjrzeniu się temu, co "wyrabiają" lub co robią jego "wybrańcy".
Pisząc to, co zostało wyżej powiedziane, mam świadomość, że sam sobie zakładam swego rodzaju "pułapkę" ale podejmę ryzyko i spróbuję podjąć próbę uzasadnienia mojej opinii...
A więc - po kolei.
Gdy tylko pojawiły się warunki dla częściowo wolnego choć ograniczonego wyboru - w czerwcu 1989 roku - polski wyborca podjął ryzyko i dał szansę tym, którzy już od prawie dekady aspirowali do przyjęcia odpowiedzialności za losy Polski i w swojej masie ponieśli niemałe koszty za próby zrealizowania tych aspiracji. Wprawdzie czujny polski wyborca dostrzegał, że ówczesna zorganizowana opozycja - "strona społeczna" - czyni to idąc na zbyt daleko idące kompromisy ale miał prawo spodziewać się, że jest to raczej zabieg taktyczny, i że szybko przyjdzie "moment sprawiedliwości dziejowej".
Gdy okazało się, że tzw. "GRUBA KRESKA" odsunęła ten moment w nieokreśloną przyszłość, i że rozpoczęte przemiany odbywają się głównie kosztem tych, którzy i dotychczas stali na 'przegranych pozycjach, coraz szersze kręgi przegranych zaczęły cofać swoje poparcie dla NOWYCH-STARYCH GOSPODARZY kraju, a w kolejnych wyborach parlamentarnych większość z nich dopuściła do władzy nowych i starych "WŁAŚCICIELI POLSKI LUDOWEJ", uwiedziona ich obietnicami złagodzenia złych skutków "wybryków" polskich neoliberałów, kryjących się pod szyldem "SOLIDARNOŚCI"...
Gdy po 3-4 latach rządów post-komunistów, czerwonych i zielonych, obietnice te okazały się głównie PUSTOSŁOWIEM, a starzy-nowi władcy wykorzystali te rządy do skonsolidowania pozycji przedstawicieli "post-pe-er-el-owskiego obozu" - polski wyborca postanowił jeszcze raz dać szansę "solidarnościowcom", tym bardziej, że aspirujący do rządzenia byli skupieni wokół NSZZ "Solidarność", który budował społeczne zaufanie na legendzie 16 miesięcy "Karnawału lat 80-81 i oporu przeciwko juncie Jaruzelskiego. Niestety, sojusznikiem Związku była Unia Wolności z Balcerowiczem na czele..., więc już po 2 latach radykalnych i nikomu niepotrzebnych reform obóz rządzący się rozpadł, a po kolejnych dwóch - uległ kompletnej anihilacji, dzięki decyzjom polskiego sprawiedliwego wyborcy...
No i tenże sam wyborca postanowił jeszcze raz - OSTATNI - dać szansę post-komunistom, którzy jednak i tym razem swej szansy nie wykorzystali, gdyż skusiły ich "machloje" prawne dotyczące ustawodawstwa medialnego, o czym doniósł - z dużym opóźnieniem - "miastu i światu" nadredaktor A. Michnik, nagrywając propozycję w tym obszarze niejakiego Rywina, występującego w imieniu "ludzi trzymających władzę".
Nagłośniony donos nadredaktora na swych byłych "taktycznych sojuszników" ułatwił polskiemu wyborcy ostateczne odstawienie post-komuny od władzy i jej przejęcie przez prawicę - cokolwiek to znaczy - na prawie 14 lat, licząc do dnia dzisiejszego. W tym okresie polski wyborca dokonał jeszcze dwukrotnie udanego wyboru: w 2007r. odsuwając od władzy niezbyt udaną koalicję PiS z LPR i Samoobroną, a w 2015 - niewiele lepszą koalicję PO z PSL, która przez 8 lat rządziła "teoretycznym", nominalnym Państwem Polskim, wykorzystując MONOPOL MEDIALNY... W końcu i ten monopol nie pomógł, do polskich wyborców dotarła prawda o ich Kraju; pomogli im w tym liderzy rządzącej koalicji, nagrywając opinie o swoich rządach na kilometrach taśm...
I zaczęła się WIELKA PRZEMIANA, na miarę polskich potrzeb i możliwości...
To, co opisałem wyżej można uznać za KRÓTKĄ HISTORIĘ "POLSKIEJ DEMOKRACJI", po jej powrocie do naszego niełatwego Kraju. Gdy się ją porówna z innymi demokracjami, dojrzalszymi czy mniej dojrzałymi, a zachowania polskich wyborców ze sposobami politycznego postępowania wyborców innych krajów, po ZDJĘCIU ŻELAZNEJ KURTYNY ( lub, jak to woli, po OBALENIU MURU BERLIŃSKIEGO) W ŚRODKU EUROPY - to, jak mi się wydaje, historia ta nie rysuje się aż tak źle czy bezsensownie, gdyż PREZENTUJE PEWNĄ LOGIKĘ...
ALE, oczywiście, JEST MOŻLIWE, ŻE SIĘ MYLĘ..."