zbigniewstefanik zbigniewstefanik
1545
BLOG

Diagnoza 25 lat wolności. Co się Polsce udało, co jest porażką?

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 27

25 rocznica pierwszej tury półwolnych wyborów w Polsce już za nami. Uroczyste obchody zakończone, a zagraniczni goście - w tym prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama - wyjechali. Nadchodzi więc czas, aby tak – mówiąc kolokwialnie - na spokojnie, bez emocji, ale za to obiektywnie podsumować dwadzieścia pięć lat polskiej wolności. Co się udało, a co nie?

Nie zamierzam kogokolwiek atakować ani nikogo potępiać. Po 1989 roku kolejne polskie rządy, kolejni polscy decydenci i kolejni rodzimi politycy działali w trudnej sytuacji (być może w sytuacji nadzwyczajnej) jaką była wszak polska transformacja. Przed nami żaden kraj nie doprowadził do pokojowego upadku komunistycznego reżimu. Nikt przed nami nie przetestował demontażu komunistycznej dyktatury w sytuacji, w której ów demontaż został zainicjowany przez kompromis pomiędzy przedstawicielami reżimu (czyli komunistycznej władzy) i opozycji.

W 1989 roku Polska była państwem stojącym na skraju gospodarczego bankructwa; niektórzy twierdzą nawet, iż w tamtym czasie Polska była już gospodarczym bankrutem. Kiedy więc upadł komunistyczny reżim to należało zdemontować jego pozostałości, przeprowadzić reformy gospodarcze i ustrojowe. Z reformami gospodarczymi Polska poradziła sobie całkiem nieźle. Z reformami ustrojowymi - również. Z demontażem komunistycznego aparatu wolna Polska poradziła sobie... Powiedzmy, że poradziła sobie trochę gorzej...

Co udało się dokonać w Polsce przez te dwadzieścia pięć lat? Największymi sukcesami Polski minionego ćwierćwiecza jest bez wątpienia przystąpienie naszego kraju do militarnego Paktu Północnoatlantyckiego NATO (w 1999 roku) i do Unii Europejskiej (w 2004 roku). Rzeczą bezsporną jest, że przystąpienie Polski do NATO i do Unii Europejskiej przyniosło naszemu krajowi same korzyści. Przede wszystkim został rozbity układ jałtański, który wpędził Polskę w erę komunistycznej ciemności na czterdzieści pięć  lat i odseparował nasz kraj od wolnego świata żelazną kurtyną. Przystąpienie Polski do NATO i do Unii Europejskiej definitywnie zniszczyło żelazną kurtynę. Nasz kraj stał się wówczas częścią zachodniego i demokratycznego świata.

Niewątpliwym sukcesem Polski jest gigantyczny postęp gospodarczy, który nasz kraj zdołał w tym czasie osiągnąć. Można powiedzieć, że w ciągu dwudziestu pięciu lat wolności - z gospodarczego punktu widzenia - Polska dokonała cywilizacyjnego skoku. Ten skok docenił cały świat zachodni, a Polska przez zachodnioeuropejskich i amerykańskich polityków jest do dzisiaj przedstawiana jako modelowy przykład gospodarczej i - co ważniejsze - udanej transformacji.

Polska jest niewątpliwie bardziej zamożna, niż przed dwudziestu pięciu laty. Jednak wzbogacenie się naszego kraju niekoniecznie przekłada się na poziom życia wszystkich obywateli RP. O o tym należy pamiętać.

Gospodarcza transformacja udała się w Polsce - owszem, jednak była ona niezwykle trudna i kosztowna dla społeczeństwa. Niektórzy obywatele polscy po prostu na niej stracili. Inni nie potrafili się odnaleźć w nowej ekonomicznej sytuacji, która panowała w Polsce po 1989 roku. Koszta gospodarczej transformacji były ogromne - to fakt, ale zdaje się, że nie można było postąpić inaczej. Polska miała w 1989 roku dwie opcje: albo gospodarcza zapaść, albo drastyczne reformy. Wybrała na szczęście tę drugą opcję, jednak niemała część polskiego społeczeństwa zapłaciła za ekonomiczną transformację wysoka cenę. I należy o tym pamiętać.

Dzisiejsza Polska jest o wiele nowocześniejsza, niż ta sprzed dwudziestu pięciu laty. Można nawet powiedzieć, że nie da się porównać tych dwóch Polsk. Mamy coraz więcej autostrad i dróg ekspresowych. Polska jest wciąż w budowie. W Polsce wiele nowych budowli powstaje non stop, również za sprawą funduszy europejskich. Z punktu widzenia gospodarczego, z punktu widzenia szeroko pojętej infrastruktury i jej różnych dziedzin - w Polsce jest coraz lepiej.

Warto również, a być może przede wszystkim, zauważyć, iż w tej chwili Polska nie ma żadnych sporów o terytorium z krajami sąsiadującymi z Rzeczpospolitą. To niewątpliwy sukces ostatniego ćwierćwiecza, gdyż udało się nam uregulować kwestie dotyczące granicy polsko-niemieckiej. Niemcy uznali polsko-niemiecką granicę i zrzekli się roszczeń terytorialnych. Na wschodzie również nie grożą nam w najbliższym czasie spory terytorialne czy terytorialne roszczenia ze strony naszych sąsiadów. Co prawda na Ukrainie partia Ogólnoukraińskie Zjednoczenie „Swoboda” ma pewne roszczenia do kilku powiatów polskich, jednak trudno wyobrazić sobie, aby Ukraina otwarcie wystąpiła wobec Polski z terytorialnymi pretensjami i żądała włączenia jakiejś części terytorium Rzeczypospolitej do Ukrainy. W Niemczech również marginalne organizacje czy partie polityczne, takie jak Pro Deutschland domagały się w przeszłości (bądź domagają się nadal) zwrotu wszystkich ziem, które niegdyś były niemieckie. Jednak marginalność tych stowarzyszeń czy partii politycznych sprawia, że ich roszczenia nie są dla Polski groźne. Niemiecki rząd stanowczo się od nich odcina, a Republika Federalna Niemiec pod tymi roszczeniami się nie podpisuje.

Wiele udało się dokonać w Polsce podczas minionych dwudziestu pięciu lat. Jednak bardzo wiele się również nie udało.

Największym cieniem dwudziestu pięciu lat polskiej wolności jest nieudana, zaniechana w naszym kraju dekomunizacja. W wolnej Polsce nigdy nie było prawdziwej dekomunizacji. Można również zadać sobie pytanie, czy polskie państwo po 1989 roku, państwo po reformie ustrojowej, państwo demokratyczne, miało w ogóle zamiar przeprowadzać prawdziwą dekomunizację Rzeczpospolitej? To temat rzeka.

W Polsce dekomunizacji podczas tych dwudziestu pięciu lat po prostu nie było. Co więcej, w Polsce nadal nie ma dekomunizacji. Najprawdopodobniej prawdziwa dekomunizacja w RP zostanie przeprowadzona drogą „ewolucji” i pokoleniowej zmiany, polegającej na jednym z niewielu pewników na tym świecie, a mianowicie na tym, że jedni odchodzą, a drudzy przychodzą; a prędzej czy później odchodzą wszyscy. No i polscy komuniści też kiedyś odejdą... .

Demontaż aparatu komunistycznego w Polsce nie dokonał sie (albo dokonał się w minimalnym stopniu) i pozostało nam tylko liczyć na czas, ewolucję i naturalne odejścia, aby demontaż komunistycznego aparatu w pełni w Polsce nastąpił.

W Polsce została przeprowadzona reforma ustrojowa, jednak Rzeczpospolita nadal ma problem ze źle funkcjonującym państwem prawa, czego koronnym dowodem jest kulejący rodzimy wymiar sprawiedliwości. Obserwując jego działalność można uznać, że w wymiarze sprawiedliwości III RP mają miejsce - najdelikatniej to ujmując - zjawiska paranormalne... Pozwolę sobie przytoczyć słowa Jacka Kurskiego, który jakiś czas temu powiedział, że „Polskie państwo jest niezwykle silne wobec słabych i niezwykle słabe wobec silnych“. Myślę, że te słowa Jacka Kurskiego bardzo dobitnie opisują działalność polskiego wymiaru sprawiedliwości, który faktycznie nierzadko trudno uznać za skuteczny wobec silnych i za sprawiedliwy wobec słabych

III Rzeczpospolita nie zdołała ani stworzyć na nowo efektywnej służby zdrowia, ani nawet na tyle zreformować tę już istniejącą, aby można było uznać polski system opieki zdrowotnej za zadowalający. Można również spotkać się z taką opinią, że polska służba zdrowia była skuteczniejsza i lepiej funkcjonowała w okresie polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Smutne to...

Wolna Polska nie zdołała zmodernizować swojej armii w dostatecznym stopniu. Najlepszym rozwiązaniem dla Polski było (i jest nadal) stworzenie małej, ale za to nowoczesnej i prężnej armii. Polska stworzyła małą armię, jednak trudno mówić, że jest ona nowoczesna. Poza kilkoma wyjątkami (takimi, jak stworzenie sił szybkiego reagowania - GROM –u) w okresie transformacji polska armia została kompletnie zaniedbana. Dopiero w dwadzieścia lat po odzyskaniu niepodległości (przypomnę - w 2009 roku) zlikwidowano pobór do polskiego wojska i przyjęto model armii zawodowej. Armia zawodowa to dobre rozwiązanie. Ale dlaczego czekano z tą reformą aż dwadzieścia lat?

Polskie lotnictwo raczkuje i poza kilkoma maszynami odpowiadającymi standardom NATO (chodzi o samoloty F16), polskie siły powietrzne używają sprzętu wywodzącego się z ery sowieckiej, z lat 70. i 80. XX wieku. Dodatkowo, Polska nabywa sprzęt z demobilu państw zachodnioeuropejskich, czego przykładem są czołgi Leopard w polskich siłach pancernych. Zamiast postawić na rodzime uzbrojenie, polskie wojsko preferuje sprzęt z demobilu państw zachodnich. Interesująca strategia, ale jednak mało efektywna.

Przystępując do NATO Polska oparła całą swoją strategię obronną na Pakcie Północnoatlantyckim, wychodząc z założenia, że co by się nie stało i kto by nas nie napadł, to NATO natychmiast - w razie potrzeby - przyjdzie nam z pomocą. Jednak taka strategia może okazać się naiwna i obyśmy nie musieli się o tym kiedykolwiek przekonywać. Być może Polska zostanie zmuszona do bronienia się sama przez jakiś czas i taki scenariusz powinien być traktowany w Polsce poważnie.

Na przełomie XX i XXI wieku Polska przyjęła błędne założenie, że Rosja nie stanowi już dla niej (czy państw świata zachodniego) militarnego zagrożenia. Błąd! Jednak na obronę polskich decydentów należy nadmienić, że taki pogląd przyjął wówczas cały świat zachodni, który od momentu zamachów na nowojorskie World Trade Center (11 września 2001 roku) upatrywał zagrożenia ze strony terrorystów, którzy mogą zaatakować od środka. Świat zachodni niemal wykluczył możliwość konwencjonalnej wojny pomiędzy państwami NATO i choćby Rosją czy Chinami. Polska po prostu wpisała się w tę strategię. Ten tok myślenia jest naiwny. Przyszłość pokaże czy NATO i państwa wchodzące w skład tego Paktu zmienią swój sposób myślenia o militarnych zagrożeniach na świecie i bezpieczeństwie zachodniego świata, w tym Polski. Oby tak się stało. W przeciwnym razie będziemy mieli poważny problem...

Kolejna kwestia: nie udało się Polsce uniezależnić energetycznie od Rosji. Wolna Polska podjęła w tym kierunku zbyt małe wysiłki i zaniechała realizacji projektów, które mogły zwiększyć polską energetyczną niezależność.

III Rzeczpospolita zrobiła za także mało, a być może niczego nie zrobiła, aby ratować polski przemysł. W szczególności mam na myśli przemysł motoryzacyjny. Polska mogła przecież zmodernizować swój potencjał w tej dziedzinie. Warto było zainwestować w produkcję polskich samochodów. Być może dzisiaj Polska mogłaby eksportować jakiś mały i ekonomiczny samochód do zachodniej Europy, albo nawet dalej.

Warto było podjąć takie ryzyko. Natomiast nie warto było sprzedawać czy demontować polskiego przemysłu motoryzacyjnego. Polska straciła na tym finansowo i gospodarczo, być może bardzo wiele straciła. Zamiast pracować dla rozwoju i wzmocnienia rodzimego przemysłu, którego de facto już nie ma, Polacy pracują w przemyśle zagranicznym, znajdującym się w Polsce. Zaś Rzeczpospolita pozostaje nadal potężną montownią, ale montownią pracującą na rzecz krajów świata zachodniego i krajów azjatyckich, takich jak Korea Południowa czy Japonia.

Pomimo dwudziestu pięciu lat polskiej wolności i demokracji, nie udało się w Polsce zbudować społeczeństwa obywatelskiego. We wszystkich przeprowadzanych wyborach w Polsce jest niska frekwencja, i tak jest od samego początku funkcjonowania wolnej Rzeczpospolitej.

Trudno jest zmobilizować polskich obywateli wokół jakiegoś narodowego projektu. Trudno jest zainteresować polskich obywateli sprawami publicznymi. W Polsce dominują postawy indywidualistyczne. Sukces indywidualny, sukces osobisty stał się najbardziej popularnym stymulantem do działania w naszym kraju. Nadal trudno przychodzi obywatelom III RP poczucie wspólnoty, poczucie wspólnej sprawy, jak również  chęć zaangażowania w życie publiczne czy polityczne wspólnej Rzeczypospolitej, jaka jest przecież wolna Polska. Można bowiem odnieść wrażenie, że wielu polskich obywateli nie ma poczucia własności swojego własnego kraju; nie ma poczucia, że ten kraj należy do nich.

Nie udało się w Polsce zbudować szacunku do polskiego państwa. Nadal duża grupa Polaków nie ufa swoim władzom i swoim przedstawicielom. Z kolei instytucje państwowe nadal cieszą się w Polsce niskim zaufaniem publicznym. Można odnieść wrażenie, że w Polsce zbyt mało szanuje się polskie państwo i zbyt mało docenia się państwo wolne i suwerenne, jakim jest przecież III RP.

Od momentu odzyskania przez Polskę wolności i suwerenności, wolna Polska bezkrytycznie przyjmowała wszystkie wzorce płynące z zachodniej Europy i ze Stanów Zjednoczonych. Wytworzyła się więc w naszym kraju tendencja nadmiernego (i często nieuzasadnionego) zachwytu wszystkim tym, co przychodziło z Zachodu i szerzącą się dewaluacją tego, co rodzime, tego, co polskie. Krótko mówiąc, wszystko, co przychodziło z Zachodu było w Polsce uznawane za fajne i za „superowe”. A wszystko, co polskie, stawało się raptem (w odbiorze dużej części społeczeństwa) „niefajne”, „dziadowskie” i „obciachowe”.

Do dzisiaj tak jest, niestety. Dotyczy to niemal wszystkich dziedzin życia, choćby kwestii obyczajowych, gdzie w Polsce często bezkrytycznie przyjmuje się pewne wzorce zachodnie i równie bezkrytycznie głosi się pewne teorie, które narodziły się na Zachodzie.

Kolejny przykład dotyczy podejścia do patriotyzmu, gdyż - wzorując się na zachodnioeuropejskich środowiskach lewicowych - zaczęto w Polsce mylić patriotyzm z faszyzmem. Polska nie powinna rezygnować ze swoich tradycji, ze swojej tożsamości, ze swojego polskiego ducha. Od sąsiadów warto przyjmować jedynie to, co jest dobre, co nam może pasować, co nam może odpowiadać. Jednak Polska nie powinna tak bezkrytycznie przyjmować wszystkiego, co płynie z Zachodu. Nie na tym polega wolność i suwerenność, o czym najwidoczniej niektórzy zapominają.

Dwadzieścia pięć lat polskiej wolności to niewątpliwy sukces. Wiele zostało w Polsce zrobione, ale jeszcze więcej do zrobienia pozostało. Polska nie może spoczywać na laurach, a rządzący Polską nie mogą popadać w samozachwyt. Ciepła woda w kranie już nie wystarczy, jeśli Polska chce dogonić pod względem majętności obywateli kraje zachodniego świata. Telewizyjne spoty nie wystarczą. Propaganda sukcesu również nie wystarczy. Zamiast propagandy - konkretne działania. Zamiast telewizyjnych spotów - konkretne projekty. Zamiast samozachwytu - więcej średnio- i długoterminowej wizji tego, jak ma wyglądać Polska za dziesięć czy dwadzieścia lat.

Jaki plan dla Polski i jej rozwoju? W którym kierunku Polska powinna się rozwijać? Na co warto postawić, na co warto położyć nacisk polskiego rozwoju tak, aby Rzeczpospolita odniosła sukces? Na te pytania możliwie jak najszybciej muszą odpowiedzieć polscy rządzący, którzy powinni przestać Polską zarządzać i powinni zacząć Polską rządzić. Dlaczego? Ponieważ, jak to mawiał Theodore Roosvelt: „lepiej próbować dokonać wielkich rzeczy, niż nigdy nie zaznać ani zwycięstwa, ani klęski”. 

 

* * *

 

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

 

http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

 

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

 

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html

 

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka