Aj waj gewałt! Gewałt, gewałt i po gwałcie… Całujta psa w nos!
Okazuje się, ze nie od rzeczy była ta nowelizacja ustawy o IPN-ie.
Mimo, że następca premiera Izraela zarzekał się, iż jedna z jego babć zamordowana została przez polskiego antysemitę, to jednak fakty temu przeczą.
Wyszło, że jego Bobe ze strony Tate w roku 1948 wyjechała z Węgier do Palestyny, w której straszny czas wojny spędziła druga Bobe, ze strony Mame. A rączki naszych nazioli aż tak daleko nie sięgały.
Cud Purymowi? Nie pierwszy…
Nasz red. Michnik, twierdził w Spieglu, ze ma pełne prawo mówić o polskim współudziale w zbrodniach III Rzeszy, gdyż rodziców pochłonął mu holocaust…
Przypomnijmy, ze on, znany z licznych szmoncesów, przyszedł na świat 17 października 1946 roku. A to bez udziału rodziców byłoby trudne. Szczególnie laikowi...
Nastała zatem niezręczna cisza, w której nazbyt donośnie zabrzmiał, niezauważalny w codziennym gwarze, głos naszego salonowego kolegi z dawnych lat. Galopującego Majora
Który w Gazecie Wyborczej z właściwą sobie swadą przekonuje , ze mówienie o polskich obozach śmierci jest w pełni uprawnione, gdyż akurat tego sformułowania użył prezydent Obama. Poza tym, jeśli było warszawskie getto, to czemu nie mógłby być polski obóz. Tak przebiegle argumentował...
Genialne! Gdyby nie to, ze dyskretnie pominął detal; Barack Obama jednak przeprosił za swoje niefortunne sformułowanie. Pewnie dlatego w jego kraju nikt nie mówi o hawajskim ataku na Pearl Harbor, ani o filipińskich obozach jenieckich…
Atak według Amerykanów był japoński, tak jak i obozy na Filipinach. Może to nie jest genialne, ale proste i logiczne…