Zuzanna Lenska Zuzanna Lenska
1770
BLOG

nam wolno mniej

Zuzanna Lenska Zuzanna Lenska Polityka Obserwuj notkę 102

Czytam notatkę, wyciągniętą przez Administrację na główną. Napisał Lchlip Pośmiejmy się z Prezydenta, tekst krytyczny wobec salonowiczów, którzy się śmieją z Komorowskiego. Podsumowuje:

Partia i jej zwolennicy chcący odnowy standardów moralnych i uczący nas jak powinno wyglądać prawo i sprawiedliwość nie są w stanie zastosować się do własnych reguł moralnych. Pokazują dwulicowość i „kalową” sofistykę ponieważ prowadzi do jednego celu: udowodnienie za wszelką cenę swojej słuszności nawet jeżeli odbywa się to za cenę własnej wiarygodności. Metoda się nie liczy, skutek jest ważny. Państwo jest „dziadowskie” a Prezydent jest gajowym.

Ano. Ma rację Lchlip i nie ma jednocześnie. Taka to natura paradoksów, że niby nie powinny istnieć a są.

Bo nie zaprzecza w owym tekście, że prezydent Kaczyński w swoim czasie traktowany był źle. Nie zaprzecza przecież, że się to nam nie podobało. I że chcieliśmy zmiany, zmiany prostej: żeby nie wyśmiewać prezydenta RP, bo to raz, że nie wypada, dwa: źle służy Polsce.

Pod postem Lchlipa sporo komentarzy. Przeczytałam. Lchlip się trochę boksuje, używając argumentu Kalego myślenia. No dobrze, nie chcieliśmy żeby z Kaczyńskiego się śmiano - to teraz jak się śmiejemy, to nas łatwo przyłapać. Ach, jakie nasze kibolskie, kalegowe standardy. Podwójne.

Słusznie nas Lchlip chłoszcze.

A nas co obrusza? Może to, czego Lchlip nie napisał wprost, ale co się jasno da z jego tekstu wyczytać.

Nam po prostu wolno mniej.

I my to czujemy. My to cały czas czujemy, że nam wolno mniej. I to nas boli. I to nas uwiera. Że jest w Polsce tak, że jednym wolno więcej a drugim mniej. I że lepiej się od razu ustawić w roli palikota (tak tak, to już nie osoba, to pewna postawa wobec rzeczywistość), bo przecież palikotom wolno więcej. A nam wolno mniej.

Bo nam zawsze Lchlip albo kto inny wypomnieć może: nie, nie! Ty nie możesz. Tobie nie wolno.

 

Nie wiem czemu przypomniał mi się taki opowiadany po sieci przypadek zwariowanego prawa amerykańskiego. Czy prawdziwy nie wiem, nie sprawdzałam, ale jest to historyjka dość powszechnie znana: do domu pewnego zamożnego obywatela włamał się włamywacz. Ot, dość częsty przypadek, gdy się spojrzy na kryminalne statystyki. Co ją wyróżniło? Włamywacz potknął się, poślizgnął i spadł z dachu, łamiąc nogę.

I poszedł do sądu, skarżąc owego obywatela za to, że na jego posesji doznał uszczerbku na zdrowiu, co pozbawi go możliwości zarobku na okres leczenia i rekonwalescencji.

Ten włamywacz owszem, łamał zasady / prawo, ale o swoje interesy chciał dbać z ich pomocą. Zamiast przyznać: stało się, sam jestem sobie winien. Podjąłem ryzyko i pomnoszę konsekwencję, nie mając do nikogo pretensji - poszedł do sądu. No bo, co?

Łatwiej wymagać dobroci od dobrego, przyzwoitości od przyzwoitego, współczucia od współczującego...

 

I tak sobie myślę, że gdyby Lchlip napisał był tekst powiedzmy taki: hej, zwolennicy PO. Pamiętacxie jak nazywaliśmy Kaczyńskiego kartoflem, kurduplem, zastanawialiśmy się, czy nie ma problemu alkoholowego a kiedy wreszcie spadł raz na zawsze, krzyczeliśmy: jeszcze jeden! Jeszcze jeden!... Pamiętacie? To teraz nie obrażajmy się na tych, którzy naszego prezydenta Komorowskiego nazywają burakiem, gajowym i naśmiewają z jego gaf.

My stworzyliśmy te standardy i kochaliśmy je, kiedy były nam wygodne. Nie pomyśleliśmy, że po Kaczyńskim przyjdzie nasz prezydent i już nie będą nas śmieszyć żarty z niego, i te standardy już nie wydadzą nam się takie fajne. I zrozumiemy, że tak nie powinno być, bo w końcu prezydentowi należy się szacunek nawet od tych, co na niego nie głosowali i go nie lubią.

Gdyby Lchlip napisał taki tekst...

Ale jemu wolno więcej. I to my, znów, jesteśmy ci źli pisowcy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka