Nie jestem kobietą. Zajście w ciążę mi nie grozi. Ale nie ma mojej zgody na to żeby jakiś klecha do spółki z politykiem-oszołomem grzebał w majtkach mojej kobiety. To co w nich się dzieje to przede wszystkim jej sprawa no i oczywiście w pewnym sensie moja też. Ale to ona ma mieć zawsze ostateczny i decydujący głos w tych sprawach. A jak towarzystwu pisowo-kościelnemu łapki swędzą i nie mogą powstrzymać się od pchania ich w damski krok, to niech je sobie amputują. Najlepiej od razu razem z głową...