12 września bieżącego roku Unia Europejska wprowadziła kolejny pakiet sankcyjny wobec Rosji Putina. Poinformował o tym Dziennik Urzędowy Unii Europejskiej.
Rozszerzona zostanie lista osób objętych zakazem wjazdu do UE i objętych sankcją zamrożenia aktywów finansowych zdeponowanych w krajach Wspólnoty Europejskiej (po rozszerzeniu owa lista będzie liczyć już 119 osób). Zakazem wjazdu na teren Unii Europejskiej, jak również zamrożeniem finansowych aktywów zostaną objęci: wiceprzewodniczący Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej Igor Lebiediew, przewodniczący nacjonalistycznego ugrupowania Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji (postaci uznawanej za jedną z ikon rosyjskiego nacjonalizmu) Władimir Żyrinowski, osoba należąca do najbliższego otoczenia Władimira Putina Siergiej Czemiezow, jak również przywódcy tzw. prorosyjskich separatystów na Ukrainie.
Ponadto unijnymi sankcjami gospodarczymi zostaną objęte rosyjskie koncerny Rosnieft, Transnieft i Gazprom Nieft. Nowe sankcje UE mają ograniczyć wyżej wymienionym podmiotom gospodarczym dostęp do kapitału na finansowych rynkach UE. Ograniczeniem dostępu do kapitału nowym europejskim pakietem sankcyjnym zostało również objętych kilka rosyjskich banków państwowych.
Dodatkowo Unia Europejska zaostrzyła swoje ograniczenia w zakresie sprzedaży technologii do Rosji. Chodzi tutaj o zakaz sprzedaży do Rosji zaawansowanych technologii stosowanych przy wydobyciu ropy. Eksport do Rosji europejskiego sprzętu i technologii podwójnego zastosowania (czyli cywilnego lub militarnego), zgodnie z nowym europejskim pakietem sankcyjnym, ma również zostać wstrzymany.
Z pewnością sankcje Unii Europejskiej wobec Rosji przyniosą w przyszłości negatywne skutki dla Kremla i jego włodarzy. Prędzej czy później należy się spodziewać niezadowolenia osób i podmiotów gospodarczych, których europejskie sankcje narażają na coraz większe straty finansowe. Na europejskich sankcjach traci również sama rosyjska gospodarka, co będzie w średniej i dłuższej perspektywie czasowej miało negatywne skutki dla przeciętnych obywateli rosyjskich. Być może za czas jakiś sami obywatele Rosji (a przynajmniej ich część) wyrażą swoje niezadowolenie w związku z pogarszaniem się ich sytuacji bytowej. To wszystko nie nastąpi jednak od razu. Zaś w tym momencie Kreml sprawia wrażenie, jakby europejskimi sankcjami w ogóle się nie przejmował.
Rosja Putina nie zamierza rezygnować z agresji na Ukrainę, a europejskie sankcje zdają się nie odwodzić Kremla od tego postanowienia. Dodatkowo Rosja podejmuje kolejne agresywne kroki wobec Kijowa i próbuje odciąć Ukrainę od tzw. gazowego rewersu, czyli od zwrotnych dostaw gazu na Ukrainę z Polski, czy na przykład ze Słowacji. Próbując pozbawić Kijowa zwrotnych dostaw gazowych, Rosja nie wacha się nawet lekceważyć, a wręcz gwałcić umowę o dostawie gazu do Polski. A przypominam, że Rosja nie dostarcza Polsce gazu za darmo. 10 września bieżącego roku przedstawiciele PGNiG poinformowali, że dostawy rosyjskiego gazu do Polski zmniejszyły się o 45 procent. Zaś 11 września dostawy rosyjskiego gazu do Polski miały być już niższe o 50 procent. 12 września sytuacja miała ulec normalizacji i rosyjski gaz miał już płynąć z Rosji do Polski zgodnie z umową jamalską.
12 września bieżącego roku Unia Europejska wprowadziła wobec Rosji Putina kolejny pakiet sankcyjny. Jednak po raz kolejny okazało się, że europejskie sankcje nie mają żadnego wpływu na postępowanie Federacji Rosyjskiej. Można również odnieść wrażenie, iż Kreml już dawno sankcje UE i Stanów Zjednoczonych wliczył sobie w koszta aneksji Krymu i agresji na Ukrainę. Albowiem Unia Europejska uzależniała przyjęcie nowego pakietu sankcyjnego wobec Rosji od tego, czy (i w jakim stopniu) będzie przestrzegany rosyjsko-ukraiński rozejm. Jednak Rosja Putina kompletnie zlekceważyła europejskie zapowiedzi o kolejnych sankcjach, wręcz zignorowała ostrzeżenia Unii Europejskiej w tej kwestii. Na wschodniej Ukrainie strona rosyjska rozejmu nie przestrzega. A dodatkowo Rosja, usiłując odciąć Kijów od gazowego rewersu, nie przestrzega handlowych umów międzynarodowych i używa gazowego straszaka nie tylko wobec Ukrainy, ale teraz już również wobec państw Europy Środkowej.
Kreml nie obawia się europejskich sankcji, albowiem rosyjscy włodarze i rosyjska dyplomacja zdają sobie sprawę z niechęci trzech głównych graczy w Unii Europejskiej (czyli Niemiec Francji i Wielkiej Brytanii) do eskalacji politycznego konfliktu z Moskwą i zwiększania poziomu napięcia z Federacją Rosyjską. Na szycie NATO w Newport kanclerz Niemiec Angela Merkel przesłała do Moskwy jasny komunikat: Niemcy będą wspierać tylko i wyłącznie polityczne rozwiązanie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Komunikat ten był dla Władimira Putina aż nadto czytelny: Niemcy liczą na rychłe załagodzenie stosunków z Rosją.
Tak więc Berlin nie zamierza pozostawać w nieskończoność w stanie niezgody z Moskwą, albowiem szkodzi to gospodarczej i handlowej współpracy Rosja-Niemcy; współpracy korzystnej dla obu stron.
Francja również nie zamierza pogarszać swoich stosunków z Moskwą. Paryż liczy na to, iż uda się jakoś rozwiązać konflikt rosyjsko-ukraiński, co doprowadziłoby do „normalizacji“ stosunków Wschód - Zachód. Wówczas francuski przemysł zbrojeniowy miałby rynki zbytu w postaci Rosji, a Francja mogłaby dostarczyć stronie rosyjskiej zamówione przez Kreml okręty wojenne, zarabiając na tej sprzedaży niemałą sumę. A biorąc pod uwagę obecny deficyt francuskiego budżetu i poziom zadłużenia państwa francuskiego, pieniądze ze sprzedaży uzbrojenia do Rosji bardzo by się Paryżowi przydały. Zwłaszcza w sytuacji, w której urząd prezydenta sprawowany przez François Hollande’a jest obdarzony najniższym zaufaniem społecznym w całej historii V Republiki Francuskiej. Wojna rosyjsko-ukraińska to nie jest wojna francuska, a szeroko pojęta sprawa ukraińska to nie jest sprawa francuska - taki komunikat zdaje się płynąć z Paryża jednocześnie do Moskwy i Kijowa.
Londyn ma również swoje problemy, a mianowicie nadchodzące referendum w Szkocji. Jeśli okaże się, iż Szkoci w większości zagłosują za oddzieleniem się od Wielkiej Brytanii, to Zjednoczone Królestwo być może będzie musiało poradzić sobie z sytuacją kryzysową na taką skalę, jakiej Wielka Brytania jeszcze nie doznała. Albowiem w takim przypadku integralność terytorialna Zjednoczonego Królestwa stanie pod znakiem zapytania. Wówczas brytyjski rząd będzie miał - mówiąc kolokwialnie - inne problemy na głowie, niż rosyjsko-ukraiński konflikt, czy wolność i niepodległość Ukrainy.
Tylko twarda strategia powstrzymywania może sprawić, iż Kreml odstąpi od agresji na Ukrainę. Jednak póki Moskwa będzie widziała, iż żaden z głównych graczy w Unii Europejskiej nie jest gotowy na przyjęcie wobec Kremla postawy nacechowanej wolą powstrzymania rosyjskiej agresji na Ukrainę, to żadnych europejskich sankcji rosyjska strona nie będzie traktowała serio. Dopóki Rosja Putina nie dostrzeże gotowości Berlina, Paryża czy Londynu na trwałe skonfliktowanie się - tak na serio - z Rosją (nawet za cenę zawieszenia, czy unicestwienia handlowej i gospodarczej współpracy z Moskwą), to żadne sankcje Unii Europejskiej nie przyniosą rezultatów. I to nawet w najmniejszym stopniu.
Dopóki Berlin, Paryż i Londyn nie postanowią stosować wobec Moskwy twardej strategii powstrzymywania, to wszystkie sankcje Unii Europejskiej będą miały charakter jedynie politycznego mydlenia oczu, politycznego pozornego działania, nastawionego na próbę zachowania twarzy.
Sankcje wizowe, finansowe i gospodarcze. Po raz kolejny - tylko sankcje. Zdaje się, że Unii Europejskiej nie było stać na nic więcej.
A na Wschodzie - bez zmian!
* * *
Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:
http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/
oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:
http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html
Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.