Wiara że celem misji prof. Glińskiego jest obaalenie rzadu Tuska jest równie naiwna jak wiara że Jarosław Kaczyński jest politykiem działającym irracjonalnie. Przecież układ sił w parlamencie nie daje najmniejszych szans na obalenie Tuska. Słowa prezesa Kaczyńskiego że liczy na ludzi Gowina i Pawlaka są zwykłą zasłoną dymną mającą jak najdłużej ukryć prawdziwy cel "Operacji Gliński".
Zarówno przyjaciele Kaczyńskiego jak i jego konkurenci oraz przeciwnicy i wrogowie doskonale wiedzą że prezes nie jest naiwny i kieruje się racjonalnym myśleniem. Owszem czasami daje się sprowokować ale to nie ten przypadek.
Dowodem na to że Kaczyńskiemu w najmniejszy sposób nie zależy na powodzeniu misji Glińskiego jest fakt że ani PiS ani Gliński nie prowadąi żadnych rozmów w celu pozyskania wsparcia do przeprowadzenia konstruktywnego wotum nieufności. Glinskiemu nie jest potrzebne poparcie bo Kaczyński nie życzy sobie powodzenia wotum nieufności.
Jak więc wytłumaczyć "nieracjonalne" działanie racjonalnego polityka?
Lansując prof. Glińskiego jako kandydata na premiera Kaczyński jednym ruchem usiłuje załatwić kilka spraw i jednocześnie przygotować JEDNĄ NAJWAŻNIEJSZĄ.
Wprowadzenie Glińskiego na szachownicę pozwala na tyle nagłośnić profesora by przygotować go do prawdziwej i rzeczywistej misji. Ta rzeczywista misja to wysunięcie Glińskiego jako kandydata na prezydenta RP.
Jestem głęboko przekonany że Jarosław Kaczyński nie ma najmniejszego zamiaru startować w wyborach prezydenckich. To że pod "naciskami pielgrzymek" działaczy pisowskich " zgodził się" wynikało z zaskoczenia wywołanego chęcią startowania w wyborach prezydenckich przez Zbigniewa Ziobrę. W takiej sytuacji politycznej przyparty do muru Kaczyński musiał "ulec naciskom" pielgrzymujacemu Czarneckiemu i Wojciechowskiemu. Doskonale prezes Kaczynski wiedział że w swoim zapleczu nie ma nikogo kto mógłby przeciwstawić się nie tylko Komorowskiemu ale i Ziobrze, Kaliszowi czy Cimoszewiczowi. Wszyscy liczący się politycy zostali przez prezesa wykoszeni" równo z trawą" . W PiS zozostali sami kaprale niezdolni ani do zastapienia Kaczyńskiego ani do startowania w wyborach prezydenckich. Kaczyński nie może się rozdwoić i być jednocześnie prezydentem i premierem.
Jedynym rozwiązaniem jest przygotowanie przez prezesa nowego kandydata na prezydenta a samemu pokierowanie wyborami do parlamentu.
Przegrana przez Kaczyńskiego kampania prezydencka z Komorowskim oraz całkiem możliwe że i z Ziobrą niezmiernie osłabiła by szanse PiS-u w wyborach parlamentarnych a wzmocniła Solidarną Polskę. Wystawienie "bezpartyjnego" profesora, daje Kaczyńskiemu większy komfort walki politycznej. Ewentualna przegrana Glińskiego zbytnio PiS-owi nie zaszkodzi, natomiast wygrana znacznie może pomóc.
Przestrzegam więc traktowanie misji profesora jako kabaretu. Być może sam profesor nie wie co szykuje mu prezes Kaczyński. Profesor nie jest politykiem a jedynie pionkiem ustawionym przez prezesa na wielkiej szachownicy.
Jak w tej sytuacji powinny zachować się pozostałe partie opozycyjne? Szczerze mówiąc SLD i RP cokolwiek zrobią zrobą źle. Poparcie wotum to przytulenie się do PiS. Odcięcie się od akcji to wpadnięcie w objęcia PO.
W innej sytuacji znajdzie się Solidarna Polska. Politycy tego ugrupowania doskonale zdają sobie sprawę z tej inscenizacji. Głosowanie jednak przeciw wotum nieufności postawić może SP w ocenie elektoratu po stronie PO. Wzięcie udziału w tej inscenizacji po stronie PiS z jednoczesnym wskazaniem jałowości tych zabiegów nie zaszkodzi ani Solidarnej Polsce ani PiS-owi. Kaczyński doskonale zdaje sobie sprawę że ostatnia szachowa zagrywka wprawdzie zwiększa jego pole manewru ale niesie za sobą również wiele zagrożeń. Blef może być bardzo ryzykowny także dla blefującego.
Niedługo (6-8 marca) Sejm zajmie się wnioskiem. Czy zgranymi kartami da się Kaczyńskiemu dalej prowadzić grę? Mam duże wątpliwości.