Chyba nikt nie jest takim optymistą, żeby wierzyć w to, że „ciche” usunięcie krzyża z przed Pałacu Prezydenckiego rozwiąże cały ten spór. Zresztą już teraz widać, że spowoduje to tylko ożywienie tematu, który po raz kolejny przyćmi inne i dużo ważniejsze dla przyszłości Polski problemy (kryzys finansów publicznych, armii czy katastrofalną politykę zagraniczną). Mało kto, też jest w stanie wyobrazić sobie sposób rozwiązania tego sporu, który mógłby zadowolić wszystkich. A jednak istnieje wyjście z tej patowej sytuacji, które mogłoby sprawić, że nareszcie zajmiemy się Polską, a nie zaściankowymi sporami. Tym wyjściem jest Jarosław Kaczyński!
W całej tej sytuacji pewne jest, że „krzyżowcom” nie chodzi wcale o krzyż, ale o upamiętnienie ich bohatera narodowego, który zginął tragicznie, a który nie zasłużył „jedynie” na pochówek na Wawelu, ale i pomnik w centralnym punkcie Warszawy, a kto wie być może w dłuższej perspektywie czasu nawet w kosmosie. Skoro więc „krzyżowcy” chcą mieć pomnik Lecha Kaczyńskiego, a ich przeciwnicy chcą żeby Jarosław Kaczyński zniknął z życia publicznego, to może by tak połączyć te dwa postulaty w jedno i postawić przed Pałacem Prezydenckim Jarosława Kaczyńskiego (na warcie honorowej) i raz na zawsze rozwiązać ten spór. Dzięki temu każdy będzie szczęśliwy, a i konserwator zabytków się do niczego nie będzie mógł doczepić. Jarosław Pomnik Kaczyński mógłby dostać za swoje „poświęcenie” sowite wynagrodzenie w postaci miesięcznej pensji posła, które na pewno wyszłoby taniej władzom Warszawy niż ciągłe zabezpieczanie tego terenu. Co więcej, Nasz Wódz mógłby poczuć się nareszcie wodzem, który będzie miał także swój pomnik za życia, istny Adam Małysz polskiej polityki. To powinno w zupełności wystarczyć do zaspokojenia ambicji Pana Prezesa. „Krzyżowcy” będą mieli najbardziej realistyczny pomnik Lecha Kaczyńskiego jaki można sobie wyobrazić, a do tego gotowy pomnik swojego duchowego Mahometa. Przeciwnicy „obrońców krzyża” natomiast nie będą musieli oglądać twarzy Pana Prezesa w TV zbyt często (bycie pomnikiem to chyba bardzo absorbujący zawód, zawsze można o to zresztą zapytać Kopernika czy Mickiewicza) i dzięki temu i wilk i owca będą syte, a my nareszcie odpoczniemy od tej całej kuriozalnej afery i być może zajmiemy się ciekawszymi tematami:)
Wydaje się to być jedynym rozsądnym rozwiązaniem tzw. "sporu o Krzyż". Amen.