Źródło: zakopianskibazar.pl
Wojciech Tatar, radny z Tatrzańskiego Klubu Niezależnych wniósł interpelację dotyczącą jakości funkcjonowania komunikacji na trasach do Olczy i Cyhrli. Zwrócił uwagę, że w czasie sezonu, kiedy w Zakopanem przebywa wielu turystów, „busy” jeżdżą często i nie ma problemu z przemieszczaniem się. Sytuacja zmienia się w tzw. „martwym sezonie”, kiedy to przewoźnicy przestają jeździć na określonych trasach i to nawet te, które powinny jeździć według stałego rozkładu jazdy. Zdarzają się przypadki, że kurs jest realizowany, ale kierowca nie dojeżdża do ostatniego przystanku. Taki przypadek miał miejsce na trasie Dworzec PKS - Cyhrla, kiedy kierowca zwrócił połowę pieniędzy za bilet dwójce dzieci i kazał im iść na piechotę, bo on dalej nie pojedzie. – Radny podał też inne przykłady takich praktyk, jakie wystąpiły na Olczy.
Wiceburmistrza Wojciech Solik, odpowiadając na tę interpelację, podkreślił, że także nie jest usatysfakcjonowany stanem komunikacji obsługującej mieszkańców i turystów. Poinformował, iż czynił starania, aby Państwowa Inspekcja Transportu miała swoją siedzibę w Zakopanem. Tak się jednak nie stało. Wyraził nadzieję, że rozwiązanie tych problemów będzie możliwe po wejściu w życie nowej ustawy, której projekt trafił na Jego biurko, a który ma dawać prawo Burmistrzowi do określania, jakie linie, i o jakim przebiegu są potrzebne w mieście.
– W jakiś sposób ta ustawa, mam nadzieję, ureguluje te rzeczy – mówił W. Solik.
Powstaje jednak pytanie, czy z rozwiązaniem problemów komunikacyjnych trzeba czekać do uchwalenia nowej ustawy? Czy władze miasta nie mają w tej sprawie nic do zrobienia?
A może warto ułatwiać działalność firmom, które wcześniej pokazały, że zależy im na solidnym świadczeniu usług?
Czy tak się w Zakopanem dzieje? Mam poważne wątpliwości.
Kilkakrotnie na naszym portalu opisywaliśmy problemy Jana Morawy – właściciela „Żółtej linii”, który wobec postępowania obecnych władz miasta, musiał zlikwidować kursy na Olczę. Pod koniec 2010 roku zaistniały kolejne fakty, o których informowało Radio Alex:
- Od 15 września 2008 roku zakopiański przedsiębiorca bezskutecznie usiłuje uzyskać przedłużenie zezwolenia na linię nr 2 komunikacji regularnej na trasie: Aleje 3 Maja - Olcza - Aleje w Zakopanem;
Jeśli nie istnieją okoliczności uniemożliwiające ponowne wydanie zezwolenia, burmistrz nie ma podstaw prawnych, by takiej decyzji nie wydać. Tak dzieje się choćby w przypadku zezwoleń na sprzedaż alkoholu.
Jednak przypadek właściciela Żółtej Linii Jana Morawy stanowi precedens. 28 miesięcy trwa walka o uzyskanie przedłużenia zezwolenia. Straty z tego powodu u przedsiębiorcy mogą sięgać blisko pół miliona złotych. (…)
Samorządowe Kolegium Odwoławcze trzykrotnie uchylało decyzję Burmistrza w tej sprawie; ostatni raz 20 grudnia ub. roku nakazało ponowne rozpatrzenie sprawy.
Zamiast rozpatrzenia wniosku zgodnie z nakazem SKO Janina Puchała z wydziału drogownictwa Urzędu Miasta Zakopane wystąpiła do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Nowym Sączu o stwierdzenie z urzędu nieważności decyzji z 2004 roku dla Jana Morawy na linię nr 2 i nr 5. Następnie dochodzi do sytuacji nieprawdopodobnej. Dzień przed Wigilią zostaje wydane postanowienie sygnowane pieczęcią urzędu miasta, a nie burmistrza, zawieszające z urzędu postępowanie w sprawie przedłużenia zezwolenia na linię nr 2.
Przedsiębiorca kolejny raz odwołał się od wniosku burmistrza do SKO oraz od decyzji o zawieszeniu postępowania w sprawie linii nr 2, stwierdzając m. in. iż jest to celowe działanie organu na szkodę strony i nieuprawnione przedłużanie postępowania. W trwającej od 28 miesięcy sprawie przedłużenia zezwolenia dla linii nr 2 nie sposób nie postawić kolejnych pytań:
Ile potrzeba czasu, by zniszczyć przedsiębiorcę?
Czy marnowano środki publiczne, prowadząc od 2008 roku postępowanie administracyjne niezgodnie z wnioskiem przedsiębiorcy?
Być może sprawę będą musiały zbadać inne niż SKO służby.
