Nieprzypadkowo notkę tytułuję w ten sposób. 10 kwietnia zeszłego roku, był dla mnie właśnie takim dniem. Zimnym i nieprzyjemnym. Smutnym i tragicznym. Pewnie tak jak wielu z Was siedziałem przed telewizorem, nie wierząc w to, co widzę i słyszę. Byłem wewnętrznie rozbity i już wtedy wiedziałem, że szybko się z tego uczucia nie otrząsnę
Pierwsze dni po tragedii pozornie dawały nadzieję na to, że naród jakby podjął próbę pogodzenia się. Traktowałem to jednak z rezerwą, pomny dokładnie takich samych reakcji społeczeństwa po śmierci Jana Pawła II. No i, niestety, tym razem też się nie pomyliłem. Najpierw żałosna wrzawa wokół miejsca pochówku śp. Lecha i Marii Kaczyńskich, później problemy z opublikowaniem zapisów z czarnej skrzynki. Nie sposób też zapomnieć o rozmaitych teoriach spiskowych wokół tragedii. Widząc każdego dnia takie obrazy, odczuwałem wstyd za tych ludzi.
W takiej okropnej atmosferze minął rok. Może jest to dobry czas, by w końcu zamknąć tą sprawę i żyć dalej? Wrak samolotu niszczeje, groby ofiar powoli pokrywa trawa a rodziny zmarłych z pewnością chcieliby już pójść dalej, a nie codziennie, na nowo rozdrapywać rany sprzed roku. Warto o tym pomyśleć. Liczę na to, że nie rzucam tych słów na wiatr.
Na koniec jeszcze, wielce wymowna w obecnej sytuacji, ostatnia zwrotka wspomnianego w tytule utworu zespołu Dżem:
„…Pewnego dnia, pewnego dnia pękło niebo
I lunął straszny deszcz
Wtedy krzyknął ktoś
I chłód ogarnął wszystkie serca
A w oczach pojawił się strach
Ludzie podali sobie noże zamiast rąk
I upiekli ptaki”