Ryszard Mikke Ryszard Mikke
320
BLOG

O wolnym rynku i otwartym społeczeństwie.

Ryszard Mikke Ryszard Mikke Rozmaitości Obserwuj notkę 2

 

Nie, nie będę żenić jednego z drugim, to już było przerabiane do znudzenia.

 

Zacznijmy od wolnego rynku. Ilekroć powiem, lub napiszę, że nie nie ma to jak wolny rynek, znajomi zwolennicy państwowych regulacji rzucają różne argumenty przeciwko. Większość daje się zbić bez problemu, ale prędzej czy później pada TEN JEDEN: "Ale to nigdy dotąd nie działało". Mogę podawać różne przykłady, że tu coś działało, tam coś działało, ale pozostaje faktem, że takiego stricte wolnorynkowego państwa nie było i, jak dotąd, nie ma. 

 

To oczywiście nie oznacza automatycznie, że takie państwo istnieć nie może, tym niemniej skłania do pomyślenia. Dlaczego nie działało? Skoro wszystkie konkretne argumenty daje się zbić, skoro to jest teoretycznie najlepsze, to przecież prędzej czy później takie państwo powinno powstać i przykładem świecić. A nie świeci...

 

Nie wiem, może po prostu ludzie tej wolności wcale nie chcą? Ja bym chciał, ale może ja jestem w jakiejś znikomej mniejszości? Nie umiem tego rozstrzygnąć i muszę z tym żyć.

 

Ale.

 

Ci sami zwolennicy państwowych regulacji zwykle propagują otwarte społeczeństwo, wolne od ksenofobii, nietolerancji i dyskryminacji. A źródła tych wszystkich nieszczęść upatrują w religii. Zwalczają zatem tę religię, jak mogą, jednocześnie gardłując za równością płci, tolerancją (delikatnie rzecz ujmując) dla homoseksualizmu et caetera.

 

I teraz ja pytam, czy to kiedykolwiek działało? Gdzie jest to państwo z otwartym społeczeństwem, co świeci przykładem jak morska latarnia? JESZCZE nie ma? He he...

 

A może jednak jest tak, że tym razem oni są w mniejszości, a większość jednak tej religii do czegoś potrzebuje? Może oni sobie na przykład mogą być moralni bez żadnej religii, ale większość - niestety nie? Bo jakoś tak się składa, że jak gdzieś państwo się rozchodziło z religią, to takie państwo znikało, albo do tej religii wracało. I teraz też tak się dzieje, wystarczy popatrzeć na Francję, pomału zajmowaną przez islam.

 

Nie, nie chcę nikogo nawracać i do świętej wojny wzywać, sam jestem w sumie ateistą. Ja tylko mówię, że zwalczanie religii nie ma sensu, najwyżej w ten czy inny sposób zmienimy jedną na drugą. I, obawiam się, to samo dotyczy całości postulatów społeczeństwa otwartego, z tolerancją dla homoseksualistów i równością płci włącznie - skoro dotąd to nie działało, to pewnie istnieje po temu jakaś przyczyna. Nawet, jeśli nie umiemy jej wskazać.

 

PS. W ewentualnych komentarzach proszę o założenie, że mowa o ludziach, którzy rzeczywiście myślą to, co mówią i piszą. Wyszukiwanie ukrytych intencji czy szatańskich podszeptów wydaje mi się jałowe.

Oczywiście najlepszy, mądry, super i w ogóle, a przy tym jaki skromny...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości