W kraju nad Wisłą spór wokół Wałęsy jest wiecznie żywy. Tak można w kilku słowach podsumować dysputę, która toczy się wokół pierwszego przewodniczącego NSZZ „Solidarność” i pierwszego - po odzyskaniu niepodległości w 1989 roku - prezydenta RP.
Awantura toczy się już od 25 lat, a każda nowa publikacja czy też film poświęcony Lechowi Wałęsie, staje się pretekstem do kolejnej odsłony sporu o życiorys, dorobek (czy też jego brak) tego, którego za granicą potrafiono docenić bardziej, niż w kraju ojczystym. Kiedy pojawił się ostatni film Andrzeja Wajdy pod tytułem „Wałęsa. Człowiek z nadziei”, tradycji stało się zadość. Albowiem kłótnia o Wałęsę rozgorzała w Polsce na nowo.
Mam trzydzieści lat, tak więc nie uczestniczyłem w walce o wolność i niepodległość naszej polskiej ojczyzny. Jestem beneficjentem zwycięskiej walki tych, którzy o swoją wolność - o wolność Naszą i Waszą - walczyli. Jak wszyscy przedstawiciele mojego pokolenia i pokoleń, które przyjdą po mnie, jestem dłużnikiem tych wszystkich, którzy wolność i niepodległość Polski wywalczyli, a później przyczynili się do stworzenia demokratycznego państwa prawa w kraju nad Wisłą. Czuję się w tym samym stopniu dłużnikiem Lecha Wałęsy, Andrzeja Gwiazdy, Henryki Krzywonos, Anny Walentynowicz, Bogdana Borysewicza, Krzysztofa Wyszkowskiego i tych wszystkich, którzy pozostali anonimowi, ale którym wolna Polska wcale nie zawdzięcza mniej, niż tym wymienionym z nazwiska!
Postać Lecha Wałęsy, jego mit i jego legenda towarzyszyły mi przez całe życie. Albowiem od najmłodszych lat opowiadano mi o walce z komuną, o walce z „Czerwonymi”, o walce z sowieckim okupantem.
Zapoznałem się z argumentami obu stron sporu o Wałęsę, kontrowersji wokół jego życiorysu. Zapoznałem się z polskimi filmami dokumentalnymi autorstwa uczestników obu stron awantury o pierwszego po II wojnie światowej prezydenta wolnej Polski. Zapoznałem się również z zagranicznymi filmami dokumentalnymi poświęconymi Wałęsie. Zapoznałem się zarówno z publikacjami Jacka Żakowskiego, jak również z publikacjami Sławomira Cenckiewicza. Myślę więc, że mam pojęcie o argumentach obu stron.
W mojej opinii obie strony tego sporu mają rację i obie strony tego sporu są w błędzie. Wynika to z ogromu sprzeczności, które charakteryzują postać Lecha Wałęsy. Były prezydent jest „wieloma rzeczami naraz”, a jednocześnie jest przeciwieństwem tych samych „rzeczy”. Lech Wałęsa jest przepełniony sprzecznościami i - niemal niewytłumaczalnymi - paradoksami. Zaś podjęte przez niego działania nierzadko mogą wydawać się niespójne, niezrozumiałe, być może nawet nielogiczne.
Jednak myślę, iż w postaci Lecha Wałęsy jedna rzecz jest kluczowa. W mojej opinii Lech Wałęsa nade wszystko był człowiekiem z nadziei! Tytuł filmu „Wałęsa. Człowiek z nadziei” oddaje jedną - w mojej opinii najważniejszą! - cechę Lecha Wałęsy. Lech Wałęsa był człowiekiem z nadziei, kiedy Polski nie było. Pamiętajmy, że przecież przez trzydzieści pięć lat po drugiej wojnie światowej Polski nie było. Polski wówczas nie było, ponieważ została zamordowana. Mord Polski rozpoczął się we wrześniu 1939 roku, kiedy to doszło do jej czwartego rozbioru. Ale Polska podniosła głowę, a Polskie Państwo Podziemne i jego zbrojne ramię - Armia Krajowa - walczyli zarówno z niemieckim, jak również z sowieckim okupantem. I to jednocześnie!
Ta walka została jednak przegrana. Albowiem Polska została zamordowana po raz drugi w latach czterdziestych. Polska została zamordowana na Zamku Lubelskim, w Pałacu Mostowskich, na Rakowieckiej i we wszystkich katowniach Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Przez trzydzieści pięć lat Polski nie było, ale raptem - w lipcu i w sierpniu 1980 roku - powstała. Wtedy wszyscy byli razem! Wtedy byli razem ci, którym nie było po drodze z władzą ludową. A i ci, którzy władzę ludową wspierali, nierzadko rzucali wówczas legitymacje partyjne i przechodzili na stronę Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego – MKS-u.
31 sierpnia 1980 roku Polska narodziła się na nowo, a Lech Wałęsa poinformował o tym cały świat. „Mamy niezależne, samorządne związki zawodowe! Mamy prawo do strajku. A następne prawa ustanowimy już niebawem“. Ci, którzy przeżyli ten okres z pewnością pamiętają te słowa, wypowiedziane przez Lecha Wałęsę. Albowiem takich słów zapomnieć nie sposób! Przez trzydzieści pięć lat polskie społeczeństwo żyło w państwie, którego najlepszą charakterystyką był brak nadziei na lepsze jutro, brak nadziei na to, że może być inaczej, brak nadziei na to, że Polska jeszcze może być wolna i niepodległa.
Ale wypowiadając te pamiętne słowa Lech Wałęsa przełamał ów stan beznadziei, w którym żyli wówczas obywatele PRL. Wypowiadając te słowa Lech Wałęsa dał nadzieję Polakom. Tak wielu z nich uwierzyło wówczas, że jeszcze wszystko jest możliwe. Przecież wtedy polskie społeczeństwo poczuło, że coś od niego zależy i że można wszystko zmienić w Polsce. Lech Wałęsa tego dnia dał Polakom nadzieję. Tę samą nadzieję, którą „Czerwony” ukradł polskiemu społeczeństwu w latach czterdziestych. Wałęsa zwrócił polskim obywatelom nadzieję i wówczas pojawił się podmuch wiary i optymizmu. W ciągu dwóch tygodni swojego funkcjonowania, niezależny i samorządny związek „Solidarność” liczył dziesięć milionów członków. Czy ktoś, kto zna tamtą historię i jest uczciwy, może z czystym sumieniem stwierdzić, że w sierpniu 1980 roku Lech Wałęsa nie był człowiekiem z nadziei?
Trzydzieści trzy lata po tych wydarzeniach Lech Wałęsa nadal jest... Lechem Wałęsą. A po człowieku z nadziei pozostał tylko mit. Wokół Lecha Wałęsy toczy się bezwzględna awantura. Wokół człowieka z nadziei toczy się bezpardonowy spór. Człowiek z nadziei jest atakowany. Z kolei Lech Wałęsa, niegdyś - człowiek z nadziei, nierzadko atakuje swoich byłych kolegów i tych, którzy w nie mniejszym stopniu niż on przyczynili się do wielkiego zwycięstwa polskiej „Solidarności”; ludzkiej Solidarności, która doprowadziła nasz kraj do niepodległości, a jego obywateli - do wolności.
Fakty na zawsze pozostaną faktami i nikt ich nie jest w stanie tego zmienić. Lech Wałęsa ma swoje miejsce w polskiej historii i nikt nie jest w stanie mu tego miejsca odebrać. Sam Lech Wałęsa, który do dziś słynie z ekscentrycznych wypowiedzi i z niezrozumiałych kroków, nie jest w stanie odebrać sobie miejsca, które już na zawsze jest mu przeznaczone w najnowszej historii kraju nad Wisłą.
Miejsce w owej historii mają również jego oponenci i przeciwnicy. Im również tego miejsca nikt nie jest w stanie odebrać. Dlatego publiczny spór o Wałęsę i jego życiorys - w szerszym kontekście - już nie ma sensu. Historycy będą spierali się o biografię Lecha Wałęsy przed dziesiątki lat. To ich zadanie, to ich zawód, być może - ich obowiązek. Jednak my, obywatele RP nie musimy - nie powinniśmy! – wciąż toczyć tego sporu. Albowiem Lech Wałęsa jest i pozostanie postacią historyczną. Wałęsa już należy do historii, a łączenie tego sporu z bieżącą debatą polityczną nie ma żadnego sensu.
Lech Wałęsa należy do tej rzadkiej grupy wielkich postaci, którzy za życia doczekali się filmu o sobie. Film Andrzeja Wajdy to prawdziwy pomnik dla byłego prezydenta. Powinien on to docenić i zdaje się, że to zrobił. Zaś my, obywatele RP, my - biorący udział w publicznej debacie, powinniśmy uszanować zarówno samego Lecha Wałęsy, jak również pomnik, który postawił mu Andrzej Wajda.
Nadszedł czas, by zakończyć publiczny spór o Wałęsę, gdyż awantura ta nie ma już żadnego uzasadnienia. Lech Wałęsa już nie jest czynnym politykiem, chociaż na bieżące tematy polityczne wypowiada się z... różnym skutkiem. Ale jest to już część jego osobistego uroku, bez którego trudno byłoby sobie wyobrazić Lecha Wałęsę. Film Andrzeja Wajdy, pomnik, który Andrzej Wajda postawił Lechowi Wałęsie, winien stanowić ostatni akt w sporze o człowieka z nadziei!
* * *
Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:
http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/
oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:
http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html
Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.