W 2011 roku ferie zimowe spędzałem w Egipcie. Był to czas protestów społecznych tamtejszej ludności przeciw rządom ich prezydenta, Mubaraka. Nasze pokoje sprzątał fajny chłopak, jak się dowiedziałem, architekt nie potrafiący znaleźć pracy w swoim zawodzie. Któregoś dnia podpytałem się go delikatnie czy będzie głosował na Mubaraka, czy ma coś przeciwko niemu. Wydusiłem z niego, że nie, że ludzie w jego kraju mają po prostu dość oglądania tej gęby. Wystarczy. ...Jesienią pogoniono go z urzędu, wsadzono do więzienia.
U mnie w tym roku jest to samo, gdy oglądam w mediach obecnego polskiego prezydenta, ubiegającego się o reelekcję, klepiącego coraz większe kocopały.
Jest mi obojętne, kto go zastąpi. Może być polskim prezydentem Trzaskowski, może być tez Hołownia. Będę zadowolony, gdy zostanie wybrany Kosiniak-Kamysz albo Bosak. Będę zadowolony, gdy zostanie wybrany nawet Biedroń.
Będę głęboko rozczarowany, gdy wybrany zostanie Andrzej Duda.
Chciałbym doczekać u nas tego, co ten chłopak w Egipcie.
