niktt niktt
618
BLOG

Budowanie domku dla pójdźki

niktt niktt Rozmaitości Obserwuj notkę 15

Muszę wreszcie wybudować domek dla pójdźki - powiedziałem dziś mojej matce.

No nie, dla szpaka to jeszcze rozumiem, ale pójdźka jest za duża.

Dla pójdźki jest bardzo trudno wybudować domek– odpowiedziała.

Pójdźka musi mieć domek dwupiętrowy.

Skąd ona wie jak wygląda domek pójdźki? Zadziwiające!

Powoli ważnym dla mnie zagadnieniem staje się zagospodarowanie czasu. Jestem w trudnym wieku. Wiele się wie, a tak niewiele się już chce.

Domek dla pójdźki. Albo dla szpaka.

Z otwieranym dachem albo z otwieraną przednią ścianką. Bo do domku potrzeba raz w roku dostać się, aby oczyścić wnętrze z nieczystości.

Dobrze kiedy ptaki mieszkają w ogrodzie. Ogród staje się wtedy bardziej przyjazny, a i my czujemy się tam lepiej, bo jesteśmy potrzebni. Trzeba strzec ptaki przed kotami.Bo koty mają naturę drapieżną i dziką.

W ubiegłym roku na starej śliwie umieściłem mój pierwszy domek. Wybudowałem go bez żadnego przygotowania i bez stosownej, w dziedzinie budowy ptasich domków, wiedzy. Po prostu, pewnego wiosennego wieczoru w mym domowym warsztaciku zacząłem przycinać deski i łączyć je w pewną całość. Potem w przedniej ściance wydłubałem okrągły otwór i już. Tak powstał pierwszy domek.

Nie był udany. Dach z boazeryjnych desek był nieszczelny. Na pewno przeciekał. Lecz nie przejmowałem się tym. Ostatecznie ptaki nie muszą mieć luksusów. Powinny być przyzwyczajone do wilgoci, a nawet, jak sądzę, zbyt suche powietrze może im zaszkodzić.

Resztką brązowej farby pomalowałem go, wziąłem dwa potężne gwoździe i niepewnie, gdyż mam lęk wysokości, wlazłem na ostatnie szczeble drabiny. Przybiłem domek do śliwy.

Już po tygodniu całe przedsięwzięcie musiałem uzupełnić, gdyż wzbudzało ono nadmierną ciekawość dwóch moich kotek. Kot potrafi, tak jak pracownik energetyki, wejść po pionowym pniu bardzo wysoko. Potrafi wejść wszędzie tam, gdzie zawiedzie go jego dziki instynkt.

Wyciąłem więc kilka kolczastych gałęzi i drutem przytwierdziłem do pnia śliwy. W ten sposób powstała cierniowa korona, nie do przebycia dla mych drapieżnych kocic. Uznałem, że domek jest teraz dobrze przygotowany i zupełnie bezpieczny.

Usiadłem pod szklarnią na składanym krzesełku z lornetką w ręku i czekałem. Czekałem i obserwowałem. Co rusz zyskiwałem nową nadzieję, aby zaraz ją utracić. Lecz niepotrzebnie martwiłem się. Ptaki zamieszkały w mym kiepskim domku.

I oto dziać się zaczęły rzeczy porywające. Ruch w powietrzu był wzmożony, niczym na lotnisku. Gdy tylko jeden ptak przylatywał, drugi wylatywał. Gdy jeden wchodził, drugi wychodził. I tak w kółko. Popiskiwania, krzątanina, znoszenie traw, mchów i innych paprochów.

Niby wszystko takie proste, zwyczajne, a jednak mnie to cieszyło. Lecz ptaki w obcowaniu z nami nigdy nie dają pełnej satysfakcji. Pozostawiają zawsze uczucie jakiegoś niedosytu.

Zwiewne, niesione porywami powietrza poruszają się w niedostępnej nam przestrzeni. Przemykając pomiędzy liśćmi drzew załatwiają swoje sprawy, aby wieczorami zasiąść na gałęzi i oddawać się bez reszty sztuce śpiewania. Wtedy same od siebie odlatują. Opuszczają swe drobne, lotne ciałka. Zapominają o swym marnym bycie, o tych wszystkich niebezpieczeństwach czyhających na każdym kroku - o drapieżnych kotach i złych ludziach.

Przeginają małe główki niczym natchniony skrzypek i zapamiętale tworzą muzykę.

Śmierć ptaka boli. Jest anonimowa i niepotrzebna.

Ptak zabiera na tamten świat jakąś niezaśpiewaną już nigdy melodię.

Czujemy, że ta śmierć zubaża nas. Że dokonał się akt jakiejś niesprawiedliwości.

Bo ptak z natury jest bezgrzeszny.

Z założenia jest ofiarą.

niktt
O mnie niktt

mam wątpliwości

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości