W sposób całkowicie niezamierzony dokonała mi się ostatnio w głowie synteza kliku zdarzeń. Zdarzeń pozornie niepowiązanych. Zdarzeń mniej lub bardziej istotnych. Syntezę tą zainspirowało również kilka tekstów na s24, które opisując poszczególne zdarzenia zadawały przy tym pytania o ich możliwe konsekwencje oraz (co może nawet ciekawsze) - przyczyny.
Zdarzenia o których mówię to:
- zatonięcie "Kurska" (2000),
- masakra w teatrze na Dubrowce (2002),
- masakra w szkole w Biesłanie (2004),
- czystka w rosyjskim MSW (a zatem nieuchronnnie - w FSB),
- zamach w moskiewskim metrze,
- zamach w Smoleńsku,
Zanim pójdę dalej, jedno wyjaśnienie: to nie jest pełna lista wszystkich zdarzeń, które składają mi się w całość, jednak są to zdarzenia, które mogą być kluczowe.
Zacznę od tego, że Putin jest nikim. I wziął się znikąd. Pamiętając w jakim trybie obwoływano komunistycznych genseków nie można choćby przez chwilę łudzić się, że Putin stał się władcą Rosji bo "lud tak chciał". Były pułkownik FSB został wystawiony "do panowania" przez najsilniejszą wojskowo/wywiadowczą postsowiecką frakcję. Bo Rosją tak naprawdę rządzą takie właśnie frakcje. Rządzą gospodarką i polityką, rządzą mediami i mafią, rządzą - w końcu - umysłami ludzi poprzez wystawione marionetki. Charyzma i siła Putina? To tylko narzędzia wizerunku medialnego dla maluczkich. Wizerunku twardziela, dżudoki i bożyszcza kobiet, sławionego utworem „Takogo kak Putin”. Faktyczna siła Putina płynie WYŁĄCZNIE z zapewnionego mu przez wojsko i wywiad poparcia. Wojsko i wywiad, które kontrolują w Rosji WSZYSTKO. Rudymentaria.
Naiwnością byłoby również sądzić, że sowieckie środowisko wojskowo-wywiadowcze jest jednorodne i zgodne. Przesłanki co do takiej tezy wynikają nie tylko z logiki, ale również, per analogiam, z obserwacji polskiego tygla transformacji po 89 – sprawa Rywina, sprawa Papały, cała lista potyczek pomiędzy postsowieckimi i neosowieckimi frakcjami próbującymi rozpychać się łokciami w naszej kompradorskiej rzeczywistości. Echa takich potyczek można zauważyć w medialnych doniesieniach (Olewnik, „Baranina”, Piotr Filipczyński alias Piotr Filipkowski alias Peter Vogel, etc). Polscy spadkobiercy sowieckiego reżimu i mysślenia wykazują się po prostu silnym tropizmem i (mniej lub bardziej świadomie) naśladują swoich „większych braci” ze wschodu, w sposobach walki o wpływy.
Jednak to co w Polsce dzieje się w skali mikro („mały - małego dusi”), to w Rosji dzieje się w skali bardziej epickiej. W Polsce rozbija się samochód z ministrem... a w Rosji?
- Tonie nowoczesny atomowy okręt podwodny a akcja „ratownicza” staje się parodią.
- Ginie co najmniej trzystu zakładników podczas likwidacji 40 „terrorystów”. Giną „przypadkiem”.
- Prawie pół tysiąca dzieci zostaje zmasakrowanych podczas walk komandosów z „terrorystami” w szkole. Masakra rozpoczęła się nie od odpalenia ładunków przez terrorystów, ale od ostrzelania szkoły przez żołnierzy. „Przypadkiem”. Następnie wojsko użyło do szturmu broni ciężkiej i śmigłowców. Przesadzili. Raportu z masakry do dzisiaj nie ma.
Ewentualnie
- Rozbija samolot z najwyższymi urzędnikami i przedstawicielami sąsiedniego „kraiku”. A przecież chodziło tylko o to żeby zagrać temu „prezydencikowi” na nosie. Upokorzyć.
To nie jest niezdarność żołnierzy i dowódców. To nie jest nieliczenie się z życiem obywateli. A właściwie – nie tylko. To subtelna i wyrafinowana walka frakcji. Zwód wewnątrz zwodu, finta w fincie. A wszystko to służy temu samemu – wygrać dla „swoich” jak najwięcej przestrzeni władzy i profitów.
Tragedia „Kurska” (a właściwie – sposób jej rozgrywania) popularności Putinowi nie przysporzyła. Masakra dzieci w szkole w Biesłanie, także wzbudziła znaczne kontrowersje i emocje. Podobnie masakra w teatrze na Dubrowce wywołała dyskusje o bezwzględności władz wobec własnych obywateli. Długo trwało odbudowywanie wizerunku wobec narodu („Putin obronił ekipę dziennikarzy przed tygrysem” i cała masa innych wrzutek PR-owych). Frakcja sterująca matrioszką-Putinem odzyskała jednak władzę i wpływy na kilka kolejnych lat. I mocno przetrąciła kręgosłupy konkurencji. Z pewnością jednak pozostałe frakcje nie zrezygnowały ze starań o wprowadzenie własnej „matrioszki” na kremlowski dywan. Niedawne wydarzenia w rosyjskim MSZ oraz zamachy w metrze mogą być kolejnymi ruchami na rosyjskiej szachownicy władzy – akcja i reakcja.
Po zamachu w Smoleńsku widziałem na twarzy Putina panikę. „Kamienną” jej odmianę, ale jednak – panikę. Jeżeli ta katastrofa została sprokurowana przez konkurencyjną frakcję to mataczenie w śledztwie jest jedynym ratunkiem dla… frakcji Putina. Nie powie przecież – „wprawdzie zamach został dokonany przez rosyjskie służby specjalne, ale to nie moi ludzi byli!”. To byłby koniec jego samego i koniec wpływów jego frakcji (przynajmniej na dłuższy czas). Putin MUSI „ukręcić łeb” tej sprawie chociaż dokładnie wie kto dokonał zamachu.
Niezależnie jednak od tego, że Putin MUSI, dzieje się coś co nie jest częścią jego narracji. Tak samo, jak w przypadku „Kurska”, Dubrowki i Biesłanu, pojawiają się specyficzne, jak na totalitarny sposób sprawowania w Rosji władzy, wypowiedzi, zarzuty i wątpliwości. W moim odczuciu pojawiają się w taki sposób i w takich momentach, że chociaż nie burzą prorosyjskiej narracji wydarzeń to jednak podważają sposób prowadzenia (i nadzorowania) śledztwa przez obecne władze. Zarówno tamte, jak i obecna katastrofa sprawiają wrażenie wewnątrzrosyjskiej próby sił. Frakcja, która wykaże się większym sprytem, determinacją i zaradnością przejmie obszar władzy pokonanych. Przypomina wam coś ten schemat? Subkultury mafijne okazują się działać według tych samych wzorców, jak świat długi i szeroki. Różnią się jedynie folklorem i… rozmachem.
Tak właśnie walczą o władzę buldogi pod kremlowskim dywanem. Na dużą skalę. Na skalę nieznaną i chyba nawet niezrozumiałą dla mieszkańców małych, „demokratycznych” krajów. I dlatego tak łatwo taki scenariusz dezawuować i wykpiwać. „Takie rzeczy się nie dzieją” w naszej „pluszowej” rzeczywistości. Syndrom wyparcia - gorszy od zaparcia.
Ciekawe, czy aktualną rozgrywkę ponownie wygra banda z twarzą Putina , czy matrioszki się zmienią? Na razie, widząc efekty prac komisji MAK – stawiam na Putina.
A raczej na buldogi trzymające go na smyczy.