Zamach na prawdę Zamach na prawdę
2284
BLOG

Nie wierzę, żeby Tusk był aż tak niekompetentny...

Zamach na prawdę Zamach na prawdę Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Prezentujemy obszerne fragmenty książki "Zamach na prawdę" Małgorzaty Wassermann i Bogdana Rymanowskiego.

Na kilka tygodni przed publikacją rosyjskiego raportu premier Tusk oświadczył, że projekt, jaki dostała Polska od MAK, jest nie do przyję­cia. Wierzył, że można zmienić jego kształt?

Polska, akceptując śledztwo według 13 załącznika konwencji chica­gowskiej, skazała się na rolę petenta wobec Rosji. To rząd Tuska doprowa­dził do tak niekorzystnej dla nas sytuacji prawnej. Kiedy jednak usłyszałam słowa premiera, pomyślałam, że „lepsze to niż nic”. Pojawiła się nadzieja, że Rosjanie choć odrobinę się cofną.

Tusk liczył, że polskie uwagi zostaną uwzględnione?

Do 12 stycznia 2011 roku był przekonany, że Rosjanie zachowają ele­mentarną przyzwoitość. I napiszą w raporcie, że za katastrofę odpowiadają obie strony. Skoro „jesteśmy przyjaciółmi” i daliśmy Rosji wolną rękę, to sporządzą zgrabnie coś, co byłoby dla nas do przyjęcia. Tak żeby wilk był syty i owca cała. Tak zapewne myślał Tusk. Ale się przeliczył.

Raport obciążył w stu procentach stronę polską. Pilotów oraz generała i prezydenta, którzy mieli wywierać presję na załogę, aby lądować w Smo­leńsku. MAK stwierdził, że za żadne z uchybień nie odpowiada Rosja.

Rosjanie pokazali swoją prawdziwą twarz. Zaatakowali dobre imię lu­dzi, którzy polegli w Smoleńsku. Uderzyli raportem w honor polskiego pre­zydenta, polskiego generała i polskich pilotów. Moskwa nie musiała przecież ogłaszać kłamstw, że we krwi Andrzeja Błasika był alkohol. Z jakiegoś powodu jednak to uczyniła. A chwalący Rosjan za współpracę Donald Tusk kolejny raz został wystrychnięty na dudka.

Po powrocie z urlopu premier zapowiedział, że odwołamy się od ra­portu. To był sygnał, że nie godzimy się na ustalenia Rosjan.

To była wypowiedź podyktowana potrzebą chwili. Zwykły PR na użytek krajowy spowodowany lekką histerią. Myślę, że ogłoszenie raportu MAK w takim kształcie bardzo niemile zaskoczyło Tuska, wypoczywającego na nartach w Dolomitach. Warto przypomnieć, co dokładnie powiedział wtedy premier. Stwierdził, że „nie kwestionuje żadnych ustaleń MAK”. Tylko na takie słowa było stać szefa rządu suwerennego państwa.

Zapowiedź odwołania się do instytucji międzynarodowych była jedno­znaczna.

Nie wierzę, żeby Tusk był aż tak niekompetentny i nie wiedział, że or­ganizacja lotnicza ICAO zajmuje się wyłącznie lotami cywilnymi. A skoro tak, to Polska nie ma żadnego prawa do odwołania. Premier starał się jeszcze robić dobrą minę do złej gry, deklarując, że będziemy z Rosją prowadzić rozmowy o wspólnym raporcie. Dwa dni wcześniej Tatiana Anodina powie­działa jasno, że dwustronny raport nie wchodzi w grę.

Kilka tygodni wcześniej prezydent Miedwiediew oświadczył, że nie wy­obraża sobie, by Polska i Rosja doszły do innych ustaleń.

Miedwiediew dał Warszawie czytelny sygnał. Raport będzie taki, jaki będzie, powinniście go przyjąć i pogodzić się z tym. Wyglądało to jak szantaż albo coś jeszcze gorszego, totalne zlekceważenie polskich uwag. Zarówno słowa Tuska, jak i komunikaty Belwederu po rozmowie Komo­rowski–Miedwiediew o zamiarze wspólnych prac nad zbliżeniem stanowisk były już tylko robieniem ludziom wody z mózgu.

I tutaj wracamy do pierwszych godzin po katastrofie i decyzji, że śledz­two będzie prowadzone według konwencji chicagowskiej.

Stało się tak wbrew zapisowi konwencji o tym, że dotyczy ona tylko i wyłącznie samolotów cywilnych! Rząd Tuska zrobił to wbrew prawu i ele­mentarnej logice. A przecież siedemnaście lat wcześniej, w 1993 roku, pod­pisaliśmy z Rosją umowę o ruchu samolotów wojskowych. Dziesiątego kwietnia leżała ona na stole i trzeba było tylko do niej zajrzeć. Dotyczyła dokładnie takiego lotu jak ten do Smoleńska.

Więcej informacji na temat książki "Zamach na prawdę" na facebooku i twitterze.

"Zamach na prawdę" odsłania nieznane kulisy największej w historii Polski katastrofy lotniczej oraz śledztwa w tej sprawie. Małgorzata Wassermann w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim ujawnia szczegóły przesłuchania w Moskwie, w czasie którego doszło do próby zwerbowania jej przez agentkę rosyjskich służb. Córka posła, który zginął w katastrofie, od pięciu lat z wielką determinacją walczy o prawdę o tym, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku. W książce przedstawia najbardziej prawdopodobny przebieg dramatu, obnaża zaniechania rządu Donalda Tuska i niekompetencję prokuratury.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka