wujcio Stefan wujcio Stefan
207
BLOG

Marka koncesjonowana

wujcio Stefan wujcio Stefan Gospodarka Obserwuj notkę 2

Niedawno "Rzepa" opublikowała ranking najbardziej wartościowych polskich marek. Oczywiście, można go śledzić z punktu widzenia inwestycji giełdowych: może i solidna marka nie notuje jakichś spektakularnych wahań, to jednak daje zarobić dywidendą i jest cennym walorem w portfelu. Niemniej, spójrzmy na ten ranking z innej strony. Postanowiłem zaznaczyć na czerwono marki związane z działalnością silnie koncesjonowaną przez państwo: taką, za którą zwykły śmiertelnik czy nawet sporej wielkości przedsiębiorstwo nie weźmie się ze względu na przepisy.

1. Orlen

2. PKO Bank Polski

3. PZU

4. Telekomunikacja Polska

5. Era

6. Biedronka

7. TVN

8. Bank Pekao

9. Plus

10. Bank BPH

11. Mlekovita

12. Tyskie (...)

 

Prawda, że straszne ?  W pierwszej czterdziestce jest 28 takich marek, które są oparte na działalności ściśle koncesjonowanej. Może to oznaczać którąś z dwóch rzeczy bądź obie na raz:

- Brak konkurencji wzmacnia markę: czyli sektor działalności staje się lukratywny po obłożeniu go ostrymi przepisami: jeśli w branży jest niewiele podmiotów, łatwiej jest wbić się w pamięć klientów i zbudować markę. Czyli: najpierw koncesja, potem lukratywność.

Weźmy przykład telefonii komórkowej. W pierwszej dziesiątce są dwie firmy, Era i Plus, 22 jest Play, marki-córki w stylu Heyah czy Simplus  też plasują się w trzeciej dziesiątce. Rynek telefonii komórkowej jest ściśle koncesjonowany: typowy oligopol. Swego czasu było 3 graczy, którzy kierowali się zasadą "żyj i daj żyć innym", czyli zmową. Niby była różnorodność, ale smsy były po 50 groszy, minuta za 2 zł. Ostatnio udało się wedrzeć kolejnemu operatorowi, Play. Ceny od razu poszły ostro w dół. No, to na czterdziestomilionowy naród mamy już AŻ czterech operatorów. W Nowym Jorku jest ponoć stu.

Czy bycie operatorem jest samo w sobie aż tak lukratywne ? Nie sądzę. Ale gdyby dać uprawnienia Stowarzyszeniu Księgowych w Polsce do przeprowadzania korporacyjnego egzaminu, uprawniającego do wykonywania zawodu księgowego zarówno w sektorze prywatnym, jak i państwowym (bez którego byłoby to niemożliwe), podejrzewam, że liczba księgowych poszybowałaby w dół, zaś ich zarobki ostro w górę.

- Albo od drugiej strony: państwo koncesjonuje szczególnie lukratywną działalność, czerpiąc z tego profity. Wyszukuje najlepsze kawałki, obkłada przepisami i się cieszy. Czyli: najpierw lukratywność, potem koncesja.

Weźmy banki. Żeby założyć w Polsce bank, trzeba zgromadzić potężny kapitał (kilka milionów euro samej gotówki), infrastrukturę (a dobry sejf kosztuje), zatrudnić w zarządzie "osobę z doświadczeniem w zarządzaniu bankiem" (czyli sympatycznego pana z Towarzystwa) i dopiero wtedy starać się o licencję państwową, która wcale nie musi wpłynąć. Z góry widać, że, aby założyć w Polsce bank, trzeba być albo innym bankiem  (które wcale tak ostro nie konkurują ze sobą), albo instytucją zagraniczną. 

Działalność bankowa jest bardzo lukratywna, szczególnie z systemem cząstkowej rezerwy. Można defraudować, emitować śmieci, przeprowadzać najbardziej cudaczne i głupawe machlojki z wypłukiwaniem złota z eteru włącznie, podczas gdy rząd i tak przyjdzie z pomocą (z kieszeni podatnika). Zysk na czysto bez ryzyka upadku. Rząd więc z definicji kładzie na bankach łapę, gdyż dają dobrze zarobić.

Takie to i smutne, w sumie. Lepiej pójdę ulepić bałwana.

 

Lubię rano zaparzyć sobie kubek obrzydliwej kawy, poprzeglądać wiadomości z mainstreamowych serwisów informacyjnych i potłumaczyć z orwellowskiego na nasze. Ostatnio coraz częściej gram na basie. Moja strona jest warta2,73 Mln zł

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka