liberum veto liberum veto
536
BLOG

"Być albo nie być..." Putina

liberum veto liberum veto Rozmaitości Obserwuj notkę 9

Trwają protesty przeciwko sfałszowaniu wyników wyborów parlamentarnych w Rosji. Do największych od lat protestów antyrządowych doszło w Moskwie. We wczorajszej demonstracji udział wzięlo ponad 50 tysięcy osób. Przyjęto rezolucję, domagającą się unieważnienia wyników wyborów oraz powtórzenia głosowania. Domagano się także bezzwłocznego uwolnienia więźniów politycznych oraz zaprzestania represji wobec opozycji i niezależnych mediów. Rezolucja wzywa także do zarejestrowania wszystkich partii opozycyjnych oraz żąda zdymisjonowania przewodniczącego Centralnej Komisji Wyborczej.   

Zastanawia tak duża skala protestów społecznych w Rosji (podobne manifestacje zorganizowano także w wielu innych miastach, m.in. w Petersburgu). Według obserwatorów świadczy to o postępującym spadku poparcia dla obecnej elity władzy, uosabianej przez Władimira Putina. Partia władzy Jedna Rosja uzyskała w wyborach z 4 grudnia znacznie gorszy wynik niż cztery lata temu. Straciła bezwzględną większość parlamentarną. I to pomimo zmasowanej agitacji prowadzonej w państwowych mediach, braku realnej opozycji (do udziału w wyborach dopuszczono wyłącznie partie tzw. koncesjonowanej opozycji, nie kwestionujące dominującej roli Kremla) oraz licznych manipulacji i fałszerstw wyborczych, takich jak przepisywanie protokołów wyborczych czy wielokrotne głosowanie przez te same osoby, mające zaświadczenia z komisji wyborczej o głosowaniu poza miejscem zameldowania. Wydano aż 2,4 mln takich zaświadczeń, co stanowi liczbę rekordową.     

O licznych nieprawidłowościach w procesie wyborczym, jak również o jednostronnym faworyzowaniu przez media putinowskiej "partii władzy" Jedna Rosja, mówi się w sprawozdaniu obserwatorów OBWE. Argumentów o fałszerstwach wyborczych dostarczyła też nawet państwowa telewizja Rossija24. W trakcie wieczoru wyborczego zaprezentowała dane CKW, z których wynikało, że w niektórych regionach liczba oddanych głosów znacznie przekraczała 100% całkowitej liczby wyborców uprawnionych do głosowania.  

W sumie to niby nic nowego. W Rosji zawsze przecież obowiązywała żelazna zasada, że wybory wygrywa ten, kto ma władzę. A "władzy raz zdobytej, nie oddamy nigdy", jak mawiał towarzysz Wiesław. Wyniki wyborów w Rosji były więc z góry przewidywalne. Nie trzeba było jakiegoś geniuszu politycznego czy nawet dobrej znajomości rosyjskiej sceny politycznej, aby przewidzieć wygraną partii Jedna Rosja. Podobnie, jak wygraną Putina w wyborach prezydenckich, które odbędą się 4 marca 2012 roku. 

Tym niemniej relatywnie słaby wynik wyborczy partii Jedna Rosja, jak też skala powyborczych protestów, dają do myślenia. Kończy się chyba mit Putina jako "męża opatrznościowego" współczesnej Rosji. Umacniają się instytucje społeczeństwa obywatelskiego, domagające się realnej, a nie koncesjonowanej przez Kreml, demokracji oraz możliwości działania partii opozycyjnych. Odbieram to jako sygnał bardzo optymistyczny. Naród rosyjski zaczyna się emancypować i europeizować. Domagać się realnej demokracji na wzór państw zachodnich. W tych wyborach opozycja nie miała praktycznie swojej reprezentacji. 

Rosnący ferment społeczny i wzrost niezadowolenia ze sposobu sprawowania władzy oraz komunikowania się ze społeczeństwem przez tandem Putin-Miedwiediew, jego rosnąca alienacja i oderwanie od społeczeństwa, mogą prowadzić do wybuchu protestów na masową skalę. Choć może za wcześnie jeszcze mówić o groźbie nowej rewolucji w Rosji. Wiele zależeć teraz będzie od reakcji Putina. Czy w odpowiedzi na antyrządowe manifestacje zdecyduje się on na taktykę dalszego "przykręcania śruby", dławienia opozycji i niezależnych mediów (na wzór białoruskiego reżimu Łukaszenki) czy też wyjdzie naprzeciw demokratycznym aspiracjom narodu rosyjskiego i zezwoli na działalność opozycyjnych partii politycznych i nieależnych mediów. Od tego może zależeć jego dalsze "być albo nie być?" na Kremlu...      

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości