zmęczon 1 zmęczon 1
1137
BLOG

Kim są inżynierowie dusz na przykładzie "Rzeczpospolitej"

zmęczon 1 zmęczon 1 Polityka Obserwuj notkę 3

Lat temu z górą 30 Wojciech Młynarski śpiewał piosenke pod tytułem "Inżynierowie dusz". Piosenka ta jest opiewana jako jedno z większych osiągnięć pana Młynarskiego, ale co ciekawe jakoś osiągnięcie to nigdzie nie jest promowane. W radiu nikt tego nie puszcza, na youtube nie ma, takoż w serwisach z tekstami piosenek. Na szczęście ja mam starą kasetę z nagraniem.


Piosenka mówi o ludziach, którzy czując ducha czasu postanawiają stworzyć nowego człowieka. I pierwszym, podstawowym ich projektem jest :"skreślmy zupełnie poczucie wstydu, wstydzić się już od dawna nie mamy czego". Piosenka ta była pierwszą rzeczą która mi się dzisiaj skojarzyła po przeczytaniu w internetowym wydaniu "Rzeczpospolitej" artykułu Adrianny Klos pod tytułem "Jak rozmawiać z nastolatkiem o seksie i antykoncepcji". Tak własnie ta piosenka. Autorka większość swego tekstu poświęciła bowiem swojemu przekonaniu, ze najstraszniejsze co może człowieka w życiu spotkać to poczucie wstydu. W szczególności chodzi jej oczywiście o zachowania seksualne.


W moim mniemaniu, ta odrobina wstydu jest niezbędna. W życiu w ogólności, w zachowaniach seksualnych w szczególności. Widać to chociażby na ulicy gdy pozbawione uczucia wstydu panie w rozmiarze XXXL paradują w spódniczkach mini. I tu dodam, że dla mojego poczucia estetyki nie jest problemem pani wprost z obrazów Rubensa (jestem zasadniczo jak Kiepura : "brunetki, blondynki ja wszystkie .."), ale to czy potrafi zakryć swoje wady i wyeksponować zalety to już tak. Zakrywanie wad zaś jest niemożliwe bez umiejętności ich postrzegania, a właśnie ta umiejętność zwie się poczuciem wstydu. Ale nie tylko na ulicy ludziom przydaje się poczucie wstydu. W sytuacjach intymnych również. Ruchy kopulacyjne są tak naprawdę potwornie nudne. Na początku oczywiście hormony walące w czerep nie pozwalają dostrzec nudy. Gorzej jest potem, gdy człowiek dorośleje, związek trwa już kolejne dziesięciolecie. Wtedy do zabicia nudy stosuje się łamanie kolejnych barier wstydliwości, tabu. To może być zabawa na kolejne dziesięciolecia. No ale co robić jak żadnej wstydliwości nie ma ? Najprościej zmienić partnera. Aczkolwiek przez jakiś czas pomaga viagra, wibratory, porno, psychoterapeuta etc. Oczywiście nic za darmo. I to jest dobre wyjaśnienie, dlaczego seksuologowie i psychoterapeuci tak zawzięcie walczą z poczuciem wstydu.

Ale kto i dlaczego tych inzynierów dusz nagłaśnia w ponad dwustutysięcznym nakładzie ? Czyżby osiągniecia pani Adrianny Klos w wychowywaniu dzieci byly tak wielkie, że w ich uznaniu redakcja Rzeczpospolitej postanowiła opublikować ich źródła ? A może niezwykłe osiągnięcia naukowe ? Sensacyjnie udane życie seksualne tej pani ? Albo praca w słuzbach specjalnych, na co wskazywałby pewność z jaką już na samym początku deklaruje, że wie o czym rozmawiają ze sobą małżonkowie. Wszyscy.


Ale nie ze mną te sztuczki Klos. Jak wiadomo guglanie daje odpowiedzi niemal na wszystko. Okazuje się że doświadczenie w wychowywaniu dzieci pani Adrianny  jeszcze nie ma nawet półtora roku. Czyli jakieś 30 razy mniejsze niż moje. Co oczywiście zupełnie jej nie przeszkadza w doradzaniu rodzinom. Zawodowym doradzaniu. Ciekawe swoją drogą muszą być to porady skoro prywatynie deklaruje "Najlepsze życie, to życie towarzyskie". O osiagnieciach naukowych jej profil w goldenline milczy. Sensacyjnie udane życie seksualne, też jakoś nie jest tam jakoś ujęte, bo w końcu studia polonistyczne tylko stereotypowo się z tym kojarzą, a ze stereotypami należy walczyć.

Jest !!! Jest w jej profilu odpowiedź na to jak jej wypociny znalazły się w "Rzeczpospolitej". Otóż ona przez kilka lat pracowała w Presspublice wydającej "Rzeczpospolitą", w dziale reklamy. I już sprawa jest prosta. Jak się zna kogo trzeba, to można wybełkotac byle co, a strona główna tego "prawicowego", "konserwatywnego" pisemka stanie otworem. Można się po znajomości zareklamować i jeszcze za wierszówkę parę groszy zyskać.


I ten mechanizm działa wszędzie, w każdym medium. Naprawdę nie ma jakiegoś "wielkiego, złego planu". Jakichś "Maleszków" siedzących za plecami redaktorów w każdej gazecie (lub czasopismie). Są za to tysiące drobnych interesików, nepotyzmów i układzików, które wypychają ekstrementy na czołówki w mediach publicznych i niepublicznych. Ten mechanizm również tłumaczy dlaczego tego smrodu w jednych mediach jest więcej a w innych mniej. W sieci można jeszcze wyguglać narzekania prominentnego redaktora "Wiodącego tytułu prasowego" na przerażający nepotyzm w jego firmie. Nawet "listy do redakcji" pisane sa przez członków rodziny. Potem go hm.. sfratenizowali" i już nie narzeka. Ale czytać się już go nie da. Stał się "inżynierem dusz".

zmęczon 1
O mnie zmęczon 1

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka