Z związku z przemieszczaniem sie nad nasz turkusowy, inaczej- ciepły Bałtyk nie brałem udziału w aferze Mazurekgate. Chciałbym jednak teraz, choćby poniewczasie skreślić kilka słów w tej sprawie. Z jednego prostego powodu - zaraz po wyborze Bronisława Komorowskiego na prezydenta chciałem napisać o granicach krytyki w stosunku do urzędującego prezydenta.
Chciałem w paru słowach skreślić małe memento dla wszystkich, którzy noszą jeszcze w sercu gorycz związaną z opluwaniem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Co więcej, ta podłość, której byliśmy świadkami wcale się nie skończyła i raczej nie ma na to wielkich perspektyw - z tym większą zaciętością hordy kanalii będą w najbardziej niewybredne sposoby atakować Jarosława Kaczyńskiego i PiS. Słuszny gniew i oburzenie nie powinny jednak sprowadzać nas na ścieżki kulturalnych troglodytów, nawet (a może - zwłaszcza!) wtedy, gdy pojawia się możliwość odpłacenia pięknym za nadobne. Powodów jest oczywiście wiele, ale jeden jest dla mnie całkowicie i obiektywnie niezaprzeczalny, ten człowiek, Bronisław Komorowski reprezentuje obecnie NAJWYŻSZY urząd w naszym państwie - urząd PREZYDENTA RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
Urząd ten jest wartością samą w sobie - przez swoją symbolikę, przez konotacje historyczne, przez wszystkich znakomitych poprzedników (w tym właśnie Lecha Kaczyńskiego!), którzy budowali powagę tego urzędu. Powagę, która jest rozpoznawana i ceniona w świecie wobec którego prezydent tak często nas reprezentuje. Obelżywe słowa, wstrętne insynuacje niszczą autorytet tego urzędu - tak w oczach obcokrajowców, jak i (co może nawet ważniejsze) w oczach wszystkich obywateli Polski, którzy taki skatologiczny festiwal zniewag obserwują.
Stąd i moja prośba do wszystkich, którym leży na sercu dobro Polski (wiem, wiem - pompatyczne, ale inaczej sie tutaj nie da):
- krytykujmy Komorowskiego, ale krytykujmy rzeczowo i racjonalnie,
- krytykujmy Komorowskiego, ale nigdy poza granicami Polski, w obcych mediach i wobec postronnych,
- krytykujmy go, ale krytykując, róbmy to tak, żeby NIGDY i w ŻADEN sposób nie ucierpiała na tym powaga i autorytet urzędu prezydenta.
W przeciwnym wypadku będziecie niszczyć to co budował prezydent Lech Kaczyński!
Gdzie w tym wszystkim tytułowy Cyryl, Metody i Mazurek? No cóż, chcąc nie chcąc zostałem przez niego zaliczony do "internetowej tłuszczy", zatem chciałbym odpowiedzieć nawiązując do słynnego kalamburu, ktorym warszawiacy wyśmiewali milicyjno-esbecki posterunek funkcjonujący na Pradze na ul. Cyryla i Metodego, "za komuny": "Cyryl, jak Cyryl, ale te metody..." .
A zatem, Panie Mazurek: słuszny apel w Pana wpisie, tylko te Pańskie metody...
... zupełnie po ludzku, zrobiło mi się przykro.