Witold Repetowicz Witold Repetowicz
446
BLOG

Irak: ręka w nocniku

Witold Repetowicz Witold Repetowicz Polityka Obserwuj notkę 4

 Tytułowa „ręka w nocniku” odnosi się głównie do administracji Obamy, choć również do innych euroatlantyckich rozgrywających, a także do niektórych graczy z regionu. Kto jest stratny i kto ma problem?
Po kolei. Najpierw, krótko na temat tego jak wygląda sytuacja na froncie. Sunnicka ofensywa trochę wyhamowała ale nie zatrzymała się. Piszę „sunnicka” a nie „ISIL”, gdyż ISIL stanowi jedynie część sił tej ofensywy, teoretycznie pełniąc tam rolę kierowniczą, ale zważywszy na to, że nie do końca wiadomo „kto zacz” można mieć ku temu pewne wątpliwości. Reszta to cała mozaika różnych sił, wśród których kluczową rolę odgrywają dawni wojskowi Saddama Husajna, a w szczególności ex-wiceprezydent Iraku Izzat Ibrahim al Douri. To zresztą ciekawe też z innego względu, gdyż al Douri jest związany z suficką sektą Zakonu Naqszbandi co trochę kłóci się z salfizmem ISIL. Z całą pewnością koalicja sunnicka nie jest homogeniczna, niemniej czas pokaże czy dojdzie do walk wewnętrznych czy też okaże się że ISIL to tylko fasada dla planu politycznego., którego realizatorem będzie al Douri, a fundatorem Królestwo Arabii Saudyjskiej.
Sunnici zajęli prawie (w tym tereny turkmeńskie np. Tel Afar ale bez kontrolowanego przez Kurdów przejścia granicznego w Rabiah) całą zachodnią Niniwę (do Tygrysu), główną iracką rafinerię w Badżidzi, część prowincji Kirkuk (na zachód od miasta Kirkuk), prawie całą prowincję Anbar, prawie (bez terenów kurdyjskich – np. Tuz Khurmatu) całą prowincje Salahaddin, znaczna część prowincji Diyala. Tikrit jest w rękach sunnitów, otoczyli również (z trzech stron) Samarę, próbowali zaatakować Baqubę ale zostali odparci przez szyitów, a Dżalula w Diyali jest w rękach Peszmergi. O wojsku irackim mówić już nie można. Maliki zrobił w nim czystki, kolejny raz odrzucając dialog z sunnitami i Kurdami (poza tym w Iraku nie ma już legalnych władz bo wygasł mandat parlamentu ub. kadencji a wraz z nim tez mandat Malikiego). Kurdyjskiego generała postanowił sądzić in absentia przed sądem wojskowym, wywołując wściekłość władz kurdyjskich, a główny blok sunnicki ogłosił zdrajcami. Jednocześnie ajatollah Sistani ogłosił fatwę wzywającą wszystkich szyitów do walki z ISIL, czyli w praktyce z sunnitami. Sunniccy mieszkańcy zajętych przez ISIL&sojuszników terenów raczej nie narzekają na zmianę (de facto) władzy na tym terenie. Natomiast szyici są masakrowani na skalę ludobójstwa. Sprzeczne informacje dochodzą co do losu chrześcijan. Z punktu widzenia ISIL powinni zostać zmasakrowani tak jak szyici ale ponoć tak się jednak nie dzieje, co może sugerować, że rządzi jednak al Douri, a temu nie chodzi o fanatyzm religijny ale o władzę.
Co dalej? Dość duże znaczenie ma to że 28 czerwca zaczyna się ramadan i choć walki raczej nie wygasną to ich intensywność będzie mniejsza. Są pewne doniesienia sugerujące, że Duri planował zająć Bagdad przed ramadanem ale wydaje się że mu to nie wyjdzie. Ale pewności mieć nie można, bo co prawda ofensywa wyhamowała, a Maliki ogłosił mobilizację i dostał też pewne (ale ograniczone) wsparcie z Iranu to jednak siły szyickie wciąż są w rozsypce (a Maliki zażądał od Kurdystanu zwolnienia z więzienia 2000 szyitów skazanych na śmierć lub dożywocie planując stworzenie z nich dodatkowego oddziału). Ewentualny upadek Bagdadu miałby jednak dla całego regionu skutki katastrofalne (o czym później). Maliki wzywa teraz USA do nalotów na pozycje ISIL, jednocześnie ignorując wezwania Amerykanów do dialogu politycznego z sunnitami. A i tak dla USA takie naloty to kwestia problematyczna, delikatnie mowiąc. Jeżeli chodzi o Kurdystan to w tej chwili sytuacja na terenie kontrolowanym przez Peshmergę jest w zasadzie dobra, jest bezpiecznie. Do walk z ISIL dochodzi czasem na zachód od Kirkuku i w Diyali ale sunnici nie chcą się póki co angażować w konfrontację z Peszmergą a Kurdowie nie chcą się mieszać w wojnę, która dla większości mieszkańców Kurdystanu nie jest ich wojną. Natomiast opinia publiczna Kurdystanu chce niepodległości. Władze są jednak ostrożne, póki co sprzedają ropę, prowadzą działania dyplomatyczne, powołany został rząd jedności narodowej i ogłoszona mobilizacja rezerwistów Peszmergi. Nie jest bowiem wykluczone że ISIL&sojusznicy uderzą w pewnym momencie na Kirkuk. Zresztą dochodzi też od czasu do czasu do starć Peszmergi z siłami Malikiego.
Jak napisałem w tytule Obama obudził się z ręką w nocniku. Naloty na Irak zrujnują doszczętnie jego reputację tego, który miał wycofać wojska amerykańskie z miejsc do których posłał je jego poprzednik. I nie ma najmniejszej wątpliwości, że w świecie arabskim podniesie się larum o „zbrodniach” Obamy, będą zdjęcia zabitych dzieci i kobiet i tak dalej, jak zwykle. A na wdzięczność szyitów, na pochwały w reżimowej prasie irańskiej też nie może liczyć. Z kolei przeciętny Irańczyk nie będący fanem obecnego reżimu w Teheranie bardziej interesuje się teraz tym jak gra Iran na mundialu a nie tym co z Malikim. W dodatku dochodzi jeszcze jeden kłopotliwy aspekt: pół roku temu USA i sojusznicy chcieli bombardować Assada co sprzyjałoby stworzeniu w Syrii sunnickiego reżimu religijnego, a teraz mieliby wspierać drugą stronę? Nie czarujmy się bowiem, to jest wojna szyicko-sunnicka, a także wojna proxy Arabii Saudyjskiej i Iranu.
Bombardowania zresztą nie rozwiążą problemu Iraku. Odzyskanie kontroli nad północą bez dialogu politycznego, na który obecnie nie godzi się ani Maliki ani sunnici, mozliwe jest teoretycznie ale tylko na drodze terroru totalnego. A to chyba niekoniecznie spodobałoby się Obamie, któremu ponad wszystko zależy na reputacji. Poza tym to by było zwycięstwo szyitów, w tym Assada w Syrii, a przecież USA też tego nie chce. W dodatku druga strona (sunnici) jest wspierana przez Arabię Saudyjską (która po cichu dogaduje się tez z Izraelem) i zapewne zarówno Saudowie jak i Izrael nie są zainteresowani tym by USA bombardowaniem ISIL wzmocnił Iran i jego wasali z Damaszku i Bagdadu.
Ale upadek Bagdadu byłby jeszcze gorszy. Nowy sunnicki reżim w Iraku rozpocząłby nową ofensywę w Syrii, zacząłby masakrować szyitów w Iraku i finansować zamachy terrorystyczne w Iranie. Iran, choć to dla niego niezbyt wygodne, musiałby w końcu zaangażować się militarnie w Iraku, a to bardzo szybko mogłoby doprowadzić do totalnej wojny sunnicko-szyickiej w tym regionie i całkowitego załamania się rynku paliwowego.
Iran oczywiście bardzo by chciał by sprawa została załatwiona rekami USA. Potem by oczywiście zaczął krytykować USA za imperializm ale to już byłoby po. Iran ma problem bo z jednej strony nie może dopuścić do upadku Malikiego bo to by obnażyło słabość Iranu, nie może dopuścić do zniszczenia szyickich mauzoleów w Nadżafie i Karbali, wreszcie grozi mu wielki napływ uchodźców z Iraku i niepokoje w arabskiej, sunnickiej prowincji Chuzestanu. Ale z drugiej strony Iran jest w ciężkiej sytuacji gospodarczej a irańska opinia publiczna nie ma ochoty na żadna wojnę, tym bardziej w Iraku. Poprzednia wojna to wciąż trauma dla wielu Irańczyków.
Iraccy Turkmeni wezwali z kolei do interwencji Turcję ale i ta nie ma na to ochoty. Turcja tez ma swoje problemy wewnętrzne a Turcy, podobnie jak Iranczycy, będą w arabskim świecie spostrzegani jako najeźdźcy, obcy element, reaktywacja imperium (czy to „safawidzkiego” czy „otomańskiego”). Turcja nie ma ochoty na własny Wietnam, za to daje zielone światło dla kurdyjskiej niepodległości. Relacje Ankary z rządem Malikiego są aktualnie do tego stopnia fatalne że Turcja wezwała swoich obywateli do opuszczenia południa Iraku z uwagi na antytureckie nastroje wśród szyitów. Ci bowiem oskarżaja Turcję, prawdopodobnie słusznie, o to że wspierała ISIL. Prawdopodobnie to prawda ale tu znów mamy kolejną rękę w nocniku. Turcja chciała upadku Assada a nie tego co się dzieje obecnie w Iraku i zagraża bezpieczeństwu Turcji.
Ale jeśli Douri i ISIL wkroczą do Bagdadu i zmuszą Iran do interwencji to i saudyjska ręka znajdzie się w nocniku. Saudowie są bowiem silni tylko dopóty dopóki działają za pomocą swoich proxy (terrorystów-tajnych sojuszników) ale jak maska opadnie to Saudowie będą mieli problem i ich sztuczne państwo naftowe może być następne w procesie dezintegracyjnym (NYT zresztą już je podzielił w jednym artykule).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka