24 września bieżącego roku posłowie wybrali byłego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego na stanowisko marszałka Sejmu. Za wyborem na ten urząd Sikorskiego zagłosowało 233 posłów, przeciwko temu wyborowi zagłosowały z kolei 143 osoby. Od głosu wstrzymało się natomiast 62 parlamentarzystów, a 22 posłów w ogóle nie wzięło udziału w tym głosowaniu.
Pakiet na rzecz rodziny, pakiet obronnościowy i odbudowanie zaufania społecznego dla Sejmu - oto główne priorytety działań nowego marszałka. Radosław Sikorski zauważył również, iż Sejm cieszy się mniejszym zaufaniem społecznym, niż niektórzy spośród obecnych podczas tego głosowania. Można domniemywać, iż w ten sposób nowy marszałek Sejmu dawał posłom do zrozumienia (a być może swojemu ugrupowaniu politycznemu), iż on może pochwalić się większym zaufaniem społecznym od tego, którym dysponuje szeroko pojęty polski parlament…
Można także odnieść wrażenie, iż marszałek Radosław Sikorski wyciągnął rękę na zgodę do sejmowej opozycji. Podczas swojego pierwszego przemówienia w Sejmie w roli marszałka, Sikorski mówił o potrzebie konstruktywnych działań i współpracy na rzecz efektywnej pracy dla Rzeczypospolitej. Kończąc swoje przemówienie, nowo wybrany marszałek wyraził intencję uczczenia pamięci tragicznie zmarłych posłów i senatorów w katastrofie smoleńskiej, co można odczytać, jako kolejny gest pokojowy (a być może wręcz pojednawczy) skierowany do prawej strony ław sejmowych.
Radosław Sikorski będzie marszałkiem Sejmu do końca kadencji obecnego parlamentu. Ale co dalej? Jaka polityczna przyszłość czeka Radosława Sikorskiego? To pytanie (jak może się zdawać) ma swoje uzasadnienie, a w szczególności gdy weźmie się pod uwagę fakt, iż w tym momencie nowo wybrany marszałek Sejmu znalazł się pomiędzy politycznym młotem i politycznym kowadłem.
W polskiej przestrzeni medialnej i politycznej można spotkać się z opinią, jakoby Radosław Sikorski miał posłużyć na arenie europejskiej za polityczną „kartę przetargową” w zakulisowej rozgrywce negocjacyjnej, która doprowadziła Donalda Tuska do wyboru na nowego przewodniczącego Rady Europejskiej. Osobiście uważam, że ta opinia jest absolutnie błędna. Jestem bowiem przekonany, iż było całkowicie odwrotnie. Polska strategia miała doprowadzić do objęcia stanowiska szefa dyplomacji Unii Europejskiej przez Radosława Sikorskiego, a nie do objęcia przez Donalda Tuska fotela przewodniczącego Rady Europejskiej. To był priorytet szeroko pojętej polskiej strategii europejskiej i to od momentu rozpoczęcia się kryzysu ukraińskiego.
W europejskiej debacie o Ukrainie oraz politycznej i geopolitycznej przyszłości tego kraju, Polska miała grać pierwsze skrzypce. Polska strona (jak można się domyślać) dążyła do tego, aby Unia Europejska przyjęła strategię polskiego ministerstwa spraw zagranicznych jako swoją taktykę postępowania wobec kryzysu ukraińskiego. Twarzą i rzecznikiem polskiej strategii wobec ukraińskiego kryzysu politycznego był Radosław Sikorski. Jednak w debacie o Ukrainie, w debacie o politycznej, gospodarczej i - co za tym idzie - geopolitycznej przyszłości tego państwa, to niemiecka dyplomacja przejęła leadershippo stronie europejskiej. W sprawie Ukrainy to Niemcy podjęli rozmowy, negocjacje i rokowania z Kremlem. Zaś rosyjsko-niemieckie negocjacje dotyczące Ukrainy i jej przyszłości doprowadziły do politycznego wyautowania Polski. Wszak Rzeczpospolita z debaty o Ukrainie została wyproszona i - co za tym idzie - z tej debaty został również wyproszony Radosław Sikorski.
Kiedy Unia Europejska zamierzała odejść od strategii przyciągania Ukrainy do świata zachodniego (stało się to ostentacyjnie widoczne po szczycie NATO w Newport) to siłą rzeczy twarze, które symbolizowały strategię politycznego i gospodarczego przybliżania Ukrainy do Unii Europejskiej stały się na europejskiej arenie persona non grata. Radosław Sikorski był jedną z tych twarzy i (jak można domniemywać) właśnie dlatego « musiał » przestać być ministrem spraw zagranicznych. Być może w tej sprawie były naciski na Warszawę ze strony Berlina, Paryża lub Brukseli.
Unia Europejska odchodziła od strategii wspierania Ukrainy i Radosław Sikorski również « musiał » odejść. Co więcej, Sikorski « musiał » pożegnać się z perspektywą objęcia szefostwa europejskiej dyplomacji. Dlaczego? Dlatego, iż symbolizował on europejską strategię, od której Unia Europejska zamierzała odejść. Jednak Berlinowi i Paryżowi z pewnością zależało na tym, aby Polska, wokół zmiany frontu przez Unię Europejską w sprawie ukraińskiej i w kwestii konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, nie czyniła… zbyt wiele hałasu. Dlatego też można domniemywać, iż w Berlinie, Paryżu i Brukseli (przy cichym poparciu Londynu) postanowiono dać Polsce nagrodę pocieszenia. Tą nagrodą pocieszenia miało być stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej dla polskiego premiera.
Polska przegrała więc polityczną grę na arenie europejskiej o stanowisko szefa unijnej dyplomacji i na otarcie łez otrzymała stanowisko szefa Rady Europejskiej. Radosław Sikorski nie wyjechał więc do Brukseli, a nowa europejska układanka (przy nowej unijnej strategii wobec Ukrainy) « wymagała », aby Radosław Sikorski odszedł z polskiego ministerstwa spraw zagranicznych. Jednak jemu również postanowiono wręczyć nagrodę pocieszenia. Tak, aby polski minister spraw zagranicznych… nie zechciał mieć do Berlina, Paryża, Brukseli czy nowego przewodniczącego Rady Europejskiej żalu, ani uzasadnionych pretensji… Wiele wskazuje na to, iż w taki oto sposób Radosław Sikorski stał się następcą Ewy Kopacz na stanowisku marszałka Sejmu RP.
Platforma Obywatelska również miała polityczną motywacje, aby uczynić z byłego ministra spraw zagranicznych marszałka Sejmu. Chodziło o to, aby podsycać i podkręcać konflikt z partią Prawo i Sprawiedliwość. Szczególnie w takiej sytuacji, gdy przed partią rządzącą otwiera się okres wyborczy, a sondaże nie są dla Platformy tak łaskawe, jak mogliby sobie tego życzyć polityczni liderzy tego ugrupowania.
Z punktu widzenia Platformy Obywatelskiej Radosław Sikorski ma być „paliwem napędowym” dla samonakręcającej się spirali Platforma-PiS. Jednak warto postawić pytanie: czy taka rola jest korzystna dla nowo wybranego marszałka Sejmu? Zdaje się, że nie. Jednak czy Radosław Sikorski ma wybór i może pozwolić sobie na to, aby nie pełnić politycznej roli wyznaczonej mu przez polityczne ugrupowanie, które doprowadziło go do stanowiska marszałka Sejmu? Zdaje się, że również nie.
Radosław Sikorski znajduje się w politycznej sytuacji nie do pozazdroszczenia. Jeśli postanowi on pełnić rolę tego polityka, który - mówiąc kolokwialnie - podkręca i zaostrza spór PO-PiS, to zamknie on sobie drogę do zbudowania swojej własnej podmiotowości politycznej. Wszak polityczna przyszłość Radosława Sikorskiego zależy przede wszystkim od tego, czy stanie się on podmiotem na polskiej scenie politycznej, czy też nie uda mu się osiągnąć tego statusu. Zapewne podkręcanie konfliktu PO-PiS na polecenie Platformy nie pomoże byłemu ministrowi spraw zagranicznych w uzyskaniu politycznej niezależności i politycznej podmiotowości.
Z drugiej strony « prawo głosu » w Platformie i możliwości Radosława Sikorskiego wpływania na wewnętrzne decyzje w partii Cezarego Grabarczyka i Grzegorza Schetyny są (najdelikatniej to ujmując) ograniczone i ograniczane. Urzędujący marszałek Sejmu nie posiada swojego własnego kapitału politycznego. Trudno powiedzieć kto mógłby go poprzeć, kto mógłby stanąć w jego obronie, jeśli Sikorski miałby popaść w konflikt z głównymi rozdającymi polityczne karty w Platformie. Radosław Sikorski z pewnością nie może również liczyć na poparcie urzędującego prezydenta RP Bronisława Komorowskiego. Przecież współpraca obu panów nie układała się najlepiej. A więc w tym momencie polityczne pole manewru nowego marszałka Sejmu jest bardzo ograniczone. Mówiąc wprost: Radosław Sikorski znajduje się pomiędzy politycznym młotem i politycznym kowadłem.
Radosław Sikorski stał się ofiarą zakulisowych europejskich negocjacji politycznych z Rosją Putina dotyczących Ukrainy, jej politycznej i gospodarczej przyszłości, jak również geopolitycznej przynależności tego kraju. Dodatkowo W tym momencie Sikorski zdaje się być politycznym zakładnikiem wewnątrzpartyjnych decyzji i politycznej strategii Platformy Obywatelskiej. Jeśli nowy marszałek Sejmu będzie posłusznie odgrywał polityczną rolę, którą przypisała mu partia rządzącą, to znacząco zredukuje on swoje szanse na osiągniecie statusu podmiotu na rodzimej scenie politycznej. Radosław Sikorski znajduje się więc pomiędzy politycznym młotem, a politycznym kowadłem.
Warto zauważyć, iż były minister spraw zagranicznych dysponuje jednak jednym atutem. Radosław Sikorski cieszy się wysokim zaufaniem społecznym. Tak więc być może wysokie zaufanie społeczne, jakim może pochwalić się Sikorski, posłuży urzędującemu marszałkowi Sejmu jako swojego rodzaju polityczny punkt odniesienia, jako swojego rodzaju punkt startowy na drodze do zbudowania i ugruntowania swojej politycznej podmiotowości. A priori takiej możliwości wykluczyć nie można.
* * *
Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:
http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/
oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:
http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html
Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.