zbigniewstefanik zbigniewstefanik
1562
BLOG

Opozycja pokonana. Donald Tusk wygrał wojnę czy tylko bitwę?

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 19

 

 

 

Donald Tusk wygrał, urzędujący premier pozostaje na stanowisku. Jego rząd również zostaje i będzie nadal „trwał” czy rządził.

Donald Tusk poprosił Sejm o wotum zaufania i je otrzymał. Sejm RP udzielił wotum zaufania Radzie Ministrów Donalda Tuska większością 237 głosów. Przeciwko rządowi Donalda Tuska zagłosowało zaś 203 posłów. Warto odnotować, że prócz głosów parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego, rząd Donalda Tuska został również wsparty przez jednego posła Twojego Ruchu Janusza Palikota i czterech posłów niezależnych.

Nie ma najmniejszych wątpliwości, że rząd Donalda Tuska został uratowany przez swojego koalicjanta, który wybrał „trwanie” w koalicji z Platformą Obywatelską, zamiast przyspieszonych wyborów czy konstruktywnego wotum nieufności proponowanego przez partię Prawo i Sprawiedliwość.

Można również domniemywać, że urzędujący prezydent RP udzielił wsparcia Platformie Obywatelskiej, rządowi Donalda Tuska, a być może także samemu Donaldowi Tuskowi. Wszak w ostatnich dniach przewodniczący Polskiego Stronnictwa Ludowego często rozmawiał z prezydentem. Być może to właśnie te rozmowy spowodowały, że „zatroskany losami kraju i zdeterminowany by zrobić wszystko, aby zapobiec dalszej destabilizacji polskiego państwa” Janusz Piechociński wybrał trwanie w rządzie Donalda Tuska, zamiast konstruktywnego wotum nieufności. Być może to właśnie rozmowy z prezydentem spowodowały, że Janusz Piechociński wybrał Donalda Tuska i Platformę Obywatelską zamiast Jarosława Kaczyńskiego oraz Prawa i Sprawiedliwości?

Ile kosztowało... „wysiłku” Platformę Obywatelską, ile kosztowało... „wysiłku” obóz prezydencki, nakłonienie szefa Polskiego Stronnictwa Ludowego do pozostania w koalicji rządowej? Tego być może nie dowiemy się nigdy. Tak czy inaczej, Polskie Stronnictwo Ludowe pozostaje w koalicji rządzącej Polską, a przynajmniej – na razie...

Platforma Obywatelska stanęła murem za Donaldem Tuskiem i jego rządem, chociaż można było w to wątpić przed głosowaniem nad wotum zaufania dla koalicyjnego rządu PO-PSL. Przecież w  ostatnich dniach polityczne tarcia i wewnętrzne polityczne ruchy tektoniczne wewnątrz Platformy Obywatelskiej były coraz bardziej widoczne i coraz bardziej dawały się we znaki partii rządzącej i samemu Donaldowi Tuskowi. Przecież dwa tygodnie wcześniej Sejm RP nie uchylił immunitetu byłemu szefowi Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariuszowi Kamińskiemu i to również za sprawą posłów Platformy Obywatelskiej, którzy zagłosowali wtedy przeciwko uchyleniu immunitetu Kamińskiemu.

Jednak tym razem Klub Parlamentarny Platformy Obywatelskiej wykazał się daleko idącą dyscypliną i zagłosował za udzieleniem wotum zaufania rządowi Donalda Tuska. Jak urzędujący premier przekonał posłów swojej partii? Można domniemywać, że Platforma Obywatelska, jej liderzy oraz jej posłowie przestraszyli się perspektywy przyspieszonych wyborów parlamentarnych; wyborów, które (wszystko na to wskazuje) odbyłyby się w kontekście politycznym nacechowanym emocjami wywołanymi przez aferę podsłuchową. Ten kontekst polityczny niekoniecznie byłby atutem dla partii rządzącej. Być może Platforma przegrałaby przyspieszone wybory parlamentarne. Być może nawet Platforma wybory te przegrałaby z kretesem. Można domyślać się, że właśnie tego przestraszyli się posłowie Platformy Obywatelskiej; nawet ci, którzy bardziej popierają Grzegorza Schetynę niż Donalda Tuska. Partyjne rozstrzygnięcia mogą zostać odłożone na potem. „Kto z kim będzie rządził w Platformie? Aby to rozstrzygnąć zawsze znajdzie się czas. Kiedy władza ucieka to trzeba ją łapać, tak, żeby nie okazało się, że władzy nie uda się już dogonić” - być może tak pomyśleli sobie posłowie partii rządzącej.

Po incydencie w redakcji tygodnika „Wprost” Donald Tusk oficjalnie zadeklarował, że nie wyklucza wcześniejszych wyborów parlamentarnych, jeśli nie uda się ustabilizować sytuacji politycznej w Polsce. Pytanie brzmi: czy urzędujący premier blefował, czy mówił serio? Bez względu na to jaka jest prawidłowa odpowiedź na to pytanie, to zdaje się, że ten polityczny zabieg Donalda Tuska okazał się niezwykle skuteczny. Albowiem posłowie jego partii musieli przyjąć do wiadomości, że nie można wykluczać ewentualności przyspieszonych wyborów parlamentarnych, skoro o takiej opcji otwarcie mówi ich szef. Czy mieli podstawy aby mieć pewność (czy przynajmniej zakładać), że Donald Tusk blefuje? Czy mogli pozwolić sobie na to, aby zaryzykować? Było to przecież dla nich poważne ryzyko. Albowiem, jeśli postanowiliby powiedzieć Donaldowi Tuskowi „sprawdzam” to ryzykowaliby swoimi własnymi mandatami poselskimi. Zapewne posłowie Platformy to „odważni ludzie”, ale bez przesady. Wiele można zaryzykować, jednak nie mandat poselski. Przecież nawet polityczne próby, polityczne gry mają swoje granice. Czyż nie?

Wiele wskazuje na to, że parlamentarne ugrupowania opozycyjne wobec Platformy Obywatelskiej i Donalda Tuska nie były zachwycone perspektywą przyspieszonych wyborów. Tak naprawdę żadna partia opozycyjna nie miała żadnego politycznego interesu w tym, aby odbyły się przyspieszone wybory parlamentarne. O wiele bardziej opłacalne dla opozycji było więc postawić na strategię „pożyjemy, zobaczymy”. W tym momencie Platforma Obywatelska, pomimo afery podsłuchowej, nadal ma wysokie notowania. To się być może zmieni w bliższej lub dalszej przyszłości. Trudno coś powiedzieć na ten temat na pewno. Wszystko zależy od tego, co się jeszcze wydarzy, tzn. jak rozwinie się afera podsłuchowa i czy ta afera będzie trwała, czy też nie. Jednak w tym momencie wszystkim opozycyjnym partiom politycznym w Polsce najbardziej opłaca się czekać na to, co będzie, co się jeszcze wydarzy w kontekście afery podsłuchowej. Żadnemu opozycyjnemu ugrupowaniu nie opłaca się przecież branie odpowiedzialności za państwo w momencie, kiedy afera podsłuchowa trwa, a śledztwo z nią związane dopiero się rozkręca. Warto więc zastanowić się czy Sojusz Lewicy Demokratycznej wspominał o ewentualności zagłosowania za skróceniem kadencji Sejmu tak na serio czy tylko tak na niby? Warto zastanowić się czy zgłoszone przez partię Prawo i Sprawiedliwość konstruktywne wotum nieufności, wraz z „niepartyjnym” kandydatem na technicznego premiera, jakim przecież jest profesor Piotr Gliński, to taka propozycja na serio czy tylko tak na niby?

Donald Tusk wygrał, ale stało się to w sytuacji, w której (przynajmniej wiele na to wskazuje) jego polityczna opozycja, najdelikatniej to ujmując, nie paliła się do obejmowania sterów Rzeczypospolitej.

Warto zastanowić się co tak naprawdę oznacza wygrana Donalda Tuska w sejmowej potyczce o wotum zaufania dla swojego rządu. Co tak naprawdę wygrał Donald Tusk? Czy urzędujący premier wygrał wojnę? Czy urzędujący premier wygrał tylko bitwę?

Afera podsłuchowa trwa nadal. Jednak trudno powiedzieć czy jesteśmy świadkami jej początku, czy jej końca. Jeśli w najbliższym czasie nic szczególnie znaczącego się nie wydarzy, jeśli nie zostanie ujawnione jakieś niezwykle pikantne nagranie, to być może cała afera podsłuchowa po prostu rozejdzie się po kościach. Warto pamiętać, że rozpoczyna się okres letni, okres wakacyjny. Trwa mundial piłkarski. Zaś po wakacjach będzie rozpoczęcie roku szkolnego oraz dyskusje, wyzwania i problemy związane z nowym rokiem szkolnym. Za kilka tygodni afera podsłuchowa może stać się dla obywateli RP sprawą drugo-, trzecio- albo wręcz „dwudziestorzędna” lub  „ostatniorzędna”.

Można również zastanawiać się czy opinia publiczna po prostu nie znudzi się aferą podsłuchową, kolejnymi nagraniami, ich ujawnianiem i tymi, którzy te nagrania ujawnili? Ileż to można słuchać rozmów jedzących w restauracji polityków, polityków „rozmawiających” w taki czy inny sposób... Nie można więc wykluczyć możliwości, że afera podsłuchowa straci społeczne zainteresowanie. W takim przypadku wotum zaufania uzyskane przez Donalda Tuska i jego rząd będzie oznaczało dla urzędującego premiera wygraną wojnę.

Jednak można również zakładać, że sprawy potoczą się inaczej. W aferze podsłuchowej mogą pojawić się nowe wątki. Mogą zostać ujawnione nagrania, które jeszcze bardziej będą kompromitować polityczny obóz rządzący. Platforma Obywatelska może stopniowo tracić poparcie społeczne. W przypadku rozwoju afery podsłuchowej w sposób niekorzystny dla partii rządzącej, scenariusz, w którym dochodzi do całkowitego załamania poparcia społecznego dla Platformy Obywatelskiej,  również jest możliwy. Przecież w kontekście afery Rywina doszło do gwałtownego załamania poparcia społecznego dla Sojuszu Lewicy Demokratycznej i nie można wykluczać, że przybierająca na sile i rozgłosie afera podsłuchowa mogłaby doprowadzić do załamania poparcia społecznego dla Platformy Obywatelskiej. W takiej sytuacji polityczna opozycja stanie się o wiele bardziej aktywna, niż ma to miejsce w tym momencie. Wówczas Donald Tusk faktycznie będzie politycznie zagrożony, a jego władza w Polsce coraz bardziej i coraz częściej kwestionowana. Jeśli miałoby do tego dojść to będzie wówczas wysoce prawdopodobne, iż jego partia skoncentruje się na ratowaniu tego, co się jeszcze da uratować. Jeśli okaże się, że poparcie społeczne topnieje, być może sama Platforma znajdzie sobie nowego przywódcę?  Jeśli okaże się, że platformerski „spinacz” już nie jest atutem, a wręcz staje się politycznym balastem to można przypuszczać, że sama Platforma doprowadzi do usunięcia z urzędu Prezesa Rady Ministrów urzędującego premiera. Wtedy uzyskane przez Donalda Tuska wyżej wymienione parlamentarne wotum zaufania okaże się jedynie zwycięstwem pyrrusowym, czyli wygraną jednego starcia, wygraną jednej politycznej rundy, wygraną jednej bitwy.

Donald Tusk wygrał - to fakt. Ale pytanie brzmi: czy urzędujący premier zwyciężył? Wojnę czy bitwę - co wygrał Donald Tusk?

 

* * *

 

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

 

http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

 

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

 

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html

 

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka