Patrząc na spokojnie na ostatni tydzień doszedłem do wniosku, że czas rozmów z nimi się skończył. Z nimi czyli tymi których określam mianem lewackiego motłochu. Ci dla których Polska nie jest najważniejsza, którzy z powodów mi nie zrozumiałych przeczą podstawowym wartościom w tym kraju. Motłochowi któremu brak argumentów, bezmózgich magistrów obecnych i przyszłych. Intelektualnym kurwom. różnym moralnym michnikom, wojewódzkim, żakowskim, kondratom , tuskom, palikotom i innym kanaliom im podobnym.
Skandaliczne wydarzenia z najważniejszymi politykami w tle mnożą się jak grzyby po deszczu. Temu wszystkiemu towarzyszą zachwyty i działania rozochoconego motłochu. Z motłochem wiele osób - róznież i ja próbowaliśmy rozmawiać, tłumaczyć, dociekać, próbować zrozumieć. Przedstawiałem i przedstawialiśmy rzeczowe argumenty, fakty, przytaczaliśmy cytaty. Także tu - w salonie wiele osób próbowało znaleźć nić porozumienia z nimi.
Stwierdzam, że szkoda czasu i atłasu. Czas dać w mordę bo doszliśmy do ściany na której kończy się elementarne poczucie dobrego smaku. Skończyła się możliwość dialogu. Być może kiedyś powróci. Być może motłoch dojrzeje do prowadzenia rozmowy na jako takim poziomie prawdomówności i rzeczowych argumentów. Przy jednym stole można rozmawiać z kimś kto rozmawiać umie. Motłoch trzeba trzymać na dystans.
Czas zbudować Berezę- najpierw w swoim srecu. Trzeba się bronić nim będzie za późno o ile już nie jest,
