"Ja bym bardzo chciała, żeby Kuba pracował - powiedziała Hartwich. Wyjaśniła, że był on zarejestrowany w Urzędzie Pracy w Toruniu i przez ponad dwa lata "jeździli z nim na tak zwane odhaczanie". - Kuba za każdym razem słyszał, że nie ma dla niego pracy i w najbliższym czasie nie będzie - dodała. Wyjaśniła, że jej syn mógłby podjąć pracę na nie więcej niż pół etatu z asystentem. - Po dwóch i pół roku jeżdżenia do urzędu pracy Kuba powiedział: mamo, ja nie chcę tam jeździć i słyszeć wciąż, że nic dla mnie nie ma - oznajmiła"
Julia Hartwich TVN 09.05.2018