teesem teesem
261
BLOG

Organizować się, organizować

teesem teesem Polityka Obserwuj notkę 1

 Jak?
Zapytałbym raczej wokół czego?
Można np. wokół stołu. Ale coś na tym stole warto byłoby położyć. Może na początku to, co nas wszystkich boli i wszędzie występuje. Może niemoc? Poczucie bezradności? Marzenia...?
Nie, to będzie potem, tak naprawdę nie mamy jeszcze nawet tego stołu. Ten stół, to miejsce, gdzie możemy się spotkać.
Bo od spotkania trzeba zacząć. Tak po prostu je wymyślić. Ustalić datę i miejsce. Czy to będzie miejsce realne, czy np. jakiś czat/forum, wygodne o tyle, że nikt nie będzie musiał do nikogo jechać?

Więc dobrze, załóżmy, że mamy takie miejsce. I co my na tym spotkaniu będziemy robić?
Po pierwsze się zobaczymy, poczujemy, policzymy. Poczujemy się dzięki temu lepiej, pewniej, bo w samotności naprawiać świat ciężko.
Potem podzielimy się uwagami o rzeczywistości nas otaczającej i dojdziemy do wniosku, że jest nieco inna od tej, którą nam próbują zaprezentować w mediach.
Dobrze, ale to będzie najprostsze. To nas pocieszy, podniesie na duchu, ale więcej raczej nie da, poza krótkotrwałym kopem pozytywnej energii (co oczywiście również jest korzystne).

Warto byłoby więc coś ustalić. Np. czym chcemy się na tym spotkaniu zająć. O czym porozmawiać. Jaki problem rozwiązać. Czy tym spotkaniem mamy przygotować się do działania? Czy mamy zacząć coś budować?

Wyobrażam sobie burzę mózgów. I kogoś, kto te wszystkie wyciekające z głów pomysły zapisuje na tablicy. Wszyscy je widzą.
Potem zaczynamy kolejno im się przyglądać. Dochodzimy do wniosku, które nas dotyczą, które najbardziej nas świerzbią, ustalamy priorytety, zaczynamy myśleć o jakimś planie, o mapie kroków, które trzeba pokonać.

Może pierwszym zadaniem wcale nie byłoby coś spektakularnego i mającego wpływ odczuwalny przez wszystkich. Może wpierw potrzebowalibyśmy zbudować nici powiązań między sobą. Zbudować zaufanie między sobą. Może po prostu chodziło by o zorientowanie się, jak sobie nawzajem możemy pomóc w życiu codziennym I czy jesteśmy w ogóle na to gotowi.

Wyobrażam więc sobie, że do spotkania dochodzi. Na tym spotkaniu zastanawiamy się, jakie rzeczy z tych, które nam się urodziły w głowach, jesteśmy w stanie wykonać wspólnymi siłami bądź angażując do tego ludzi, których znamy, a których akurat z nami teraz nie ma, ale jesteśmy pewni, że przekonamy ich do pomocy. Dzielimy się wiedzą i doświadczeniami. Obmyślamy, jak się komunikować między sobą między spotkaniami, by pewne rzeczy dało się rozwiązać szybciej.

Ustalamy czas następnego spotkania i zakres rzeczy, które każde z nas ma do wykonania.
Na takim kolejnym spotkaniu referujemy postępy prac i określamy, co z omawianych rzeczy dało się zrobić, a co było niewykonalne. Co trzeba zmienić, a z czego zrezygnować. Co dało się zrobić ponad plan.
Przyprowadzamy ze sobą kogoś nowego lub chwalimy się, że ktoś na miejscu już nam pomaga i że może niebawem dołączy ktoś następny.

I tak powoli to rośnie, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu. Budujemy sieć powiązań, których członkowie uzyskują wsparcie od siebie nawzajem, które w jakimś sensie są odporne na propagandę, które działają lokalnie i dają przykład, że można coś osiągnąć nie tyle nawet wbrew oporowi materii i zawiłościom praw, ile dzięki współpracy, dobrej woli, upartości i przekonaniu, że warto działać dla dobra ogółu...


Jak myślicie, to realny plan?

teesem
O mnie teesem

najlepiej radzę sobie z wymyślaniem nowych koncepcji najgorzej z ich realizacją...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka