Witold Repetowicz Witold Repetowicz
1683
BLOG

Uznać niepodległość Kurdystanu!

Witold Repetowicz Witold Repetowicz Polityka Obserwuj notkę 19

 Polityka bliskowschodnia Obamy to seria katastrofalnych błędów, które nie są ani moralne ani tez nie służą interesom USA. Zakrawa na kpine to, że niedawno jeszcze Obama chciał bombardować pozycje Assada by wspomóc rebeliantów w Syrii, spośród których najsilniejszym ugrupowaniem jest ISIL a teraz chce bombardować ISIL by wspomóc Malikiego, który podobnie jak Assad jest sojusznikiem Teheranu. Zakrawa na kpinę to, iż Obama, w swoim czasie zacięty krytyk Busha, dziś niczym papuga powtarza słowa administracji swego poprzednika: „wszystkie opcje wchodzą w grę”. Gdy mówił to Rumsfeld brzmiało to poważnie, gdy mówi to Obama brzmi to tylko śmiesznie. Dziś Amerykanie nie mają już nic do ugrania w Iraku. To rezultat błędnej polityki administracji Obamy, która postawiła na Malikiego, na popieranie Bagdadu w sporze z Kurdami, a wycofawszy wojsko z Iraku ładowała kasę w kieszenie Malikiego i jego kliki łudząc się że coś z tego wyjdzie. Największym błędem było jednak dążenie do tego by za wszelką cenę zachować jedność Iraku. Wydaje się, że administracja Obamy wciąż chce do tego dążyć, co oznacza że niczego się nie nauczyła. Jedność Iraku nie przedstawia bowiem dzisiaj żadnej wartości. Abstrahując od tego co było celem pierwszej i drugiej wojny w Zatoce Perskiej to faktem jest to, że – wbrew lansowanej tezie że został tam tylko totalny chaos – dla ok. 20 % mieszkańców Iraku życie odmieniło się diametralnie na lepsze. Dla ok. 20 % mieszkańców Iraku okres opresji, mordów, ludobójstwa, niewoli skończył się i zaczął się okres wolności i gospodarczej prosperity. I te 20 % mieszkańców Iraku nie zieje nienawiścią do USA, nie przeklina Busha i jego interwencji, nie ma zamiaru wysadzać się w powietrze w jakichś zamachach terrorystycznych, nie tęskni za czasami Saddama Husseina. Te 20 % mieszkańców Iraku to Kurdowie. Niestety wiele osób, w tym media, cierpi na „ślepotę na Kurdystan”. Nie widzą Kurdów bo im nie pasują do tezy.

Pierwsza interwencja w Iraku i ustanowienie „no fly zone” nad częścią Kurdystanu umożliwiła Kurdom wyzwolenie części ich ziem w Iraku, druga interwencja w Iraku doprowadziła do pełnej niezależności irackiego Kurdystanu, który pozostał częścią Iraku wyłącznie formalnie. Amerykanie ustanowili taki porządek mimo oporu Turcji, która wtedy dostawała jeszcze drgawek na dźwięk słowa „Kurdystan”. Wkrótce jednak okazało się, że wsparcie Kurdów nie doprowadziło do problemów na linii USA – Turcja, a Turcja zaczęła korzystać na powstaniu Kurdystanu. Relacje gospodarcze między Turcja a Kurdystanem są dziś bardzo rozwinięte, Turcy inwestują w szybko rozwijającym się Kurdystanie, z Turcji ciągną do Kurdystanu TIRy, na potężnym przejściu granicznym stoją wielokilometrowe kolejki. Turcja jest głównym partnerem handlowym Kurdystanu, a Kurdystan jest głównym dostarczycielem ropy do Turcji. Niedawno powstał nowy rurociąg z Kurdystanu do tureckiego portu Ceyhan. Turcy wolą bowiem handlować z Kurdystanem a nie z Bagdadem.

Kurdowie darzyli Amerykanów dużą sympatią za to, że za obu Bushów pomogli im uzyskać wolność. Ale Obama postanowił to przekreślić i zaczął wspierać Bagdad przeciwko Kurdom. Naciskał by Erbil zrezygnował z samodzielnego handlu ropą kurdyjską, za to nie naciskał na Malikiego by zostało wreszcie zrealizowane zobowiązanie, wpisane do irackiej konstytucji po drugiej wojnie w Iraku by w Kirkuku odbyło się referendum co do przynależności tej prowincji do terenów administrowanych przez Kurdyjski Rząd Regionalny. A Kirkuk to też ogromne pola naftowe. I oczywiście większość mieszkańców to Kurdowie.

Kurdystan to nie jakieś widmo, cień państwa które potrzebowałoby respiratora, zastrzyków gotówki, programów pomocowych etc. Na terenach administrowanych przez Kurdyjski Rząd Regionalny od dawna nie ma żadnych obcych wojsk i nie ma żadnych problemów z bezpieczeństwem. Kurdowie mają własną armię – Peszmergę. Nie wybuchają tu bomby a mniejszości religijne i narodowe – w szczególności chrześcijańscy Asyryjczycy oraz Kurdowie – Jazydzi, cieszą się pełnią praw i nie maja żadnych problemów. Kurdystan dysponuje ogromnymi zasobami ropy, teraz jeszcze większymi, po zajęciu Kirkuku. W Kurdystanie są też złoża gazu i przechodzą szlaki tranzytowe. Stąd do Europy droga jest już krótka i bezpieczna. Kurdystan jako niepodległe państwo byłby całkowicie samowystarczalny. Ale Obama woli reanimować trupa. Zamiast dać uzbrojenie Peszmerdze to uzbrajał irackie wojsko, które w Mosulu pokazało ile jest warte. Teraz porzucony, amerykański sprzęt wojskowy znalazł się w rękach ISIL. A USA myśli nad kolejnymi planami jak uzbroić swoich wrogów w Syrii i Iraku. Jeszcze się nie zorientowali, że jedynym ich przyjacielem w regionie (poza Izraelem) są Kurdowie? Cudna to logika, zbroić każdego, byleby nie przyjaciela. W dodatku w Kurdystanie nie ma zamordyzmu, panuje wolność słowa, odbywają się wybory.

Media relacjonujące ofensywę ISIL w Iraku początkowo całkowicie ignorowały Kurdów. Teraz, przynajmniej niektóre, zaczęły już dostrzegać Kurdystan ale wciąż nie jest on na pierwszym planie. Tymczasem to Kurdystan odgrywa tu kluczową rolę. Do Kurdystanu uciekła znaczna część uchodźców. Do Kurdystanu apelowała część sunnickich polityków by Peszmerga odparła ataki ISIL, gdyż jest jedynym wojskiem z prawdziwego zdarzenia w Iraku. Kurdystan odpowiedział, że jak go Bagdad oficjalnie poprosi to rozważy interwencję i dał na to deadline. Maliki poprosił ale po upływie deadline więc Erbil odpowiedział: „za późno”. I bardzo dobrze, bo sunnicko-szyicka wojna to nie jest wojna Kurdów. Wystarczy wejść na jakiekolwiek kurdyjskie forum by się przekonać gdzie Kurdowie mają Irak. Maliki czy ISIL dla Kurdów to bez znaczenia. Niech się biją, co nas to obchodzi. Jedni i drudzy to ich wrogowie.

Ale Kurdowie nie siedzieli oczywiście z założonymi rękami. Gdy media trąbiły o zajęciu Niniwy, Salahaddin czy nawet Kirkuku przez ISIL to była to tylko częściowa prawda. Bo to Kurdowie zajęli wschodnią część Mosulu i Niniwy (na wschód od Tygrysu), zajęli główne przejście graniczne między północnym Irakiem a Syrią (a w zasadzie terenami wyzwolonymi w Syrii przez Kurdów, na których proklamowano kurdyjską Rodżawę, de facto niezależną), zajęli Kirkuk, znajdujące się w prowincji Salahaddin miasto Tuz Khurmatu oraz w prowincji Diyala – miasto Jalula. O to ostanie musieli walczyć z armią iracką ale walka ta była krótka i Irakijczycy musieli się wycofać. Tymczasem ISIL zaczął bombardować Kirkuk z amerykańskiej broni przejętej z magazynów irackich. Jednakże Kurdowie oświadczyli, że wszystkie ziemie kurdyjskie poza obszarem dotąd zarządzanym przez Kurdyjski Rząd Regionalny są w ich rękach, jest tam Peszmerga i nigdy już ich nie opuszczą. Jednocześnie Kurdowie z Iranu, Syrii i Turcji zadeklarowali gotowość wsparcia Kurdów irackich przeciwko jakiemukolwiek agresorowi.

Nie wiem czy można jeszcze mówić o Kurdystanie irackim. To po prostu... Kurdystan. Irak nie jest im do niczego potrzebny. Kurdystan powinien ogłosić niepodległość a świat powinien ją uznać. I nie ma się co oglądać na Iran czy Rosję. Sytuacja na Ukrainie jest zupełnie inna. Co do Iranu to niepodległy Kurdystan oczywiście mu się nie spodoba ale co z tego? Iran nie prowadzi rozmów dot. programu nuklearnego z łaski tylko ze względu na swój interes. Poza tym niech się Iran zajmie południem Iraku. Moim zdaniem nie byłoby nic złego w tym, by Iran wsparł iracki rząd w walce z ISIL. I tak Maliki to wasal Iranu, a wejście dżihadystów do świętych miejsc szyickich jest niedopuszczalne. A głębsze, wykraczające poza obronę części szyickiej, zaangażowanie Iranu w wojne szyicko-sunnicką w Iraku byłoby dla Iranu katastrofalne, więc można być spokojnym że Iran nie opanuje Iraku w stopniu większym niż miało to miejsce za Malikiego.

USA i Europa powinny wziąć przykład z Kurdów i nie mieszać się do tego konfliktu, w istocie wojny proxy saudyjsko-irańskiej, tylko uznać Kurdystan. I to nie w obecnych granicach. Ofensywa ISIL doprowadziła tez do poprawy bardzo złych dotąd stosunków między Erbilem a Rodżawą (Kurdystanem syryjskim rządzonym przez kurdyjską partie PYD i jej oddziały zbrojne YPG). Dlatego Kurdystan poza anektowanymi terenami Kirkuku, części prowincji Diyala, Niniwa i Salahaddin, powinien też anektować Rodżawę, a USA i Europa powinni dać Kurdom na to zielone światło. Takie państwo będzie samowystarczalne, dynamicznie rozwijające się, stabilne i przyjazne Europie i Ameryce. Nie będzie żadną wylęgarnią terroryzmu etc. I będzie stanowić zaporę dla ekstremistów.

A co na to Turcja? Naburmuszy się tak jak to było dziesięć lat temu a potem jej przejdzie i rzuci się do handlu z niepodległym Kurdystanem. Kurdystan oddzieli też Turcję od ogarniętego szyicko-sunnicką wojną Bliskiego Wschodu. Wojna ta bowiem szybko się nie skończy. Ale czy to jest nasza sprawa? Oni i tak będą handlować ropą bo muszą mieć pieniądze. Nawet kalifat ISIL. To będzie większe zmartwienie dla ich saudyjskich sponsorów bo „murzyn zrobił swoje, ale murzyn nie będzie chciał odejść”. To ich problem.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka