Pogodny Pogodny
249
BLOG

Dekomunizacja w kinie oraz zamach na prezydenta

Pogodny Pogodny Rozmaitości Obserwuj notkę 16

Dawno już nie pisałem tutaj o filmach, gdyż rzeczony temat przechwyciła na Salonie Maja14 i go po swojemu układa. Repertuar niestety nie jest dla mnie, może dla zwolenników nowoczesnych praw, nowej etyki, nowej moralności, ale nie dla mnie. Piszę więc o powyższym, bo pod ostatnią recenzją Mai  uczepiłem się tytułu filmu, moim skromnym zdaniem źle przetłumaczonego na polski, ale to przecież nie wina recenzentki. Kto pamięta serial "The Untouchables" czyli "Nietykalni" (1959) z Robertem Stackiem w roli głównej, ten zapewne zakuł sobie w pamięć, że w naszej peerelowskiej telewizji wyświetlano go pod tytułem nie wiedzieć czemu "Eliot Ness i inni". Serial był  niezły, trzymał  widza w napięciu, miał też klimat tamtych czasów, przez co  - napiszę szczerze - był lepszym od nagrodzonego Oscarem obrazu  nakręconego w roku 1987 przez Briana De Palmę. 

A ktoś pamięta może serial "Banaczek"? ("Banacek" ) z roku 1972. O amerykańskim detektywie polskiego pochodzenia, którego grał George Peppard? Pewnie też mało kto. Przypomnę więc tym co nie pamiętają, że serial był nad wyraz słabym, chociaż Polonia dała mu jakieś tam odznaczenie za propagowanie polskości. Nie wiem jaka to była polskość, ale słynne przysłowia polskie opowiadane przez bohatera tak się miały do polskich przysłów jak Polska do Antarktydy. W sieci jako ciekawostkę zapisano nawet kilka z tych absurdalnych łamańców.  Przypomnę więc jednego z nich.

  "Gdy sowa przybywa na mysi piknik, nie będzie wyścigu w workach"

Może z tego powodu pana Banaczka  zapamiętałem? :)))

Obecnie natomiast jestem świeżo po obejrzeniu mini klasyka kryminału z 1954 pt. "Miasteczko Suddenly" tytuł oryginalny "Suddenly". Pewnie bym się nawet tak nagle nie spieszył z tego powodu przed ekran, bo i wytwórnia mało znana i reżyser, ale trójka głównych bohaterów już nie.

Frank Sinatra, Sterling Hayden oraz nominowany do Oscara James Gleason za drugoplanową rolę w "Awantura w zaświatach" (1941) Alexandra Halla, znany również z "Arszeniku i starych koronek" (1944) Franka Capry z Cary Grantem czy "Nocy myśliwego" (1955) Charlesa Laughtona z Robertem Mitchumem i Lilian Gish, to raczej nie trzecia czy czwarta liga. Fabuła filmu jak to w takich przypadkach jest nieskomplikowana dlatego unosi jej rangę gra aktorów. Oto trzech bandytów (Sinatra i kolesie) chcą dokonać zamachu na prezydenta USA, który na moment zatrzyma się w tytułowym miasteczku. Trochę mi  to przypomina scenariusz do jednego z odcinków "Nietykalnych", kiedy to mafijni kumple chcą odbić Ala Capone przewożonego pociągiem do Alcatraz, niemniej warto "Miasteczko Suddenly" obejrzeć. 

I znowu,  suddenly się rozpędziłem...No właśnie, wkleję więc teraz pewien list zdenerwowanego czytelnika. Nie chcę jednak owego listu  komentować, bo przecież  polskie kino ma od zawsze swoje polityczne blaski i cienie, szczególnie powojenne kino, ale tutaj w roli krytyka tegoż kina i ówczesnych aktorów pojawił się nie kto inny jak sam Leszek Żebrowski. Zapraszam więc do lektury

"Z ogromnym zdziwieniem i zażenowaniem przeczytałem tekst pana Leszka Żebrowskiego pt: „Kapitan Kloss, czyli Mikulski” w tygodniku „Do Rzeczy”.

Zupełnie nie potrafię pojąć po jakiego grzyba atakować zmarłego przed dekadą znakomitego polskiego aktora Stanisława Mikulskiego. Faktem jest, ze Mikulski miał lewicowe poglądy. Ale to, że po 1989 roku ich nie zmienił i nie udawał solidarucha, tylko go uwiarygodnia. Postawa Mikulskiego, Kłosińskiego, Karewicza, Filipskiego, Poręby jest jak najbardziej właściwa i uczciwa.

Leszek Żebrowski atakuje powstały w latach 1967–1968 serial „Stawka większa niż życie”. Nie jest to film polityczny, a sensacyjno-przygodowy osadzony w okresie II wojny.

Pan Żebrowski dokładnie wie jak wielu żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych miało trudności w okresie stalinowskim by zrobić jakąkolwiek karierę. Taka szansa pojawiła się po 1956 roku. I bardzo dobrze, że wielu z niej skorzystało. Jednak Żebrowski zechciał zaatakować właśnie jednego z takich, któremu się to udało. Chodzi oczywiście o jednego z reżyserów „Stawki…” Andrzeja Konica. Konic jak wiadomo był żołnierzem Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ) ps. „Nałęcz”, w Samodzielnym Batalionie im. Brygadiera Mączyńskiego, kompania „Leśna” im. „Szarego”. Konic walczył z Niemcami w Lasach Chojnowskich. Dzisiaj został mianowany propagandzistą komuny.

A przecież Konic nie był wyjątkiem. Wśród aktorów tej produkcji znajdujemy licznych żołnierzy Armii Krajowej jak Krystyna Feldman, Leon Niemczyk, Małgorzata Lorentowicz, Alina Janowska, Tadeusz Kosudarski, Adam Pawlikowski, Adam Pawlikowski, Jan Ciecierski, Roman Sykała czy Zdzisław Maklakiewicz. Znajdujemy żołnierzy września 39 Tadeusza Kalinowskiego, Janusza Bylczyńskiego, Feliksa Żukowskiego, Aleksandra Sewruka czy Bolesława Płotnickiego. Był Emil Karewicz z 2 AWP i więzień KL Auschwitz August Kowalczyk czy Włodzimierz Skoczylas.

Czy według Żebrowskiego wszyscy oni byli „narzędziem skutecznej propagandy”? Czy wszyscy wspierali komunizm? Czy dobrymi patriotami byliby dopiero z kulka w głowie w bermanowskiej piwnicy? Przecież to totalny absurd.

Pan Żebrowski dobrze wie, że zdecydowana większość żołnierzy Armii Krajowej, ale również Narodowych Sił Zbrojnych normalnie pracowało w okresie Polski Ludowej. Sam znałem żołnierzy NSZ-tu, którzy odbudowywali Warszawę, pracowali w stoczniach, kopalniach, szkołach i uczelniach. Oczywiście te postawy są pomijane, bo nie pasują do romantycznej i propowstańczej narracji neosanacyjnej prawicy, której pan Żebrowski stał się znaczącą postacią.

Smucę się bardzo. Tak jak podzielili naród, tak podzieli nawet tych co walczyli o wolną Polskę. Po podziale żołnierzy na słusznych (NSZ, AK, PSZnZ) i niesłusznych (AL, GL, 1 i 2 AWP), przyszła pora na podzielenie tych słusznych na bardziej i mniej.

Bo wiadomo, że romantycy chcieliby widzieć wszystkich żołnierzy podziemia biegający po lasach dekadę po wojnie. Wielu stronników insurekcyjnego patriotyzmu uznaje tylko za bohaterów tych co polegli w nierównej i beznadziejnej walce. To myślenie należy odrzucić, bo prowadzi nas na kompletne manowce.

Ryszard Zarębski (Bielsko-Biała)

źródło "Myśl Polska"


Pogodny
O mnie Pogodny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości