xporferus xporferus
763
BLOG

Dlaczego dziennikarze upierają się przy kłamstwie?

xporferus xporferus Polityka Obserwuj notkę 10

 

Tytuł dotyczy oczywiście tylko tych przedstawicieli ,,szlachetnego zawodu”, którzy to robią.
Od poniedziałku można obserwować próby obrony ,,narracji” mass medialnej z wydarzeń związanych z rocznicą katastrofy w Smoleńsku. Żeby się nie rozdrabniać warto skoncentrować uwagę choćby na jednym szczególe owej ,,opowieści”, ważnym czy nieważnym, ale na pewno spektakularnym. Mam na myśli liczbę osób, które z tej okazji brały udział w warszawskim przemarszu pod Pałac Prezydencki. Według mediów massowych było tam około 6-7 tysięcy demonstrujących. Taką informację ,,puszcza się w świat” od niedzieli.
 
A tu niespodzianka. Widocznie autorzy tego newsa zapomnieli w jakich czasach żyją. Większość ludzi ma przy sobie kamerę, a internet pozwala szybko zrelacjonować ważne wydarzenia. No i nagle okazało się, że z filmików zamieszczonych w necie można szacować, że w demonstracji uczestniczyło, co najmniej, kilkakrotnie więcej osób. Co więcej potwierdzają to uczestnicy i obserwatorzy tych wydarzeń relacjonując obchody w sieci. Są zdjęcia, filmy, świadkowie. Zatem podważona zostaje wiarygodność niedzielnego mass-medialnego przekazu. Część posłów oskarża główne telewizje o manipulacje. Zresztą nawet mało uważny widz zauważył to odmienne ustawienie kamer niż to miało miejsce rok wcześniej, dziwne takie. Nie zapomniał przecież. I co robią ludzie, dziennikarze, których np.w TVN widzimy?
 
I tu ciekawostka. W poniedziałek, niby tak na luzie, prześmiewczo, bronią w TVN swojej relacji, już wiemy że ,,nie oddającej stanu rzeczywistego”, delikatnie ujmując. Błękitny był? Był mówią. Cały dzień pokazywaliśmy Krakowskie Przedmieście? Pokazywaliśmy. Pytają sami siebie i sami odpowiadają – podobno nawet część ,,Faktów” temu poświęcili. To co w tym odmiennego od tego do czego zdążyliśmy się przyzwyczaić to... tłumaczenie się dziennikarzy z tego co się zrobiło. Nie łatwiej było milczeć w kontekście tego co widz znalazł w sieci lub znajdzie zaintrygowany nietypowym zachowaniem ludzi telewizji?
 
To wskazujące na nerwowość zachowanie dziennikarzy wydaje się być do wyjaśnienia na dwa sposoby. Pierwszy – idziemy w zaparte, nie przyznajemy się do kłamstwa. Drugi, subtelniejszy z subiektywnym motywem – specjalnie o tym mówimy, by... zainspirować widzów do szukania prawdy, bo sami ,,nie możemy” podać jej wprost; tak jak za ,,komuny” pisało się ,,między wierszami”.
 
Niestety oba wyjaśnienia prowadzą do raczej smutnej konstatacji. Dziennikarze owego medium massowego muszą, warto podkreślić, muszą trzymać linię ,,nieoddającą stanu rzeczywistego”. Kolejny raz to udowadniają.
 
Ten przymus wydawać się może zaskakujący. Ponoć żyjemy w ,,wolności słowa”, swobodnie i w dodatku ,,jedynie prawda jest ciekawa”. Z jakiego zatem powodu ludzie, z imieniem i nazwiskiem publicznie znanym, tak się zachowują? Wytłumaczenie nie jest niczym nowym. Metody wymuszania stosują od wieków szantażyści, sekty, służby specjalne różnej maści a zwłaszcza, na szeroką skale, te w ,,komunie”. Są skuteczne, bo dotykają fundamentalnych obszarów jestestwa. Kiedy człowiek popełnia zło, nawet małe korporacyjne kłamstewko, to wstydzi się tego; trudno mu się do tego przyznać przed innymi. Postawiony w konsekwencji przed kolejnym wyborem – kłamstwo lub prawda – może zrobić kolejny krok w zło. Zwłaszcza jeśli coś na tym dodatkowo mógłby stracić, np. pieniądze. Dalej może być jeszcze gorzej. No i coraz trudniej wyjść z tego, bo coraz więcej ma do stracenia. Dla przykładu proszę sobie wyobrazić Pana Pluskę, który przyznaje się do tego, że bardzo wybiórczo relacjonował obchody rocznicy, albo Panią Pochankę w takiej sytuacji.
 
Oczywiście inni mogą to zwyczajnie wykorzystać dla swoich celów. W PRL człowiek miał o wiele więcej motywów, by dać się wciągnąć ,,w mechanizm przymusu”, system ,,niekoniecznie dla dobra”; miał dużo do stracenia. Obecnie jest inaczej, mamy wybór, a ryzykujemy jedynie brakiem pracy, pieniędzy, utratą ,,dobrego imienia”. Ale postępując tą drogą prędzej czy później przychodzi moment zapłaty. Jak mawiał bohater świetnego przedstawienia ,,Miś Kolabo”* lepiej płacić na początku, bo mniej.
 
 
 
*,,Miś Kolabo”.
Rzecz jasna nie chodzi o proste porównania między ludźmi uwikłanymi w PRL a niektórymi, dzisiejszymi dziennikarzami. Jestem jak najdalej od tego. Przedstawienie jednak bardzo dosadnie pokazuje wciąganie ,,w mechanizm działający niekoniecznie dla dobra”.
 
http://www.youtube.com/watch?v=-jqT8eC__Uc
 
xporferus
O mnie xporferus

...zintegrowany

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka