zbigniewstefanik zbigniewstefanik
623
BLOG

Kolejne sankcje UE, a na Wschodzie bez zmian. O Ukrainie

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 7

12 września bieżącego roku Unia Europejska wprowadziła kolejny pakiet sankcyjny wobec Rosji Putina. Poinformował o tym Dziennik Urzędowy Unii Europejskiej.

 

 

Rozszerzona zostanie lista osób objętych zakazem wjazdu do UE i objętych sankcją zamrożenia aktywów finansowych zdeponowanych w krajach Wspólnoty Europejskiej (po rozszerzeniu owa lista będzie liczyć już 119 osób). Zakazem wjazdu na teren Unii Europejskiej, jak również zamrożeniem finansowych aktywów zostaną objęci: wiceprzewodniczący Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej Igor Lebiediew, przewodniczący nacjonalistycznego ugrupowania Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji (postaci uznawanej za jedną z ikon rosyjskiego nacjonalizmu) Władimir Żyrinowski, osoba należąca do najbliższego otoczenia Władimira Putina Siergiej Czemiezow, jak również przywódcy tzw. prorosyjskich separatystów na Ukrainie. 

Ponadto unijnymi sankcjami gospodarczymi zostaną objęte rosyjskie koncerny Rosnieft, Transnieft i Gazprom Nieft. Nowe sankcje UE mają ograniczyć wyżej wymienionym podmiotom gospodarczym dostęp do kapitału na finansowych rynkach UE. Ograniczeniem dostępu do kapitału nowym europejskim pakietem sankcyjnym zostało również objętych kilka rosyjskich banków państwowych.

Dodatkowo Unia Europejska zaostrzyła swoje ograniczenia w zakresie sprzedaży technologii do Rosji. Chodzi tutaj o zakaz sprzedaży do Rosji zaawansowanych technologii stosowanych przy wydobyciu ropy. Eksport do Rosji europejskiego sprzętu i technologii podwójnego zastosowania (czyli cywilnego lub militarnego), zgodnie z nowym europejskim pakietem sankcyjnym, ma również zostać wstrzymany. 

Z pewnością sankcje Unii Europejskiej wobec Rosji przyniosą w przyszłości negatywne skutki dla Kremla i jego włodarzy. Prędzej czy później należy się spodziewać niezadowolenia osób i podmiotów gospodarczych, których europejskie sankcje narażają na coraz większe straty finansowe. Na europejskich sankcjach traci również sama rosyjska gospodarka, co będzie w średniej i dłuższej perspektywie czasowej miało negatywne skutki dla przeciętnych obywateli rosyjskich. Być może za czas jakiś sami obywatele Rosji (a przynajmniej ich część) wyrażą swoje niezadowolenie w związku z pogarszaniem się ich sytuacji bytowej. To wszystko nie nastąpi jednak od razu. Zaś w tym momencie Kreml sprawia wrażenie, jakby europejskimi sankcjami w ogóle się nie przejmował.

Rosja Putina nie zamierza rezygnować z agresji na Ukrainę, a europejskie sankcje zdają się nie odwodzić Kremla od tego postanowienia. Dodatkowo Rosja podejmuje kolejne agresywne kroki wobec Kijowa i próbuje odciąć Ukrainę od tzw. gazowego rewersu, czyli od zwrotnych dostaw gazu na Ukrainę z Polski, czy na przykład ze Słowacji. Próbując pozbawić Kijowa zwrotnych dostaw gazowych, Rosja nie wacha się nawet lekceważyć, a wręcz gwałcić umowę o dostawie gazu do Polski. A przypominam, że Rosja nie dostarcza Polsce gazu za darmo. 10 września bieżącego roku przedstawiciele PGNiG poinformowali, że dostawy rosyjskiego gazu do Polski zmniejszyły się o 45 procent. Zaś 11 września dostawy rosyjskiego gazu do Polski miały być już niższe o 50 procent. 12 września sytuacja miała ulec normalizacji i rosyjski gaz miał już płynąć z Rosji do Polski zgodnie z umową jamalską.

12 września bieżącego roku Unia Europejska wprowadziła wobec Rosji Putina kolejny pakiet sankcyjny. Jednak po raz kolejny okazało się, że europejskie sankcje nie mają żadnego wpływu na postępowanie Federacji Rosyjskiej. Można również odnieść wrażenie, iż Kreml już dawno sankcje UE i Stanów Zjednoczonych wliczył sobie w koszta aneksji Krymu i agresji na Ukrainę. Albowiem Unia Europejska uzależniała przyjęcie nowego pakietu sankcyjnego wobec Rosji od tego, czy (i w jakim stopniu) będzie przestrzegany rosyjsko-ukraiński rozejm. Jednak Rosja Putina kompletnie zlekceważyła europejskie zapowiedzi o kolejnych sankcjach, wręcz zignorowała ostrzeżenia Unii Europejskiej w tej kwestii. Na wschodniej Ukrainie strona rosyjska rozejmu nie przestrzega. A dodatkowo Rosja, usiłując odciąć Kijów od gazowego rewersu, nie przestrzega handlowych umów międzynarodowych i używa gazowego straszaka nie tylko wobec Ukrainy, ale teraz już również wobec państw Europy Środkowej.

Kreml nie obawia się europejskich sankcji, albowiem rosyjscy włodarze i rosyjska dyplomacja zdają sobie sprawę z niechęci trzech głównych graczy w Unii Europejskiej (czyli Niemiec Francji i Wielkiej Brytanii) do eskalacji politycznego konfliktu z Moskwą i zwiększania poziomu napięcia z Federacją Rosyjską. Na szycie NATO w Newport kanclerz Niemiec Angela Merkel przesłała do Moskwy jasny komunikat: Niemcy będą wspierać tylko i wyłącznie polityczne rozwiązanie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Komunikat ten był dla Władimira Putina aż nadto czytelny: Niemcy liczą na rychłe załagodzenie stosunków z Rosją.

Tak więc Berlin nie zamierza pozostawać w nieskończoność w stanie niezgody z Moskwą, albowiem szkodzi to gospodarczej i handlowej współpracy Rosja-Niemcy; współpracy korzystnej dla obu stron.

Francja również nie zamierza pogarszać swoich stosunków z Moskwą. Paryż liczy na to, iż uda się jakoś rozwiązać konflikt rosyjsko-ukraiński, co doprowadziłoby do „normalizacji“ stosunków Wschód - Zachód. Wówczas francuski przemysł zbrojeniowy miałby rynki zbytu w postaci Rosji, a Francja mogłaby dostarczyć stronie rosyjskiej zamówione przez Kreml okręty wojenne, zarabiając na tej sprzedaży niemałą sumę. A biorąc pod uwagę obecny deficyt francuskiego budżetu i poziom zadłużenia państwa francuskiego, pieniądze ze sprzedaży uzbrojenia do Rosji bardzo by się Paryżowi przydały. Zwłaszcza w sytuacji, w której urząd prezydenta sprawowany przez François Hollande’a jest obdarzony najniższym zaufaniem społecznym w całej historii V Republiki Francuskiej. Wojna rosyjsko-ukraińska to nie jest wojna francuska, a szeroko pojęta sprawa ukraińska to nie jest sprawa francuska - taki komunikat zdaje się płynąć z Paryża jednocześnie do Moskwy i Kijowa.

Londyn ma również swoje problemy, a mianowicie nadchodzące referendum w Szkocji. Jeśli okaże się, iż Szkoci w większości zagłosują za oddzieleniem się od Wielkiej Brytanii, to Zjednoczone Królestwo być może będzie musiało poradzić sobie z sytuacją kryzysową na taką skalę, jakiej Wielka Brytania jeszcze nie doznała. Albowiem w takim przypadku integralność terytorialna Zjednoczonego Królestwa stanie pod znakiem zapytania. Wówczas brytyjski rząd będzie miał - mówiąc kolokwialnie - inne problemy na głowie, niż rosyjsko-ukraiński konflikt, czy wolność i niepodległość Ukrainy.

Tylko twarda strategia powstrzymywania może sprawić, iż Kreml odstąpi od agresji na Ukrainę. Jednak póki Moskwa będzie widziała, iż żaden z głównych graczy w Unii Europejskiej nie jest gotowy na przyjęcie wobec Kremla postawy nacechowanej wolą powstrzymania rosyjskiej agresji na Ukrainę, to żadnych europejskich sankcji rosyjska strona nie będzie traktowała serio. Dopóki Rosja Putina nie dostrzeże gotowości Berlina, Paryża czy Londynu na trwałe skonfliktowanie się - tak na serio - z Rosją (nawet za cenę zawieszenia, czy unicestwienia handlowej i gospodarczej współpracy z Moskwą), to żadne sankcje Unii Europejskiej nie przyniosą rezultatów. I to nawet w najmniejszym stopniu.

Dopóki Berlin, Paryż i Londyn nie postanowią stosować wobec Moskwy twardej strategii powstrzymywania, to wszystkie sankcje Unii Europejskiej będą miały charakter jedynie politycznego mydlenia oczu, politycznego pozornego działania, nastawionego na próbę zachowania twarzy.

Sankcje wizowe, finansowe i gospodarcze. Po raz kolejny - tylko sankcje. Zdaje się, że Unii Europejskiej nie było stać na nic więcej.

A na Wschodzie - bez zmian!

 

* * *

 

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

 

http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

 

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

 

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html

 

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka