zbigniewstefanik zbigniewstefanik
351
BLOG

Ostatni akt w sporze o człowieka z nadziei

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 2

 

 

 

W kraju nad Wisłą spór wokół Wałęsy jest wiecznie żywy. Tak można w kilku słowach podsumować dysputę, która toczy się wokół pierwszego przewodniczącego NSZZ „Solidarność” i pierwszego - po odzyskaniu niepodległości w 1989 roku - prezydenta RP.

Awantura toczy się już od 25 lat, a każda nowa publikacja czy też film poświęcony Lechowi Wałęsie, staje się pretekstem do kolejnej odsłony sporu o życiorys, dorobek (czy też jego brak) tego, którego za granicą potrafiono docenić bardziej, niż w kraju ojczystym. Kiedy pojawił się ostatni film Andrzeja Wajdy pod tytułem „Wałęsa. Człowiek z nadziei”, tradycji stało się zadość. Albowiem kłótnia o Wałęsę rozgorzała w Polsce na nowo.

Mam trzydzieści lat, tak więc nie uczestniczyłem w walce o wolność i niepodległość naszej polskiej ojczyzny. Jestem beneficjentem zwycięskiej walki tych, którzy o swoją wolność - o wolność Naszą i Waszą - walczyli. Jak wszyscy przedstawiciele mojego pokolenia i pokoleń, które przyjdą po mnie, jestem dłużnikiem tych wszystkich, którzy wolność i niepodległość Polski wywalczyli, a później przyczynili się do stworzenia demokratycznego państwa prawa w kraju nad Wisłą. Czuję się w tym samym stopniu dłużnikiem Lecha Wałęsy, Andrzeja Gwiazdy, Henryki Krzywonos, Anny Walentynowicz, Bogdana Borysewicza, Krzysztofa Wyszkowskiego i tych wszystkich, którzy pozostali anonimowi, ale którym wolna Polska wcale nie zawdzięcza mniej, niż tym wymienionym z nazwiska!

Postać Lecha Wałęsy, jego mit i jego legenda towarzyszyły mi przez całe życie. Albowiem od najmłodszych lat opowiadano mi o walce z komuną, o walce z „Czerwonymi”, o walce z sowieckim okupantem.

Zapoznałem się z argumentami obu stron sporu o Wałęsę, kontrowersji wokół jego życiorysu. Zapoznałem się z polskimi filmami dokumentalnymi autorstwa uczestników obu stron awantury o pierwszego po II wojnie światowej prezydenta wolnej Polski. Zapoznałem się również z zagranicznymi filmami dokumentalnymi poświęconymi Wałęsie. Zapoznałem się zarówno z publikacjami Jacka Żakowskiego, jak również z publikacjami Sławomira Cenckiewicza. Myślę więc, że mam pojęcie o argumentach obu stron.

W mojej opinii obie strony tego sporu mają rację i obie strony tego sporu są w błędzie. Wynika to z ogromu sprzeczności, które charakteryzują postać Lecha Wałęsy. Były prezydent jest „wieloma rzeczami naraz”, a jednocześnie jest przeciwieństwem tych samych „rzeczy”. Lech Wałęsa jest przepełniony sprzecznościami i - niemal niewytłumaczalnymi - paradoksami. Zaś podjęte przez niego działania nierzadko mogą wydawać się niespójne, niezrozumiałe, być może nawet nielogiczne.

Jednak myślę, iż w postaci Lecha Wałęsy jedna rzecz jest kluczowa. W mojej opinii Lech Wałęsa nade wszystko był człowiekiem z nadziei! Tytuł filmu „Wałęsa. Człowiek z nadziei” oddaje jedną - w mojej opinii najważniejszą! - cechę Lecha Wałęsy. Lech Wałęsa był człowiekiem z nadziei, kiedy Polski nie było. Pamiętajmy, że przecież przez trzydzieści pięć lat po drugiej wojnie światowej Polski nie było. Polski wówczas nie było, ponieważ została zamordowana. Mord Polski rozpoczął się we wrześniu 1939 roku, kiedy to doszło do jej czwartego rozbioru. Ale Polska podniosła głowę, a Polskie Państwo Podziemne i jego zbrojne ramię - Armia Krajowa - walczyli zarówno z niemieckim, jak również z sowieckim okupantem. I to jednocześnie!

Ta walka została jednak przegrana. Albowiem Polska została zamordowana po raz drugi w latach czterdziestych. Polska została zamordowana na Zamku Lubelskim, w Pałacu Mostowskich, na Rakowieckiej i we wszystkich katowniach Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Przez trzydzieści pięć lat Polski nie było, ale raptem - w lipcu i w sierpniu 1980 roku - powstała. Wtedy wszyscy byli razem! Wtedy byli razem ci, którym nie było po drodze z władzą ludową. A i ci, którzy władzę ludową wspierali, nierzadko rzucali wówczas legitymacje partyjne i przechodzili na stronę Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego – MKS-u.

31 sierpnia 1980 roku Polska narodziła się na nowo, a Lech Wałęsa poinformował o tym cały świat. „Mamy niezależne, samorządne  związki zawodowe! Mamy prawo do strajku. A następne prawa ustanowimy już niebawem“. Ci, którzy przeżyli ten okres z pewnością pamiętają te słowa, wypowiedziane przez Lecha Wałęsę. Albowiem takich słów zapomnieć nie sposób! Przez trzydzieści pięć lat polskie społeczeństwo żyło w państwie, którego najlepszą charakterystyką był brak nadziei na lepsze jutro, brak nadziei na to, że może być inaczej, brak nadziei na to, że Polska jeszcze może być wolna i niepodległa.

Ale wypowiadając te pamiętne słowa Lech Wałęsa przełamał ów stan beznadziei, w którym żyli wówczas obywatele PRL. Wypowiadając te słowa Lech Wałęsa dał nadzieję Polakom. Tak wielu z nich uwierzyło wówczas, że jeszcze wszystko jest możliwe. Przecież wtedy polskie społeczeństwo poczuło, że coś od niego zależy i że można wszystko zmienić w Polsce. Lech Wałęsa tego dnia dał Polakom nadzieję. Tę samą nadzieję, którą „Czerwony” ukradł polskiemu społeczeństwu w latach czterdziestych. Wałęsa zwrócił polskim obywatelom nadzieję i wówczas pojawił się podmuch wiary i optymizmu. W ciągu dwóch tygodni swojego funkcjonowania, niezależny i samorządny związek „Solidarność” liczył dziesięć milionów członków. Czy ktoś, kto zna tamtą historię i jest uczciwy, może z czystym sumieniem stwierdzić, że w sierpniu 1980 roku Lech Wałęsa nie był człowiekiem z nadziei?

Trzydzieści trzy lata po tych wydarzeniach Lech Wałęsa nadal jest... Lechem Wałęsą. A po człowieku z nadziei pozostał tylko mit. Wokół Lecha Wałęsy toczy się bezwzględna awantura. Wokół człowieka z nadziei toczy się bezpardonowy spór. Człowiek z nadziei jest atakowany. Z kolei Lech Wałęsa, niegdyś - człowiek z nadziei, nierzadko atakuje swoich byłych kolegów i tych, którzy w nie mniejszym stopniu niż on przyczynili się do wielkiego zwycięstwa polskiej „Solidarności”; ludzkiej Solidarności, która doprowadziła nasz kraj do niepodległości, a jego obywateli - do wolności.

Fakty na zawsze pozostaną faktami i nikt ich nie jest w stanie tego zmienić. Lech Wałęsa ma swoje miejsce w polskiej historii i nikt nie jest w stanie mu tego miejsca odebrać. Sam Lech Wałęsa, który do dziś słynie z ekscentrycznych wypowiedzi i z niezrozumiałych kroków, nie jest w stanie odebrać sobie miejsca, które już na zawsze jest mu przeznaczone w najnowszej historii kraju nad Wisłą.

Miejsce w owej historii mają również jego oponenci i przeciwnicy. Im również tego miejsca nikt nie jest w stanie odebrać. Dlatego publiczny spór o Wałęsę i jego życiorys - w szerszym kontekście - już nie ma sensu. Historycy będą spierali się o biografię Lecha Wałęsy przed dziesiątki lat. To ich zadanie, to ich zawód, być może - ich obowiązek. Jednak my, obywatele RP nie musimy - nie powinniśmy! – wciąż toczyć tego sporu. Albowiem Lech Wałęsa jest i pozostanie postacią historyczną. Wałęsa już należy do historii, a łączenie tego sporu z bieżącą debatą polityczną nie ma żadnego sensu.

Lech Wałęsa należy do tej rzadkiej grupy wielkich postaci, którzy za życia doczekali się filmu o sobie. Film Andrzeja Wajdy to prawdziwy pomnik dla byłego prezydenta. Powinien on to docenić i zdaje się, że to zrobił. Zaś my, obywatele RP, my - biorący udział w publicznej debacie, powinniśmy uszanować zarówno samego Lecha Wałęsy, jak również pomnik, który postawił mu Andrzej Wajda.

Nadszedł czas, by zakończyć publiczny spór o Wałęsę, gdyż awantura ta nie ma już żadnego uzasadnienia. Lech Wałęsa już nie jest czynnym politykiem, chociaż na bieżące tematy polityczne wypowiada się z... różnym skutkiem. Ale jest to już część jego osobistego uroku, bez którego trudno byłoby sobie wyobrazić Lecha Wałęsę. Film Andrzeja Wajdy, pomnik, który Andrzej Wajda postawił Lechowi Wałęsie, winien stanowić ostatni akt w sporze o człowieka z nadziei!

 

                                                                                                                                                                    

* * *

                                                                                                                                                      

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

                                                                                                                                                      

 http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

                                                                                                                                                         

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

                                                                                                                                                              

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html

                                                                                                                                                               

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

                                                                                                                                                               

 

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka