Miało być tak: Sekuła wysyła projekt raportu pół godziny po północy.
O dziesiątej przynosi na posiedzenie komisji czekoladki.
Arłukowicz i Kempa uprzejmie dziękują i jedzą.
Czekoladki mają lepkie nadzienie.
Arłukowicz i Kempa zaklejają się i nie nic nie mówią.
Są przecież dobrze wychowaną opozycją i wiedzą, że nie mówi się z pełnymi ustami.
Sekuła głosuje przyjęcie raportu bez uwag.
Arłukowicz i Kempa oblizują się, konstatując, ze przegapili coś ważnego. Ale czekolada zdążyła już pobudzić ośrodki przyjemności w mózgu, więc zamiast się złościć - uśmiechają się do dziennikarzy i mówią coś o zmianie retoryki, żeby żyło się lepiej, czy coś takiego.
Sekuła odbiera telefon od Rycha, Zbycha albo Grzecha i słyszy: well done!k
Zonk.
Tak miało być.
Gdyby nie wybrał Pralin Wedla tylko normalne, swojskie krówki mordoklejki.
Zakneblowałby usta opozycji może bez przyjemności, którą daje czekolada, ale przynajmniej skutecznie.