zwyczajna kobieta zwyczajna kobieta
773
BLOG

JezusNaStadionie.pl

zwyczajna kobieta zwyczajna kobieta Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 43

 

Mimo upału przychodzi poczta, a z nią rachunki, więc nie ma rady, trzeba było zostawić kwitnące na podwórku lipy i brodzące w trawie żurawie, by do stolicy wpaść chociaż na krótko, a tu wciąż działa telewizor, a w nim prof. pos. S. wieczorową porą z „troską” o Kościół Święty o niezwykłych rekolekcjach na Stadionie warszawskim, Narodowym, mnie powiadomiła. Doczytałam w internecie i jakiegoś zamącenia umysłu i serca, a takoż sumienia doznałam.

Niech mi Pan Bóg wybaczy, ale chowana według całkiem nie tylko przedsoborowego, ale i przedwojennego stylu religijności przez mamę sodalistkę, sama przynajmniej jedną nogą tkwię w tamtym prostym i oczywistym stylu wiary. Od Kościoła spodziewam się świętych Sakramentów, a Panu Bogu powierzam każdy swój dzień z ufnością w Jego Miłosierdzia. Cudów w swoim dość już długim i nie zawsze łatwym życiu doświadczyłam nie raz, zawsze kiedy potrafiłam odpędzić od siebie pokusę postawienia na swoim.

Niech mi Pan Bóg wybaczy, ale do dziś nie udało mi się odnowić w sobie ducha na bardziej soborowy i nie potrafię się odnaleźć we wspólnotach ani w charyzmatach. Może to jakiś mój brak, defekt,  a może duchowe lenistwo, nie wiem. Po prostu mi tego nie brakuje, a nawet w pewnym sensie wprawia w konsternację. Wystarczają mi Sakramenty i Ewangelia. Czy to źle? Nie wiem, ale czasem mnie to trochę niepokoi, więc kiedy właśnie się dowiedziałam o rekolekcjach JezusNaStadionie.pl, pomyślałam, że skoro już jestem w Warszawie, może powinnam uczynić krok w kierunku poznania tej wciąż mi jakoś obcej duchowości i religijności.

Zadzwoniłam na wieś do męża, bo oczekiwał mnie dzisiaj, a przy tym chciałam poznać jego, byłego protestanta, opinię o tym wydarzeniu. Wykazał daleko posunięty sceptycyzm, a nawet krytykę, której tu nie przytoczę, bo uważam, że wobec spraw, których nie rozumiemy, należy wykazać przede wszystkim pokorę. Jeden jednak argument wydał mi się trafny, ten mianowicie, że Pan Bóg nigdy się nie promował.

Nie wiem, co sądzić o tym wydarzeniu. Ufam mojemu Kościołowi, szanuję biskupa Hosera, ale jednak zgodnie z planem wyjadę dziś z Warszawy. Gdybym poszła tam z ciekawości, żeby zobaczyć, co się będzie działo, byłoby to nie fair, a może nawet w jakimś stopniu bluźniercze, bo przecież jednak będzie tam odprawiona Msza Święta.

Z Jezusem spotykam się właśnie na Mszy, każdej niedzieli, w sposób najbardziej z możliwych bliski i całkowity. Pójdę więc jak zwykle na Mszę do moich franciszkanów.  Nie czuję potrzeby umacniać mojej wiary w taki ekstraordynaryjny sposób.  Czegóż bowiem mogę się dowiedzieć na tym stadionie, czego nie mogłabym znaleźć w Ewangelii?

Jeśli o. Bashobora jest znakiem od Boga, niech mi to Bóg wybaczy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo