Beata Szydło zawitała do Pcimia. I wraz z Marcinem Mastalerkiem pomalowała wnętrze szkoły. Oczywiście z tym malowaniem to lipa. To tak dla kamer i fleszy fotograficznych. Widziałam, że kandydatka PiS na premiera nie za bardzo wiedziała, jak się trzyma wałek do malowania. To tak jak peerelowskie czyny społeczne, gdy pierwsi sekretarze wykazywali się umiejętnością wykopania dołka pod drzewko albo wmurowania kamienia węgielnego. Nie jest więc przypadkowe hasło, które wiceprezes Szydło rzuca: „Damy radę”. No pewnie, bo Polska jest w zgliszczach, więc trzeba ją przynajmniej odmalować. Myślę, że – ponieważ cała ta akcja pachnie stalinowską propagandą – kandydatka na premiera wsiądzie jeszcze na traktor lub na kombajn. Obowiązkowo w czerwonym krawacie na szyi.
PS. Tym bardziej więc jestem przekonana co do swojego wyboru. Kocham Polskę i głosuję w wyborach do Sejmu na panią premier Ewę Kopacz, a do Senatu prawdopodobnie (nie znam jeszcze kandydatów) na panią Barbarę Borys-Damięcką.
-----------------------------------------
W uzupełnieniu notki zdjęcie podesłane przez blogerkę @Julka Palmer. To, co widzimy, świadczy o tym, że PiS nie jest w stanie samodzielnie wymyśleć nawet tak prymitywnej, siermiężnej akcji czynu społecznego.
