zbigniewstefanik zbigniewstefanik
1496
BLOG

Między młotem a kowadłem. O sytuacji politycznej Sikorskiego

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 5

 

24 września bieżącego roku posłowie wybrali byłego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego na stanowisko marszałka Sejmu. Za wyborem na ten urząd Sikorskiego zagłosowało 233 posłów, przeciwko temu wyborowi zagłosowały z kolei 143 osoby. Od głosu wstrzymało się natomiast 62 parlamentarzystów, a 22 posłów w ogóle nie wzięło udziału w tym głosowaniu.

 

Pakiet na rzecz rodziny, pakiet obronnościowy i odbudowanie zaufania społecznego dla Sejmu - oto główne priorytety działań nowego marszałka. Radosław Sikorski zauważył również, iż Sejm cieszy się mniejszym zaufaniem społecznym, niż niektórzy spośród obecnych podczas tego głosowania. Można domniemywać, iż w ten sposób nowy marszałek Sejmu dawał posłom do zrozumienia (a być może swojemu ugrupowaniu politycznemu), iż on może pochwalić się większym zaufaniem społecznym od tego, którym dysponuje szeroko pojęty polski parlament…

Można  także odnieść wrażenie, iż marszałek Radosław Sikorski wyciągnął rękę na zgodę do sejmowej opozycji. Podczas swojego pierwszego przemówienia w Sejmie w roli marszałka, Sikorski mówił o potrzebie konstruktywnych działań i współpracy na rzecz efektywnej pracy dla Rzeczypospolitej. Kończąc swoje przemówienie, nowo wybrany marszałek wyraził intencję uczczenia pamięci tragicznie zmarłych posłów i senatorów w katastrofie smoleńskiej, co można odczytać, jako kolejny gest pokojowy (a być może wręcz pojednawczy) skierowany do prawej strony ław sejmowych.

Radosław Sikorski będzie marszałkiem Sejmu do końca kadencji obecnego parlamentu. Ale co dalej? Jaka polityczna przyszłość czeka Radosława Sikorskiego? To pytanie (jak może się zdawać) ma swoje uzasadnienie, a w szczególności gdy weźmie się pod uwagę fakt, iż w tym momencie nowo wybrany marszałek Sejmu znalazł się pomiędzy politycznym młotem i politycznym kowadłem.

W polskiej przestrzeni medialnej i politycznej można spotkać się z opinią, jakoby Radosław Sikorski miał posłużyć na arenie europejskiej za polityczną „kartę przetargową” w zakulisowej rozgrywce negocjacyjnej, która doprowadziła Donalda Tuska do wyboru na nowego przewodniczącego Rady Europejskiej. Osobiście uważam, że ta opinia jest absolutnie błędna.  Jestem bowiem przekonany, iż było całkowicie odwrotnie. Polska strategia miała doprowadzić do objęcia stanowiska szefa dyplomacji Unii Europejskiej przez Radosława Sikorskiego, a nie do objęcia przez Donalda Tuska fotela przewodniczącego Rady Europejskiej. To był priorytet szeroko pojętej polskiej strategii europejskiej i to od momentu rozpoczęcia się kryzysu ukraińskiego.

W europejskiej debacie o Ukrainie oraz politycznej i geopolitycznej przyszłości tego kraju, Polska miała grać pierwsze skrzypce. Polska strona (jak można się domyślać) dążyła do tego, aby Unia Europejska przyjęła strategię polskiego ministerstwa spraw zagranicznych jako swoją taktykę postępowania wobec kryzysu ukraińskiego. Twarzą i rzecznikiem polskiej strategii wobec ukraińskiego kryzysu politycznego był Radosław Sikorski. Jednak w debacie o Ukrainie, w debacie o politycznej, gospodarczej i - co za tym idzie - geopolitycznej przyszłości tego państwa, to niemiecka dyplomacja przejęła leadershippo stronie europejskiej. W sprawie Ukrainy to Niemcy podjęli rozmowy, negocjacje i rokowania z Kremlem. Zaś rosyjsko-niemieckie negocjacje dotyczące Ukrainy i jej przyszłości doprowadziły do politycznego wyautowania Polski. Wszak Rzeczpospolita z debaty o Ukrainie została wyproszona i - co za tym idzie - z tej debaty został również wyproszony Radosław Sikorski.

Kiedy Unia Europejska zamierzała odejść od strategii przyciągania Ukrainy do świata zachodniego (stało się to ostentacyjnie widoczne po szczycie NATO w Newport) to siłą rzeczy twarze, które symbolizowały strategię politycznego i gospodarczego przybliżania Ukrainy do Unii Europejskiej stały się na europejskiej arenie persona non grata. Radosław Sikorski był jedną z tych twarzy i (jak można domniemywać) właśnie dlatego « musiał » przestać być ministrem spraw zagranicznych. Być może w tej sprawie były naciski na Warszawę ze strony Berlina, Paryża lub Brukseli.

Unia Europejska odchodziła od strategii wspierania Ukrainy i Radosław Sikorski również « musiał » odejść. Co więcej, Sikorski « musiał » pożegnać się z perspektywą objęcia szefostwa europejskiej dyplomacji. Dlaczego? Dlatego, iż symbolizował on europejską strategię, od której Unia Europejska zamierzała odejść. Jednak Berlinowi i Paryżowi z pewnością zależało na tym, aby Polska, wokół zmiany frontu przez Unię Europejską w sprawie ukraińskiej i w kwestii konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, nie czyniła… zbyt wiele hałasu. Dlatego też można domniemywać, iż w Berlinie, Paryżu i Brukseli (przy cichym poparciu Londynu) postanowiono dać Polsce nagrodę pocieszenia. Tą nagrodą pocieszenia miało być stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej dla polskiego premiera.

Polska przegrała więc polityczną grę na arenie europejskiej o stanowisko szefa unijnej dyplomacji i na otarcie łez otrzymała stanowisko szefa Rady Europejskiej. Radosław Sikorski nie wyjechał więc do Brukseli, a nowa europejska układanka (przy nowej unijnej strategii wobec Ukrainy) « wymagała », aby Radosław Sikorski odszedł z polskiego ministerstwa spraw zagranicznych. Jednak jemu również postanowiono wręczyć nagrodę pocieszenia. Tak, aby polski minister spraw zagranicznych… nie zechciał mieć do Berlina, Paryża, Brukseli czy nowego przewodniczącego Rady Europejskiej żalu, ani uzasadnionych pretensji… Wiele wskazuje na to, iż w taki oto sposób Radosław Sikorski stał się następcą Ewy Kopacz na stanowisku marszałka Sejmu RP.

Platforma Obywatelska również miała polityczną motywacje, aby uczynić z byłego ministra spraw zagranicznych marszałka Sejmu. Chodziło o to, aby podsycać i podkręcać konflikt z partią Prawo i Sprawiedliwość. Szczególnie w takiej sytuacji, gdy przed partią rządzącą otwiera się okres wyborczy, a sondaże nie są dla Platformy tak łaskawe, jak mogliby sobie tego życzyć polityczni liderzy tego ugrupowania.

Z punktu widzenia Platformy Obywatelskiej Radosław Sikorski ma być „paliwem napędowym” dla samonakręcającej się spirali Platforma-PiS. Jednak warto postawić pytanie: czy taka rola jest korzystna dla nowo wybranego marszałka Sejmu? Zdaje się, że nie. Jednak czy Radosław Sikorski ma wybór i może pozwolić sobie na to, aby nie pełnić politycznej roli wyznaczonej mu przez polityczne ugrupowanie, które doprowadziło go do stanowiska marszałka Sejmu? Zdaje się, że również nie.

Radosław Sikorski znajduje się w politycznej sytuacji nie do pozazdroszczenia. Jeśli postanowi on pełnić rolę tego polityka, który - mówiąc kolokwialnie - podkręca i zaostrza spór PO-PiS, to zamknie on sobie drogę do zbudowania swojej własnej podmiotowości politycznej. Wszak polityczna przyszłość Radosława Sikorskiego zależy przede wszystkim od tego, czy stanie się on podmiotem na polskiej scenie politycznej, czy też nie uda mu się osiągnąć tego statusu. Zapewne podkręcanie konfliktu PO-PiS na polecenie Platformy nie pomoże byłemu ministrowi spraw zagranicznych w uzyskaniu politycznej niezależności i politycznej podmiotowości. 

Z drugiej strony « prawo głosu » w Platformie i możliwości Radosława Sikorskiego wpływania na wewnętrzne decyzje w partii Cezarego Grabarczyka i Grzegorza Schetyny są (najdelikatniej to ujmując) ograniczone i ograniczane. Urzędujący marszałek Sejmu nie posiada swojego własnego kapitału politycznego. Trudno powiedzieć kto mógłby go poprzeć, kto mógłby stanąć w jego obronie, jeśli Sikorski miałby popaść w konflikt z głównymi rozdającymi polityczne karty w Platformie. Radosław Sikorski z pewnością nie może również liczyć na poparcie urzędującego prezydenta RP Bronisława Komorowskiego. Przecież współpraca obu panów nie układała się najlepiej. A więc w tym momencie polityczne pole manewru nowego marszałka Sejmu jest bardzo ograniczone. Mówiąc wprost: Radosław Sikorski znajduje się pomiędzy politycznym młotem i politycznym kowadłem.

Radosław Sikorski stał się ofiarą zakulisowych europejskich negocjacji politycznych z Rosją Putina dotyczących Ukrainy, jej politycznej i gospodarczej przyszłości, jak również geopolitycznej przynależności tego kraju. Dodatkowo W tym momencie Sikorski zdaje się być politycznym zakładnikiem wewnątrzpartyjnych decyzji i politycznej strategii Platformy Obywatelskiej. Jeśli nowy marszałek Sejmu będzie posłusznie odgrywał polityczną rolę, którą przypisała mu partia rządzącą, to znacząco zredukuje on swoje szanse na osiągniecie statusu podmiotu na rodzimej scenie politycznej. Radosław Sikorski znajduje się więc pomiędzy politycznym młotem, a politycznym kowadłem.

Warto zauważyć, iż były minister spraw zagranicznych dysponuje jednak jednym atutem. Radosław Sikorski cieszy się wysokim zaufaniem społecznym. Tak więc być może wysokie zaufanie społeczne, jakim może pochwalić się Sikorski, posłuży urzędującemu marszałkowi Sejmu jako swojego rodzaju polityczny punkt odniesienia, jako swojego rodzaju punkt startowy na drodze do zbudowania i ugruntowania swojej politycznej podmiotowości. A priori takiej możliwości wykluczyć nie można.

 

* * *

 

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

 

http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

 

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

 

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html

 

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka