Actonik Actonik
159
BLOG

Twórcy problemów

Actonik Actonik Polityka Obserwuj notkę 5

Polemicznie. Zdaje się, że próbuje Piotr Legutko przekonać, iż istnieje jakaś "prawdziwa" niepodległość, przeciwna tej, której święto obchodzą niemili mu przeciwnicy polityczni. Wiemy, że nie tylko on. 

Jak to zwykle przy Święcie Niepodległości (długo przed i pewnie długo po) rozkwita publicystyka pełna wzajemnych oskarżeń o rzekomy pseudopatriotyzm itp. Nie ma sensu referować tych wynurzeń, kto chce znajdzie bez trudu.

Rzadko pisują w tym miejscu, odniosę się jednak do wypowiedzi Piotra Legutki, opublikowanej na stronie internetowej "Gościa Niedzielnego" (bez daty, ale chyba 11.11.2013) pod tytułem "Polsko, mamy problem".

Tekst Piotra Legutki (pisuje w salonie24 w blogu SDP) jest reakcją na wywiadz dr Janem Sową. Nie zamierzam bronić dr Sowy, bo pewnie potrafi zrobić to samodzielnie. Publicznie jednak wypada - nawet postronnemu obserwatorowi, którym jestem - sprzeciwić się bałamutnemu obrzucaniu błotem przeciwników politycznych i światopoglądowych. Na dodatek w stylu pełnym oczerniających inwektyw. Co, niestety, stało się regułą w internetowej wersji tego tygodnika (katolickiego). Na analizę gosc.pl jednak przyjdzie pora innnym razem.

Piotrowi Legutce poszło tym razem o rozbiory, modernizację. Dało mu to powód do posądzeń o prowokację (intelektualną), lecz także pogardę dla niepodległości. Posądził - jak to zwykle - jakichś nieokreślonych bliżej "onych" z gębami Gazety Wyborczej i... prezydenta Bronisława Komorowskiego. Niestety red. Legutko stanąwszy nad przepaścią uczynił śmiały krok wprzód...

 

 

W polemice swej (choć zasadniczo nadużywam w tym wypadku tego określenia) Piotr Legutko, jako również posiadacz stopnia naukowego doktora, zapomniał iż może wytoczyć przeciwko tezie dr Sowy w odpowiedniej publikacji naukowej. Postanowił wykazać się jednak bezzwłocznie - publicystycznie.

 Dobiera sobie Piotr Legutko tezy wedle uznania (jego prawo), ale niemądrze. O ile dr Sowa wyraźnie stwierdza, że modernizacja (cywilizacyjna) odbywała się przy generalnym sprzeciwie szlachty, powodowanym naruszeniem ich interesów "klasowych", o tyle Piotr Legutko widzi w tym "prawdziwie alternatywną wersję polityki historycznej".

Sęk w tym, że z dr Sową i jego tezami polemizować można na różne sposoby. Na przykład zarzucając nieuprawnione (błędne) uogólnienie, a - jak wiemy - byli tacy, którzy wcale zręcznie i z dużym zapałem unowocześniali. Można się dziwić interpretacją w duchu marksistowskim. Można przeciwstawiać własne kontrargumenty. Zamiast tego dr Legutko obraża się na (słusznie) kpiącego Prezydenta Komorowskiego. I uderza w ton "moglibyśmy się wszyscy zjednoczyć w proteście przeciw takiej prowokacji". Nieomal cytuje Jarosława Kaczyńskiego z jego posądzeniami o zdradę ojczyzny i domaganiem się odzyskania Polski dla prawdziwych patriotów. Jednym zdaniem: lokuje się jednoznacznie politycznie. Co rujnuje kompletnie zdolność Legutki do logicznego dobierania argumentów.

Zarzuca bowiem Piotr Legutko (w sposób zasmucający wielce, iż spod pióra człeka inteligentnego wyszło takie toto) brak patriotyzmu tym, którzy tezy (podobne do tez dr Sowy) śmią formułować, a co gorsza - imputuje swym mglistym adwersarzom deformację umysłową odnośnie ich zdolności do oceny tego "jak wielką sprawą jest Polska".

Odczytuję to jako argument ad personam w rozpaczliwej sytuacji, w której znalazł się Piotr Legutko. Gdyby raczył przemyśleć powtórnie swój komentarz, nie wątpię iż dostrzegłby absurd przedstawionego przez siebie wnioskowania. Właśnie teza dr Sowy pokazuje różnicę pomiędzy zdrowym (krytycznym) patriotyzmem, a ślepym patriotyzmem "naszościowym" (bo, co "nasze" to z pewnością słuszne). Legutko młóci za to powietrze, jakby w nadziei że skoro w powietrzu, to przecież leci...

Ten kliniczny przykład przeinaczania słów, faktów, rzeczywistości byłby godzien najwyżej wzruszenia ramionami, gdyby nie chodziło o publicystę ze znaczącym dorobkiem, członka władz SDP, na dodatek ze stopniem naukowym, który - co szczególnie znaczące - jest redaktorem katolickiego tygodnika. Z powodu ewidentnych nadużyć, przeinaczeń czy pospolitych pomówień w dajmy na to Gazecie Wyborczej czy Gazecie Polskiej nie traciłbym przecież czasu. Niech sobie tam głoszą, co chcą, pod tymi swoimi szyldami i górnolotnymi sloganami. Przypadek Piotra Legutki wszelako jest jak fałszywy ton wydobywany z pękniętego dzwonu. Zamiast ku prawdzie, dobru, z szacunkiem i uczciwie podejmując ważny spór, Piotr Legutko świadomie, a wręcz przebiegle zwodzi na manowce pomówień i kłamstw (czasemserwowanych jako mitomańskie półprawdy).

Weźmy prosty przykład - tezy dr Jana Sowy. Zastanówmy się (bez apriorycznej stronniczości) czego wynikiem była/jest niechęć do "polskości" na Litwie, Białorusi, Ukrainie? Sowa twierdzi, że egoizmu sarmackiego, który ciemiężeni Litwini, Białorusini czy Ukraińcy utożsamili z Polskością. Nie fałszywie, lecz ponieważ siebie za nośnika prawdziwego patriotyzmu mieli panowie szlachta. Można się spierać z tezą? Należy. Zwłaszcza, gdy w uproszczeniu widzi dawnych i obecnych "prawdziwych" patriotów. Lecz czy nie daje ona do myślenia o istocie dawnych i obecnych relacji pomiędzy tymi narodami?

Oburzając się z powodu stwierdzenia, iż zabory przyniosły modernizację na terenie Królestwa, Rusi i Litwy - przede wszystkim dla gnębionej i niewolonej ludności niższych stanów, w tym zwłaszcza chłopstwa - Piotr Legutko sprawia wrażenie (i tu mogę się mylić), jakby za wszelką cenę próbował bronić mitu o powszechnym zniewoleniu narodu w wyniku zaborów. Logicznie tymczasem biorąc - niewolnicy (pańszczyźniani) wolności swej narodowej nie tracili, bo wcześniej jej specjalnie nie odczuwali (co twierdzi dr Sowa). Historycy pewniewskażą kilka heroicznych przykładów zaangażowania ludu, pospólstwai chłopów podczas Potopu lub Insurekcji Kościuszkowskiej. Spojrzmy jednak uczciwie i odpowiedzmy, czy Bartosz Głowacki gasiłby czapką Rosyjskie aarmaty, gdyby mu Naczelnik pierwej czegoś nie obiecał? Czy chłopi niebronili swego przed szwedzkim łupieżcą za pomocą metod, na jakie tamci zasłużyli? I skąd ta obojętność wobec powstania styczniowego?

Na koniec zupełnie niepatriotyczna konstatacja (w mniemaniu Piotra Legutki, lecz i wielu podobnie jak on mniemających Polaków). Nie porywają mnie nijak szlacheckie opowieści o rzekomej wielkiej historii ułożonej przez poprzednie pokolenia. Podobnie zresztą jak mitologie innych narodów - budowane na krzywdzie 80-90 procent społeczeństwa. Są to fałszerstwa wybielające pseudoelitę, która swą pozycję zbudowała depcząc wolności tych, o których rzekomo tak intensywnie się troszczyła.

To raz. Dwa, że spora część obecnego (po 1945 roku) terytorium Polski nigdy pod żadnymi zaborami nie była. Część tych ziem zasiedlili wygnańcy z obszarów, gdzie nie zawsze miło się Polskę i Polaków wspomina. Część jednak to potomkowie ludzi, którzy też nigdy pod zaborcą nie żyli. Na takim powiedzmy Śląsku zwyczajnie była inna cywilizacja. W ludzie zaś miejscowym pozostała tęsknota za wolnością (której ucieleśnieniem w pewnym momencie stała się Niepodległa Polska). Tu też blednie legutkowa retoryka.

 Co dadzą apele o darowanie żałosnych insynuacji w rodzaju: "gołym okiem widać, jak rośnie w siłę nurt myślenia według którego niepodległość nie tylko nie była, ale i nie jest nam niezbędna. Mało tego, tak jak w przeszłości opóźniała nas w rozwoju, tak i dziś jest kulą u nogi w biegu do nowoczesności"? Do tych,co patriotyzm widzą w odzyskiwaniu, odzieraniu z kłamstw i zbawianiu narodu z pewnością nie dotrą. Nawet w przenośni. 

Zdaje się, że próbuje Piotr Legutko przekonać, iż istnieje jakaś "prawdziwa" niepodległość, przeciwna tej, której święto obchodzą niemili mu przeciwnicy polityczni. Wiemy, że nie tylko on. 

Swoją drogą, nawet to święto - niepodlegości jest efektem konkurencji i fałszerstwa, jakiego piłsudczycy dokonali aby politycznie pognębić endeków. Prawda? Czy zauważenie tego jest równoznaczne z negowaniem wartości niepodległości?

Actonik
O mnie Actonik

"Granice mojego języka są granicami mojego świata". Ludwik Wittgenstein "Traktat logiczno-filozoficzny"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka