moim zdaniem to bylo tak:
bracia k. (no wiecie, prezydent i brat jego premier) obiecali w kampanii znalezc i zniszczyc uklad...
szukali, szukali i szukali i nic nie znalezli...
po roku od przejecia wladzy, zajadajac szarlotke u mamy jarek rzekl: "skoro nie ma ukladu, to sami go stworzmy, wykryjmy i zniszczmy by choc te obietnice wyborcza spelnic. przeciez nie bedziemy budowac 3 milionow mieszkan ani drog - ciemny lud chce igrzysk".
lechu udlawil sie mocno slodzona herbatka z dodatkiem soku malinowego mamy, kot ze zjerzona sierscia wyskoczyl na szafe... zalegla cisza. przerwala ja mama: "jarku, swietna zabawe wymysliles, bedzie tak smiesznie jak przy filmie o tym ksiezycu, coscie go ukradli... lechu sie zgodzi, mam dla niego dzem truskawkowy. no lechu? a za 2 sloiczki? no widzisz jarek - lechu sie zgadza. ktos chce moze dodatkowy kwawlek szarlotki?"
coz, jak postanowili tak zrobili... uklad kaczmarek-kornatowski-netzel-krauze-marzec zaczal dzialac i wlasnie dzisiaj zostal wykryty.
a co u naszych bohaterow?
jarek glaszcze kota, lechu wpieprza konfitury z truskawek, a mama piecze kolejna szarlotke... jutro obiad niedzielny, a cos trzeba wreszcie zrobic z tym wstretnym liberalem tuskiem... konfitury z malin mama trzyma w pogotowiu.