fot. Marek Borawski/KPRP
fot. Marek Borawski/KPRP

Prezydent Duda chce upokorzyć kierownictwo PiS? Zaskakująca teza znanego socjologa

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 83
Być może działanie prezydenta, który powierzył misję tworzenia rządu Mateuszowi Morawieckiemu, miało dodatkowy cel. Prezydent ma świadomość, że jeśli ma pojawić się nowa jakość na prawicy, to trzeba iść do przodu. Politycy tacy jak Jarosław Kaczyński, czy Ryszard Terlecki partii do przodu nie pociągną – mówi Salonowi 24 prof. Jarosław Flis, socjolog, Uniwersytet Jagielloński.

Trwa dopinanie koalicji KO, Lewicy i Trzeciej Drogi, z drugiej strony premier Mateusz Morawiecki ma misję tworzenia rządu, jednak nawet pierwsze posiedzenie Sejmu pokazuje, że większości nie zbuduje, a jego formacja jest w odwrocie. W kuluarach pojawiają się rozmaite scenariusze – że PiS jednak się utrzyma, bo wciąż jest największym klubem i będzie głównym rywalem PO. Nie brak też jednak opinii, że PSL poszerzony o jakichś rozłamowców z PiS i mniejsze formacje, może wciąż w ramach Trzeciej Drogi zbuduje umiarkowaną centroprawicę i będzie odbierać wyborców umiarkowanych, Konfederacja zaś podbierze tych radykalnych, obie formacje rozszarpią PiS. Wreszcie trzeci scenariusz, że na gruzach ustępującej partii rządzącej powstanie coś zupełnie nowego, jakąś rolę w tworzeniu nowego ugrupowania odegra prezydent Andrzej Duda. Na pewno prawica zawsze w Polsce będzie, pytanie, czy dalej będzie nią PiS?

Prof. Jarosław Flis:
Sam nie wiem do końca, jak to jest z tym PiS-em, bez wątpienia ścierają się tam różne frakcje. Szczególnie widzimy starcie trzech nurtów. Stara gwardia, skupiająca najwierniejszych współpracowników prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Ludzie, którzy mogliby przejść na polityczną emeryturę. Nie mówię tu o całkowitym zaprzestaniu działalności, ale o kandydowaniu na przykład do Parlamentu Europejskiego. Tam mogą startować ci wszyscy politycy, na których już nikt nie postawi. Nie mogę sobie wyobrazić, żeby nagle ktoś dziś widział lidera partii w Elżbiecie Witek, Jacku Sasinie, Ryszardzie Terleckim, Marku Suskim czy Mariuszu Błaszczaku. Ludziach, którzy mają w Prawie i Sprawiedliwości mocną pozycję z uwagi na zasługi dla ugrupowania i więź z prezesem Jarosławem Kaczyńskim.


Nie sądzę, by ta frakcja zyskała poparcie młodszych działaczy partii. Tu mamy drugą frakcję – czyli PiS technokratyczny. To politycy 40-letni, tacy jak Michał Dworczyk, Marcin Horała, Paweł Szefernaker. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby grupa ta zgodziła się na to, żeby ich liderem był np. pan Suski. I jest kolejna grupa, to politycy z tzw. tylnych rzędów, mniej medialni. Ludzie, którzy przez ostatnie cztery lata budowali lokalnie więzi z wyborcami, ciężko pracowali. Teraz w wielu przypadkach do Sejmu nie weszli. Można powiedzieć, że niektórzy zostali „wygryzieni” przez Suwerenną Polskę Zbigniewa Ziobry. Partia ta bowiem nie straciła ludzi, zachowała swój stan posiadania, tak jak w 2019 zdobyła 18 miejsc w Sejmie. PiS jako całość stracił 40 mandatów. Wreszcie są środowiska zewnętrzne, które startowały z list partii rządzącej, jak choćby Kukiz’15.

Tu już wiemy, że drogi się rozchodzą.

Pamiętajmy, że są jeszcze samorządy. Tam na pewno wynik wyborów nie będzie lepszy niż w roku 2018. Więc też jest pytanie, jak będą się orientować ci samorządowcy, którzy do partii rządzącej nie należeli, ale w jakimś sensie z PiS współpracowali. Więc widać wyraźnie, że Prawo i Sprawiedliwość ma ogromne problemy – kwestia sporu między 40-letnimi technokratami i starszymi działaczami, podmiotów zewnętrznych, ludzi, którzy do Sejmu nie weszli, wreszcie samorządowcy. Być może działanie prezydenta, który powierzył misję tworzenia rządu Mateuszowi Morawieckiemu, miało dodatkowy cel.

To znaczy?

Z jednej strony był to gest w kierunku elektoratu prawicowego, na zasadzie „ja jestem z wami, jednoczymy się w smutku po przegranej PiS, prezydent jest po Waszej stronie”. Z drugiej strony chodzić może też o to, żeby do końca upokorzyć obecne kierownictwo PiS. Prezydent ma świadomość, że jeśli ma pojawić się nowa jakość na prawicy, to trzeba iść do przodu. Politycy tacy jak Jarosław Kaczyński, czy Ryszard Terlecki partii do przodu nie pociągną.

Wraca więc pytanie o Polskie Stronnictwo Ludowe. PiS chce się na tę partię orientować, są apele do Władysława Kosiniaka-Kamysza, było wyznaczenie na marszałka seniora Marka Sawickiego. Już wiemy, że żadnej koalicji w tym momencie nie będzie. Czy w przyszłości ludowcy jednak mogą zmienić front, zostaną w koalicji i przyjmą jedynie rolę jej „prawej flanki” czy może za jakiś czas podejmą próbę budowy nowej centroprawicy, która zastąpi PiS?

Obserwując próby kokietowania ludowców przez Prawo i Sprawiedliwość, trzeba pamiętać o tym, że PiS przez 8 lat próbował na wszystkie sposoby zniszczyć PSL. Robił to pomimo tego, że ludowcy wcale nie byli opozycją twardą. Wyciągali rękę, Władysław Kosiniak-Kamysz chodził na Rady Bezpieczeństwa Narodowego, wzywał do zakończenia wojny polsko-polskiej.


Dochodziło do sytuacji, w których to Kosiniak-Kamysz spotykał się z prezydentem Dudą, a Jarosław Kaczyński tego nie robił, wprost potrafił okazać niechęć głowie państwa z własnego obozu. Mimo to w przekazie PiS-u ludowcy byli opozycją totalną. Dzisiejsze branie ludowców „pod włos”, próby dogadania się, są mocną przesadą, pamiętając o tym, co działo się przez 8 lat. Rozumiem, że to jest wrestling, pokazówka, ale są pewne granice.

Na dziś taka koalicja na pewno nie jest możliwa. Jednak PSL jest bardziej (przynajmniej na poziomie deklaracji) centroprawicą. Zawsze w Polsce taki elektorat będzie. Pytanie, czy nadal zagospodarowywać go będzie PiS, bardziej prawicowa Konfederacja, która ma swoje kłopoty, ktoś zupełnie nowy, na gruzach PiS-u, czy może właśnie Polskie Stronnictwo Ludowe, które może umiejętnie grać jako ta prawa strona nowego rządu, a w przyszłości podjąć próbę budowy nowoczesnej chadecji?

To się może zdarzyć, jest tu spory potencjał. Podstawowe pytanie dotyczy jednak tego, jak będą się orientować te wszystkie powiatowe struktury PiS-u oraz powiatowe struktury takiego umiarkowanego konserwatyzmu. Chodzi mi o burmistrzów niedużych miast, którzy byli niegdyś kojarzeni z prawym skrzydłem Platformy Obywatelskiej, dziś działają w komitetach lokalnych. Tych elementów układanki jest bardzo wiele. Myślę, że to się będzie klarować przez najbliższe miesiące i lata, mniej więcej do 2025 roku, do wyborów prezydenckich.

Na zdjęciu uroczystość desygnowania rządu Mateusza Morawieckiego w Pałacu Prezydenckim, fot. KPRP/Marek Borawski

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo