Zetor Zetor
133
BLOG

"Skromność, cichość, pokora", czyli zanim zaczniecie z kimś rozm

Zetor Zetor Polityka Obserwuj notkę 18

„Nie może zostać prawdziwym bolszewikiem  ten, kto nie zrozumie, na jaką pogardę zasługuje człowiek” – powiedział Włodzimierz Iljicz. Zgadzam się. Komunizm, socjalizm i reszta lewicowych nurtów opiera się bowiem na uwłaczającym człowiekowi stwierdzeniu, że ktoś musi myśleć i decydować za niego. Jakiś czas temu opracowałem twierdzenie odwrotne – nie może być liberałem ten, kto nie zrozumie, na jak wielki szacunek zasługuje człowiek.

 

Wczoraj widziałem „Wroga u bram”. Opowieść o snajperze, politruku i ich miłości do wspaniałej dziewczyny. Otoczeni w większości przez paskudnych typów albo ludzi bardzo małych, próbują kochać, cieszyć się, zwyciężać, służyć. Każda z tych postaci to fascynujący przypadek człowieczeństwa – choroby, nękającej niektóre małpy od początku czwartorzędu. Są piękni bądź ohydni, słabi bądź nadludzko silni, sympatyczni albo odpychający … Ale każda z tych postaci zasługuje na to, by o nich słuchać i by o nich opowiadać, by o nich myśleć i by starać się je zrozumieć. Gdy zdobywają się na wielkość, czujemy szacunek, gdy upadają, widzimy w nich własne odbicie. Oglądając film, nabiera się poczucia ich wyjątkowości. Kiedy pojawiają się końcowe napisy, milczę. Milczę bardzo długo, i myślę o nich. I nachodzi mnie refleksja – kto po obejrzeniu filmu miałby czelność powiedzieć im, co mają ze sobą robić? Jak żyć? Jak umierać? Kto miałby czelność, nie widząc absolutnej konieczności, czegoś im zabraniać albo coś nakazywać? Kto zechciałby podyrygować na przykład wielkim snajperem?

 

Poznając ludzi z mojej nowej klasy, miałem dla nich od razu wiele szacunku i sympatii. Ale kiedy naprawdę ich poznałem, wszystkich razem i każdego z osobna, po prostu mnie zatkało. Pierwszy raz na taką skalę zobaczyłem, jak bardzo i jak często inni mogą mnie przerastać albo iść zupełnie inną ścieżką. I zacząłem się zupełnie inaczej odnosić do moich nowych kolegów. Zacząłem więcej słuchać, a mniej mówić, żeby przypadkiem nikogo nie urazić. Nie wyobrażam sobie narzucania im czegoś, co nie wynika z samej natury, z samego porządku świata. I nie wyobrażam sobie, żeby ktoś inny to robił.

 

Ktoś mądry powiedział mi kiedyś, że człowiek ma trzy stadia w miłości. Dobrze widać je na przykładzie nastolatka zabierającego swoją dotychczas niepijącą dziewczynę na imprezę:

 
  1. Pierwsze stadium to miłość własna. Taki gość pozwoli się dziewczynie urżnąć, bo tak naprawdę nie obchodzi go ona jako osoba, za to obchodzi go, co może mu dać. A po pijanemu łatwiej swoje egoistyczne cele zrealizuje.
  2. Drugie stadium to miłość szalona. Taki gość na kolanach przyniesie swojej dziewczynie najdroższe wino na świecie, choćby musiał je ukraść z Fort Knox. Chce ją oczarować. O konsekwencjach nie za bardzo myśli. Zależy mu już nie na szczęściu własnym, ale ich obojga razem.
  3. Chłopak w trzecim stadium zabierze jej butelkę, bo wie jak to się skończy, nawet jeśli miałaby się obrazić. Bardziej zależy mu na jej dobrze, niż na tym, by ją mieć. To jest miłość drugiej osoby, ukochanie jej tak jak siebie albo nawet bardziej.
 

Tu kończą socjaliści, zabieracze butelek. I tu skończył mój mądry rozmówca. Nie zauważył, chociaż był księdzem, jeszcze wyższego stadium miłości – miłości boskiej. Miłości chłopaka, który wie, że to się źle skończy, ale tak kocha i tak czci i tak szanuje, że nie sprzeciwia się, tylko wynosi swoją dziewczynę gdy zaśnie już na jakiejś sofie obok parkietu, zanosi ją do pokoju na górze, dzwoni do jej rodziców, wszystko biorąc na siebie, odrabia wszystkie jej szkolne zadania na weekend, a kiedy ona się obudzi i jest jej wstyd, przytula ją po prostu, bo wie, że ona tego potrzebuje. Miłość Boga, który dał ludziom wolną wolę, wiedząc, że jeśli to zrobi, będzie musiał umrzeć na krzyżu.

 

Dlatego nie mówcie mi proszę, że szanujecie albo kochacie drugiego człowieka, jeśli w życiu prywatnym lub publicznym zachowujecie się, jakbyście wiedzieli lepiej, co dla niego dobre. Pewnie, że nie każdy zasługuje na waszą miłość i szacunek. Ale tego, czy ktoś nie jest członkiem tej wspaniałej mniejszości homo sapiens sapiens wśród dwunożnych szympansów, nie możecie wiedzieć. Wiedzieć za to możecie, a nawet musicie, że prawo stanowicie dla wszystkich. Dlatego jeśli choć teoretycznie może istnieć człowiek tak wspaniały, że dane prawo nie powinno go dotyczyć, nie stanówcie tego prawa.

 

Najpierw „skromność, cichość, pokora”, potem „wolność, równość, braterstwo”. Bez tego pierwszego drugie zawsze zostanie wypaczone. A Kraju Błędów i Wypaczeń miło nie wspominają nawet towarzysze, co widać u pani Zofii Pawłowskiej.

 

Zetor
O mnie Zetor

Twórca - raz na miesiąc, leniwy do imentu. Libertarianin - tyle wolności ile można tyle atlantyckiego imperializmu żeby zlikwidować jeszcze gorsze państwa. Amerykanin - i do tego nacjonalista! Przykład na to jak można nim zostać nie mając obywatelstwa i nigdy nie ruszając się z Europy. Transhumanista - religia taka, popularna szczególnie w Dolinie Krzemowej; głosi ze przy tym tempie postępu technicznego ludzie zaczną niedługo posiadać cechy boskie, a przynajmniej nadludzkie, takie jak dodatkowe zmysły czy nieśmiertelność, i z tego każdy już sobie sam wyciąga wnioski. Można sobie wierzyć, znajdować w tym pociechę, czuć się wyjątkowym i w imię tego tworzyć i zabijać, jak w przypadku każdej innej religii. GG: 7211588 - nabluzgaj mi w cztery oczy ;)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka