Konstruktywne wotum nieufności wobec rządu Donalda Tuska i międzypartyjne negocjacje, które miałyby wyłonić kandydata na premiera - oto reakcja prezesa partii Prawo i Sprawiedliwość na tzw. „aferę podsłuchową” i treści nagrań opublikowanych przez tygodnik „Wprost”.
Jarosław Kaczyński przejmuje polityczną inicjatywę i przechodzi do ofensywy. Prezes PiS-u podejmuje bowiem próbę odsunięcia od władzy Donalda Tuska i jego rządu, i - przy okazji tego przedsięwzięcia - proponuje współpracę wszystkim klubom parlamentarnym.
Reakcja Donalda Tuska na polityczna ofensywę prezesa PiS-u ma charakter defensywny. Urzędujący premier zrezygnował z politycznej ofensywy, chociaż - po ujawnieniu nagrań dyskredytujących obóz władzy - miał możliwość podjęcia politycznych kroków wyprzedzających ataki politycznej opozycji. Jakie kroki mógł podjąć Donald Tusk? Warto wymienić dwie możliwości, jakie miał urzędujący Prezes Rady Ministrów.
Pierwsza opcja: Donald Tusk mógł, za pośrednictwem szefa Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej, doprowadzić do złożenia konstruktywnego wotum nieufności dla swojego rządu. W tym przypadku, jako przewodniczący Platformy Obywatelskiej, Donald Tusk miałby bezpośredni wpływ na wybór kandydata na nowego premiera, co umożliwiłoby mu z kolei utrzymanie wpływu - a być może kontroli - nad rozwojem politycznej sytuacji w Polsce.
Druga opcja: Donald Tusk mógł po prostu podać swój rząd do dymisji i oczekiwać na reakcję prezydenta. Jeśli Bronisław Komorowski nie przyjąłby jego dymisji ze stanowiska premiera czy dymisji jego rządu, to - zachowując władzę - Donald Tusk mógłby jednocześnie zachować twarz i polityczną wiarygodność: Ja chciałem być w porządku i zadbać o wysokie standardy w Polsce. Ale prezydent uznał, że w sytuacji, w której nie wiemy kto nas podsłuchiwał i co nam grozi z zewnątrz, mojej dymisji przyjąć nie może. A więc, skoro prezydent RP chce, żebym pozostał na stanowisku premiera i oczekuje od mojego rządu, że nadal będzie sprawował władzę w Polsce, to niech tak będzie dla dobra Polski i jej obywateli - taki komunikat mógłby wówczas przesłać Donald Tusk do obywateli RP i – nade wszystko - do swoich wyborców. Kto wie czy tego typu komunikat nie spowodowałby znaczącego wzrostu poparcia społecznego dla Platformy Obywatelskiej i samego Donalda Tuska?
Jednak urzędujący premier wybrał inną drogę i można odnieść wrażenie, że postanowił pójść w zaparte. Donald Tusk najwyraźniej bagatelizuje treść podsłuchanej rozmowy pomiędzy ministrem spraw wewnętrznych Bartłomiejem Sienkiewiczem i prezesem Narodowego Banku Polskiego Markiem Belką. Dodatkowo można odnieść wrażenie, że urzędujący Prezes Rady Ministrów po raz kolejny postanowił postraszyć polskich obywateli. Wszak na konferencji prasowej poświęconej tzw. „aferze podsłuchowej”, Donald Tusk mówił bardzo wiele o ciemnych siłach z nieczystymi intencjami, które postanowiły podsłuchiwać najważniejszych polityków w Polsce i osoby odpowiedzialne za instytucje państwowe. Usiłując, jak można się domyślać, zastawić pułapkę na swoją polityczną opozycję, urzędujący premier stwierdził, że każdy, kto będzie próbował odwołać jego rząd, wpisze się w scenariusz ciemnych sił (niewykluczone, że zewnętrznych), które - jak może się zdawać - postanowiły zdestabilizować Polskę i jej instytucje państwowe.
Donald Tusk przyjął postawę defensywną i postanowił okopać się na swoich politycznych pozycjach. Jednak warto zastanowić się czy okaże się to dla niego korzystne. Wszak wiele wskazuje na to, że jego rząd można odwołać w Sejmie tej kadencji, a skuteczne przeprowadzenie konstruktywnego wotum nieufności wobec jego rządu znajduje się w zasięgu możliwości prezesa PiS-u. Aby odwołać urzędującego premiera, Jarosław Kaczyński będzie potrzebował sojuszników, jednak zdaje się, że ich pozyskanie będzie dla prezesa PiS-u realne. Albowiem na polskiej scenie politycznej funkcjonuje wiele politycznych podmiotów, które z różnych powodów nie uznają Donalda Tuska za swojego faworyta…
Na czyje wsparcie mógłby potencjalnie liczyć Jarosław Kaczyński przy ewentualnej próbie odsunięcia Donalda Tuska i jego rządu od władzy?
Sojusz Lewicy Demokratycznej Leszka Millera nie raz i nie dwadzieścia dawał Platformie Obywatelskiej dowody swojej politycznej przyjaźni. Partia Millera udzieliła nawet Platformie Obywatelskiej (i pośrednio Donaldowi Tuskowi) kluczowego wsparcia w momencie niezwykle krytycznym dla partii rządzącej. Chodzi tutaj o próbę odwołania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. W przypadku jej odwołania byłaby to bardzo poważna porażka polityczna dla partii rządzącej, ale również bardzo poważny problem polityczny dla samego Donalda Tuska. Odwołanie Hanny Gronkiewicz-Waltz zostałoby z pewnością odczytane jako osobista klęska Donalda Tuska, który osobiście wspierał prezydent Warszawy. Byłaby to więc zachęta dla politycznych konkurentów przewodniczącego Platformy, którzy z pewnością bardziej energicznie zabiegaliby o przejęcie władzy w partii rządzącej i obalenie tego, o którym mówiło się jeszcze do niedawna, jako o „spinaczu” Platformy.
Sojusz Lewicy Demokratycznej nie poparł inicjatywy odwołania ze stanowiska prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, a można odnieść wrażenie, że partia Millera zrobiła bardzo wiele, aby pani prezydent utrzymała swoje stanowisko. Być może to właśnie Leszkowi Millerowi i jego partii Hanna Gronkiewicz-Waltz w dużej mierze zawdzięcza zachowanie władzy w Warszawie.
Od tego momentu SLD czeka na polityczną wdzięczność Platformy Obywatelskiej, jednak owej wdzięczności ani nie widać, ani nie słychać. Najwyraźniej Donald Tusk nie jest zainteresowany współpracą z Leszkiem Millerem, a można wręcz odnieść wrażenie, iż urzędujący Prezes Rady Ministrów usiłuje traktować byłego premiera instrumentalnie…
Sojusz Lewicy Demokratycznej konstruktywnemu wotum nieufności nie mówi „nie”, ale jednocześnie nadal nie mówi „tak”. Być może w ten sposób partia Millera daje Donaldowi Tuskowi do zrozumienia, że ofiaruje mu ostatnią szansę na polityczną wdzięczność wobec Sojuszu? Jednak można domniemywać, że tak bardzo wyczekiwana przez SLD polityczna wdzięczność urzędującego premiera nie nadejdzie nigdy. A więc partia Millera będzie miała tylko jedną polityczną opcję, a mianowicie poparcie inicjatywy Jarosława Kaczyńskiego i trwanie w nadziei, że prezes PiS-u okaże Sojuszowi więcej politycznej wdzięczności, niż zrobił to Donald Tusk.
Na razie Polskie Stronnictwo Ludowe trwa w koalicji z Platformą Obywatelską, a przewodniczący PSL-u Janusz Piechociński trwa w rządzie Donalda Tuska. Na razie… Albowiem Ludowcy otwarcie dają do zrozumienia, że w politycznym kontekście, który zaistniał w wyniku tzw. „afery taśmowej” są gotowi rozmawiać ze wszystkimi klubami parlamentarnymi.
Janusz Piechociński nawołuje do nieprzekładania interesu partyjnego nad interes Polski i deklaruje, że jego ugrupowanie dąży do stabilizacji sytuacji w państwie. Jednak jeśli polityczna sytuacja zacznie rozwijać się w sposób niekorzystny dla obozu rządzącego i samego Donalda Tuska, to Polskie Stronnictwo Ludowe zawsze przecież może zmienić zdanie, oczywiście « w trosce o nieprzekładanie interesu partyjnego nad interes Polski i stabilizację sytuacji panującej w państwie… ».
Można domniemywać, że Donald Tusk nie jest faworytem Janusza Piechocińskiego. Urzędujący premier cenił sobie współpracę z poprzednikiem Piechocińskiego, czyli z Waldemarem Pawlakiem. Można również odnieść wrażenie, że w przeszłości zrobiono bardzo wiele, aby pokazać Januszowi Piechocińskiemu że jest persona non grata w rządzie, o czym pisałem w tekście pt. „Persona non grata”. Możecie się Państwo zapoznać z tym artykułem, korzystając z poniższego linku:
http://zbigniew-stefanik.blog.pl/2013/05/20/persona-non-grata/
Jeśli sprawy przybiorą niekorzystny obrót dla obozu rządzącego i samego Donalda Tuska, to być może Janusz Piechociński zechce wtenczas pokazać przewodniczącemu Platformy Obywatelskiej, że to on jest persona non grata w polskiej polityce i aby to uczynić poprze inicjatywę Jarosława Kaczyńskiego?
Prezydent RP Bronisław Komorowski, jak na razie, nie nawołuje do dymisji rządu czy samego Donalda Tuska. Jednak warto pamiętać, że nieco ponad rok dzieli nas od wyborów prezydenckich w Polsce. Bronisław Komorowski musi więc zadbać o swój własny interes polityczny. Jeśli sprawy przybiorą obrót niekorzystny dla Donalda Tuska, to udzielanie wsparcia politycznie tonącemu i zdyskredytowanemu premierowi będzie sprzeczne z politycznym interesem Bronisława Komorowskiego w sytuacji, kiedy będzie on się ubiegał o reelekcję.
Warto również zastanowić się nad polityczną « przyjaźnią » Donalda Tuska z Bronisławem Komorowskim. Czy prezydentowi tak bardzo zależy na urzędującym premierze? Czy prezydent nie byłby rad zobaczyć kogoś innego na stanowisku premiera, a zarazem na stanowisku przewodniczącego Platformy Obywatelskiej? Grzegorza Schetynę na przykład?
Wewnętrzne tarcia polityczne i polityczne ruchy tektoniczne coraz częściej występujące wewnątrz Platformy Obywatelskiej powodują, że w partii rządzącej coraz bardziej puszczają nity. W tym momencie Donald Tusk nie może być pewien wyników głosowania w Sejmie, czego dowodem jest nieuchylenie parlamentarnego immunitetu Mariuszowi Kamińskiemu, za sprawą posłów Platformy.
Jak zagłosuje Platforma Obywatelska, kiedy dojdzie do głosowania nad konstruktywnym wotum nieufności? Czy wtenczas Donald Tusk będzie mógł być pewien wyniku głosowania? Czy Grzegorz Schetyna uzna, kiedy dojdzie do głosowania nad konstruktywnym wotum nieufności dla rządu Donalda Tuska, że nadszedł już czas?
Bagatelizując tzw. „aferę podsłuchową” Donald Tusk zrezygnował z politycznej inicjatywy i zamknął się w politycznej twierdzy o nazwie „urzędujący rząd”. Można domniemywać, że urzędujący premier liczy na to, iż cała sprawa rozejdzie się po kościach, a kiedy opadnie medialny szum to mało kto o tzw. „aferze podsłuchowej” będzie pamiętał. Rozpoczyna się przecież sezon wakacyjny, a dodatkowo trwa piłkarski mundial. Ludzie mają inne zmartwienia, niż polityczna kuchnia i kulisy uprawiania polskiej polityki - być może tak właśnie myśli Donald Tusk. Jednak urzędujący premier, któremu dopisywało w przeszłości bardzo wiele politycznego szczęścia, tym razem może się przeliczyć. Wszak na ten moment Donald Tusk - z politycznego punktu widzenia - niczego nie może być pewien. No, być może jedynie wsparcia Janusza Palikota, który wykluczył poparcie dla inicjatywy Jarosława Kaczyńskiego.
Polityczną opozycję wobec Donalda Tuska czeka bardzo poważny test i od wyniku tego testu będzie tak naprawdę zależała polityczna przyszłość urzędującego premiera. Czy parlamentarna opozycja jest w stanie porozumieć się ponad podziałami i przegłosować konstruktywne wotum nieufności dla urzędującego Prezesa Rady Ministrów i jego rządu? Czy odwołanie rządu Donalda Tuska jest możliwe w obecnej kadencji Sejmu RP?
* * *
Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:
http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/
oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:
http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html
Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.