fot. PAP, Canva
fot. PAP, Canva

Sprawa Wąsika i Kamińskiego. "Duda zlekceważył prawo, rząd zastosował przemoc"

Redakcja Redakcja Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 178
W sprawie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika jedna i druga strona postawiła swoje racje ponad powagą państwa. Prezydent okazywał demonstracyjnie lekceważenie wobec prawa. Rząd stosował wręcz przemoc wobec Andrzeja Dudy – mówi Salonowi 24 prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista, Uniwersytet Warszawski.

Wielkie emocje budzi sprawa Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Skazani przez sąd politycy trafili do więzienia. Opozycja ostro protestuje w ich obronie, mówi też, że zatrzymanie w Pałacu Prezydenckim było ciosem w autorytet głowy państwa. Strona rządowa odpowiada, że prezydent chroni przestępców. Jak ocenia Pan tę sprawę tak czysto od strony prawnej?

Prof. Ryszard Piotrowski:
Sprawa jest podwójnie wątpliwa. Oczywiście stało się źle, bo jedna i druga strona postawiła swoje racje ponad powagą państwa. Po pierwsze wyrok jest prawomocny. A skoro tak, to należy go respektować i wykonywać. Rząd, czyli Rada Ministrów, odpowiada za wykonywanie ustaw, w tym za wykonywanie kodeksu karnego. Prezydent ma w tej kwestii współdziałać z rządem. Nie może blokować wykonania wyroku sądu. Tymczasem okazywał demonstracyjnie lekceważenie wobec tego wyroku. Z drugiej strony wyrok wobec panów Kamińskiego i Wąsika z różnych powodów nie mógł być wykonany tak od razu.


Przepisy wykonawcze powinny być realizowane w cywilizowany sposób. W dodatku chodziło o posłów. Tutaj wchodzą w grę skomplikowane reguły, wynikające nie tylko z Konstytucji, która pozbawia biernego prawa wyborczego, ale także z kodeksu wyborczego,który konstruuje skomplikowany proces wygaszania mandatu, poddany kontroli Sądu Najwyższego. Na to wszystko nałożyły się okoliczności czysto polityczne, związane z rywalizacją między nową sejmową większością i nową opozycją. W konsekwencji to trochę trwało. Prezydent zachowywał się jednak tak, jakby chciał podkreślić, że ten wyrok go nie wiąże, bo on dokonał ułaskawienia.

Dokonał w 2015 roku, tu są różne interpretacje.

Tylko że sąd, w długim przecież procesie, trwającym od 2015 roku, ostatecznie nie zaakceptował tego ułaskawienia. A w państwie prawa o tym, czy ktoś jest ułaskawiony, czy nie, to ostatecznie decyduje sąd, albo wyda wyrok prawomocny, albo nie wyda. Przeciwko temu wyrokowi prawomocnemu prezydent, który ułaskawienia dokonał, nie może podejmować żadnych czynności, w szczególności takich aktów demonstracji skierowanych przeciwko wymiarowi sprawiedliwości. Może wnieść inicjatywę ustawodawczą, nowelizującą kodeks postępowania karnego itd.


Z drugiej strony działania Rady Ministrów, te działania wykonawcze, były demonstracyjnym lekceważeniem prezydenta. O ile prezydent demonstrował lekceważenie prawa, to rząd demonstrował lekceważenie głowy państwa, podejmując działania zupełnie nieproporcjonalne, które nie były niezbędne. Stosując wręcz przemoc wobec Andrzeja Dudy. Po pierwsze poprzez fakt, że policja weszła do biura prezydenta, do jego siedziby. Po drugie, prezydenta uwięziono niejako na pewien czas w Belwederze.To także nie mieści się w żadnych standardach państwa demokratycznego.

Tu jest tłumaczenie, że trzeba było ukrócić to działanie lekceważące wobec prawa. Poza tym, jak miał rząd postąpić, skoro chciał prawo wyegzekwować?

Prezydent powinien być jednak uprzedzony o tego rodzaju przedsięwzięciu. Trzeba było
mu zakomunikować, że jeśli będzie dalej gościł tych dwóch posłów, to o tej i o tej godzinie podjęte zostaną konkretne działania. Wcale nie jest pewne, że prezydent gościłby posłów także po kolacji, czy podwieczorku, który tam był zaaranżowany. Prezydent jako organ władzy wystąpił przeciwko władzy sądowniczej, z drugiej strony wskutek tych nieproporcjonalnych działań, naruszono powagę państwa, naruszono powagę prawa. To świadectwo dekonstrukcji kultury politycznej w Polsce. Tego dotychczas nie obserwowaliśmy. Co najważniejsze, to zastosowanie przemocy ma negatywne skutki społeczne. Z jednej strony bardzo utrudnia proces dialogu społecznego, z drugiej wyzwala w obserwatorach tego zdarzenia pragnienie przemocy. Poczucie takiego zadowolenia z tego, że”, jeśli mamy siłę, to możemy jej użyć”. To jest bardzo niebezpieczne. I zupełnie niepotrzebne.

Jeśli chodzi o odbiór społeczny to widać jakby trzy grupy. Dwie, to kibice dwóch wrogich stron coraz bardziej radykalizujący się w swoim przekazie. Trzecia to ludzie trochę zniechęceni, którzy uważają, że obie strony przesadziły. Czy jednak nie doszliśmy do takiego momentu, w którym politycy powinni się zastanowić nad tym, żeby może doprecyzować pewne rzeczy w Konstytucji, ustalić w ustawie zasadniczej, że prezydent może albo ułaskawiać na każdym etapie postępowania, albo tylko po prawomocnym wyroku? Gdzieś padła propozycja, by głowa państwa straciła uprawnienia wykonawcze, a nadzorowała wyłącznie władzę sądowniczą, miała prawo łaski i kierowania do TK, ale bez inicjatywy ustawodawczej, prawa weta. Bo praźródłem wszystkich kłopotów jest to nachodzenie na siebie tych kompetencji prezydenta i rządu?

Tak, polityka ewidentnie przeszkadza. Konstrukcja konstytucyjna jest taka, że nie mamy ani systemu prezydenckiego, ani systemu parlamentarnego w czystej postaci. Mamy system parlamentarny z pewnymi elementami systemu prezydenckiego, co dziedziczymy po naszej transformacji. W pewnym momencie tego procesu uznano, że ważną zdobyczą są bezpośrednie wybory prezydenta. I to bardzo trafnie uznano, to jest zgodne z naszą tradycją konstytucyjną. Przecież od setek lat obywatele mieli prawo bezpośredniego wyboru głowy państwa. Ci, którzy mieli prawa polityczne, to znaczy członkowie stanu szlacheckiego uczestniczyli w elekcji, co było pewnego rodzaju ewenementem w ówczesnym świecie. Można to oczywiście różnie oceniać, można nad tym dyskutować, ale istotne jest to, że rezygnacja z bezpośrednich wyborów prezydenta, gdyby miała być przeprowadzona, stanowiłaby regres w stosunku do stanu demokracji, jaki obecnie mamy.

Tylko dziś dobrze to nie funkcjonuje.

To zawsze będzie źle funkcjonować, ponieważ politycy zrobią wszystko, żeby traktować prawo jako narzędzie do politycznych porachunków i politycznych rozgrywek. I dopóki to się nie zmieni, dopóty będziemy mieli rozmaite kłopoty, bolączki. Pod rządami tej Konstytucji one zawsze były albo pojawiały się okresowo. Wtedy też zastanawiano się, a jak by tę ustawę zasadniczą zmienić.
I potem ta fala zmieniania przechodziła. A przecież sam prezydent Duda był inicjatorem takiego referendum, w którym miano postawić 10 pytań, ale Senat reprezentujący opcję tę samą, co prezydent, referendum to zablokował. To pokazuje, że nawet jeżeli prezydent i większość parlamentarna wywodzą się z tego samego obozu politycznego, to też nie ma między nimi pełnej harmonii. Dlatego zawsze będą konflikty.


Rzeczą niezwykle ważną jest jednak to, ażeby mieć wolę i zdolność współdziałania. Ja to postuluję już od paru tygodni, ale wydaje się, że szansę zaprzepaściliśmy. Z jednej strony przyczynił się do tego walnie pan prezydent swoją postawą. Tym, że nie ułaskawił skazanych polityków, zdecydował się na dłuższy tryb ułaskawienia, mówiąc, że są to jego przyjaciele. Z drugiej strony rząd, mówiąc o tym, że prezydent ukrywał przestępców. Nie, nikogo nie ukrywał, oni tam byli całkiem jawnie, wydali nawet oświadczenie dla dziennikarzy. Więc żadnej kryjówki tam nie było. Tego rodzaju sugestia to despekt dla prezydenta. Tymczasem przesłanką do dialogu jest szacunek okazywany temu hipotetycznemu partnerowi, nawet jeżeli się z nim nie zgadzamy. Tu ze strony głowy państwa mieliśmy demonstracyjne afiszowanie się z ludźmi, którzy z punktu widzenia obowiązującego prawa są przestępcami, a ze strony rządu zastosowanie jawnej przemocy wobec prezydenta.

Prezydent wszczął procedurę ułaskawieniową w normalnym trybie, mógł ją wszcząć w trybie szybkim. Z drugiej strony mamy kasację do Sądu Najwyższego. Jaka może być przyszłość Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika?

Gdyby Prezydent dokonał ponownego ułaskawienia, to nie byłoby to przesłanką do podważenia innych jego decyzji, w szczególności dotyczących powoływania sędziów. Moim zdaniem takiego generalnego wniosku z faktu ponownego ułaskawienia wyprowadzić nie można. Przeciwnie. Prezydent byłby tu konsekwentny. Dałby wyraz temu, że te same przesłanki, które nim kierowały poprzednio, są aktualne i że nie są to żadni przestępcy. Potwierdziłby, że uważa, iż sądy są w błędzie. Mógłby podać te powody, dla których nadal tak sądzi. Sami zainteresowani mają też przecież inne możliwości podważania prawomocnego orzeczenia.

Redakcja

Fot. Ryszard Piotrowski, Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik. Źródło: PAP/Andrzej Lange, Canva

Czytaj dalej:



Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka