Sam prezes jezdzi po Polsce powiatowej, natomiast dla elektoratu wielkomiejskiego oraz tych zniechęconych do PO i niezdecydowanych ma swoją bardziej ludzką twarz- ma Glińskiego. Kiedyś "się zmieniał" , dziś za jego drugą twarz uparcie próbuje robić profesor Gliński. Takie marketingowe nożyce Pisu: dla swoich i twardego elektoratu Jarosław Kaczyński ma siebie i Macierewicza, ma swój zwykły populizm i szczucie oraz paranoje polityczną Układów, zamachów, sitw i spisków. Dla bardziej wymagających ma lepiej wyglądającego i mówiącego, przyjemniejszego i inteligetniejszego, uładzonego profesora Glińskiego z dawnej Unii Wolności.
W taki sposób elektorat wzięty w nożyce, w te dwa ognie ma sie poddać i zagłosować na Pis. Gliński to w sumie lepszy pomysł niż "zmiana" osobowości prezesa 4 lata temu w czasie wyborów prezydenckich. Wtedy Kaczyński musiał tłumaczyć wyborcom te marketingowe manewry lekami: dlaczego przestał sie zmieniać i znowu po wyborach zaostrzył nagle retoryke? - bo brał leki, bo nie do końca wiedzial wtedy co robi- oświadczył wówczas zdumionemu elektoratowi. Dlatego Gliński to lepszy, bo wygodniejszy pomysł- gdy ta maska prezesa sie nie sprawdzi, to ją po prostu zdejmie i wyrzuci. Bez głupich tłumaczeń lekami.
Glińskiemu ta rola dymnej zasłony, marketingowego politycznego oszusta najwyraźniej także odpowiada, bo wykonuje ja z zapałem.Tuskowi również- bo może oskarżyć prezesa o tchórzóstwo, o nie branie samemu odpowiedzialności. Prezesowi także, przecież lubi pociągać za sznureczki swoimi kukiełkami. Spindoktorzy, którzy wymyslili Glińskiego tez pewnie maja poczucie sukcesu- bo prezes nie musi sie już trudzić i "zmieniać". Tylko elektorat jakoś nieczuły - za żadne skarby, choć czasami porzuca Platforme, nie chce przechodzić do Pisu. Od prezesa i jego maseczki woli nawet Korwina Mikke.