Ci dwaj mężowie są z całym szacunkiem, powagą i surowością prawa ustanawiani i otaczani przez państwowe urzędy i propaństwowe media jako święci.
Daleko Franciszkowi do uwielbienia jakiego doznają ci nowi święci.
Czy np. jakiś papież mógł liczyć w PRL-bis na obronę czci, na obronę przed pomiatanie, znieważaniem czy złym słowem.
A nasi świeccy papieże - owszem.
Taki np. św. Bronisław. Gdy jakiś młodzian utworzył stronę "Antykomor" odpowiednie służby zrobiły z nim porządek.
A św. Donald? Gdy młodzi kibice wznieśli hasło "Donald Matole, twój rząd obalą kibole" posypały się grzywny.
Gdzie papieżowi Franciszkowi do naszych nowych świętych. Prymitywna baba na stanowisku dyrektora wyzwała Franciszka od chu....ów. W obronie do wolności słownego wyzywania papieża zawyło stado 250 dziennikarzy, profesorów i czort wie kogo.
To stado nie broniło kibiców ani młodego studenta choć ich "przestępstwo" było o Alpy łagodniejsze niż rozwydrzonej pani dyrektor.
Jeszcze brzmią żądania by poseł pawłowicz przeprosiła Grodzką za "twarz boksera" . Dotąd Palikot nie przeprosił za znieważanie głowy państwa. Jeszcze........... , długo by wymieniać.
No cóż, Franciszek jest tylko papieżem. Daleko mu do naszych nowych świętych- Bronisława i Donalda.
Pani dyrektor może spać spokojnie.