Prezentujemy obszerne fragmenty książki "Zamach na prawdę" Małgorzaty Wassermann i Bogdana Rymanowskiego.
Każdy, kto skończy medycynę, musi uczestniczyć w niejednej sekcji zwłok. Pani Kopacz musiała więc wiedzieć, ile czasu taka sekcja trwa. Powinna była się zorientować, że Rosjanie ją okłamują.
Rząd nie zadał jednak żadnych pytań. Jak to możliwe? Dlaczego tak szybko? Jakim prawem? Premier nie podjął interwencji. Trzydzieści parę godzin po tragedii mieliśmy jasność, że Rosja ma nas głęboko w nosie. A my siedzieliśmy jak mysz pod miotłą.
Była okazja, by o to zapytać. Trzynastego kwietnia odbyła się narada, w której uczestniczyli Władimir Putin i Ewa Kopacz.
Ale minister milczała jak zaklęta, gdy Tatiana Anodina oznajmiła, że organy śledcze Unii Europejskiej wyraziły gotowość udziału w badaniu katastrofy. Nie podjęła tego wątku ani nie zgłosiła najmniejszych zastrzeżeń do postępowania Rosji. A przecież dobrze wiedziała, że Rosjanie nie dopuszczają nas do niczego. W rezultacie wniosek, o którym mówiła szefowa MAK, nie został rozpatrzony. Zamiast twardo postawić sprawę, minister Kopacz rozpływała się nad gościnnością Rosjan, opiewając rzekomą wspaniałą współpracę i profesjonalizm Moskwy. Mówiła, że „pracujemy jak jedna wielka rodzina”.
Tego dnia rozpoczęło się ANTYŚLEDZTWO.
To był trzeci dzień po katastrofie. Ministrowie też są ludźmi. Emocje i stres mogły wpłynąć na ich reakcję.
Urzędnicy państwa nie mogą się usprawiedliwiać własnymi emocjami. To luksus, który powinien być dla nich niedostępny. Ich rola jest inna niż rodzin, które straciły bliskich, czy widzów siedzących przed telewizorem. Przebieg narady u Putina wyglądał, jakby ktoś od początku sabotował śledztwo.
Więcej informacji na temat książki "Zamach na prawdę" na facebooku i twitterze.